poniedziałek, 30 marca 2015

30. Ratuj ją.


Clary





Trzy miesiące później





- Weź to.

Magnus podawał mi już chyba piątą dawkę lekarstw. Pomimo ich, czułam się jeszcze bardziej słaba. W przeciwieństwie do Julie.

- Płód rozwija się zbt szybko - mruknęła Sophie, obejmując się ramionami - To może być wynik tego, że masz więcej krwi Anioła/

- A co to ma wspólnego z tym wszystkim? - syknęłam, bo poczułam kolejny ból.

- Czyni dziecko silniejszym, ale ciebie mniej odporną na urazy.

Oparłam się wygodnie o kanapę, pocierając swój brzuch. Był ogromny. Ale czego się spodziewać po ósmym miesiącu.

- Musisz to regularnie przyjmować - czarownik podniósł fiolkę, wprawiając w ruch zawartość płynu. Kiwnęłam głową, bacznie przyglądając się przygotowanym dawkom.

- Czy Jace może już przyjść? - spytałam,

Przytaknęli, po czym kilka minut później drzwi od sypialni się otworzyły, wpuszczając mojego ukochanego. Uśmiechał się, na co ja odpowiedziałam tym samym. Pożegnał się z Sophie oraz Magnusem, po czym ostrożnie położył się obok mnie.

- Obudziła się? - spytał, dotykając mojego brzucha. Delikatne kopnięcie same za siebie odpowiedziały.

- Błagam, niech tylko nie będzie z tych, co potrzebują jedynie paru godzin snu - westchnął, obejmując mnie ramieniem wokół szyi. Oparłam się o jego pierś, uśmiechając się lekko.

- Dlaczego?

- Bo to dla mnie zdecydowanie za mało, żeby nadrobić te kilka miesięcy.

Podniosłam głowę, łapiąc z nim szybki kontakt wzrokowy. Jednak szybko złączył nasze usta, pozwalając zderzyć się naszym językom. Kiedy już miałam przytulić dłoń do jego policzka, skrzywiłam się z delikatnego skurczu.

- Auć - wzruszyłam ramionami, pozwalając opaść głowie z powrotem na jego pierś - Julie zaczyna się robić nieznośna. Ma coś z ciebie.

- Och, ze mnie? - zaśmiał się cicho, nawijając na palce kosmyki włosów.

- Nie udawaj nawet.

Sięgnął nagle po coś do tylnej kieszeni jeansów, aby podać mi zgięty na pół skrawek papieru.

- Co to? - zdziwiłam się, ujmując to w swoje dłonie.

- Pamiętasz jak Isabelle męczyła nas o zdjęcie?

Uśmiechnęłam się, rozkładając fotografię. Byliśmy na niej ja z Jace'm, który uroczo całował mój brzuch.






***






"- Och, błagam! Nie macie takiego! Nie mieć takiej pamiątki?! - jęknęła, wymachując nam przed nosem aparatem.

- Isabelle...

- No prooooszę.

Dlaczego jej zależało na tym bardziej niż nam samym?

- Ugh, okay - mruknął Jace, pomagając mi wstać z kanapy. Nachylił się i cmoknął mnie w usta, na co uśmiechnęłam się.

- No chodźcie - machnęła do nas brunetka, wychodząc z biblioteki. Nie wiem dlaczego, ale zaciągnęła nas aż do oranżerii. Delikatne, październikowe słońce wpadało przez szyby, oświetlając złote i czerwone liście.

- No? Wykaż się Jace - ponagliła go, na co on przewrócił oczami.

 Parsknęłam śmiechem, rumieniąc się, kiedy uklęknął na oba kolana, spoglądając na mnie spod rzęs. Jedną ręką objęłam brzuch, drugą pogłaskałam jego włosy, kiedy przycisnął usta do mojego materiału koszulki. Przygryzłam wargę, czując jak pod jego dotykiem Julie wpada w ruch.

- Uśmiech!"







***






- Ale podoba mi się - przyznałam, odkładając zdjęcie na bok

- Mi również - odparł, całując mnie w skroń - Niedługo będzie takie z osobą trzecią, już na widoku.

Uśmiechnęłam się, wtulając się bardziej w jego pierś.

- Kocham Cię, Jace - wyszeptałam, śledząc palcem linie jego Run Ślubnych.

- Ja ciebie również, księżniczko.













13 listopada







- Wrócimy na kolację.

Siedziałam na łóżku, kiedy Jace ubierał czarną koszulę. Obserwowałam jak zapina powoli guziki, zasłaniając tym samym cudownie wyrzeźbione ciało.

- Uważaj tam na siebie - westchnęłam, dźwigając się na nogi - Królowa Fearie uważa cię za najbardziej urokliwego Nephilim - mruknęłam, przejeżdżając dłonią od jego szyi po linię bioder.

- Spokojnie kochanie - uśmiechnął się, całując mnie w policzek - Nie znam nikogo kro ma lepsze cycki czy tyłek od ciebie.

- Jace! - trąciłam go w ramię, jednak - przyznam - zadowolona tym komplementem.

- Poza tym, zauważyłaś jak ci urosły przez ciążę? - zauważył, chwytając moją jedną pierś w dłoń. Przewróciłam oczami, strącając ją, w rekompensacie całując go prosto w usta.

- Do zobaczenia na kolacji - wyszeptałam w jego wargi, zanim się odsunął.

- Na razie.

Po tym odsunął się, chwytając w dłonie czarną marynarkę, po czym wyszedł, na odchodne puszczając do mnie oko.

Och, jak ja go kocham.






***





- To zaczyna tracić smak - mruknęłam, pijąc przez słomkę kolejną dawkę lekarstw. Do powrotu chłopaków i Maryse, miałam spożyć jeszcze przynajmniej cztery.

- W sumie to dobrze - uśmiechnęła się Camille, związując włosy w kucyk.

- Pogadamy, jeśli sama kiedyś będziesz pić coś, co w smaku przypona papier - trąciłam ją stopą w bok, wywołując śmiech u dziewczyny.

Jakoś dziwnie przyjemnie było się dogadywać z Camille. Po tym, jak się pogodziłyśmy, wszystko zdawało się być łatwiejsze.






***




"- Clary?

Rozchyliłam powieki, aby zobaczyć siedzącą na krzesełku obok mojego łóżka Camille. Była spięta, a jej oczy lśniły.

- O co chodzi? - spytałam, chyba zbyt chłodno.

- Chciałam...

Spuściła wzrok, a ja zerknęłam na jej dłonie. Nerwowo wyginała palce, a skórki wokół jej paznokciu były nadobgryzane. 

- Przepraszam za to, jaka dla ciebie byłam. Jak... Starałam się skupić na sobie uwagę Jace'a. Tak bardzo przepraszam...

Chciałam coś powiedzieć, ale ona upadła na kolana, opierając głowę o mój materac. Zamrugałam kilka razy, dźwigając się na łokciach.

- Nie wiem, dlaczego nie pozwoliłaś mu mnie zabić! Nie wiem! Ale narażając siebie i małą.. - przerwała, aby załkać kilka razy. Jej wybuch się powiększył, kiedy pogłaskałam ją po głowie - Dziękuję, Clary. Nigdy nie będę ci się w stanie odwdzięczyć!

Zmusiłam ją, aby na mnie spojrzała. Dostrzegłam w jej oczach skruchę, szczerość i wdzięczność. Uśmiechnęłam się lekko, głaszcząc ją po policzku.

- Może po prostu zaczniemy od nowa?"






***





I zaczęłyśmy, I wyszło to na dobre.

Okazała się być świetną przyjaciółką i doskonałym opatrunkiem na zranione serce. Chyba starali razem z Tomem utworzyć coś na wzór mój i Jace, czy Isabelle i Simona.
I nieźle sobie z tym radzili.

- Cóż, idę po coś, co nada się do jedzenia.

- Isabelle powinna być w kuchni.

Kiwnęłam głową, odstawiając kubek na stolik i podnosząc się z miejsca. Coraz trudniej było mi się poruszać, ale jakoś dawałam radę.

- Pomóc ci? - spytała zatroskana Camille.

- Nie, dam radę - zapewniłam, machając ręką.

Wyszłam z biblioteki, kierując się powoli do kuchni. Z każdym krokiem coraz trudniej mi było złapać oddech. Chwyciłam się za bok, opierając o framugę drzwi. Isabelle stała przy kuchence, mieszając coś w garnku. Uśmiechnęłam się lekko, głaszcząc się po brzuchu.

- Co gotujesz?

Odwróciła się do mnie z uśmiechem, ale kiedy spojrzała na mnie, mina jej zrzedła.

- Co? - spytałam zdezorientowana, kiedy rzuciła łyżkę i ściereczkę.

- SOPHIE!

Spojrzałam w dół.

I wtedy to do mnie dotarło.

Po moich nogach leciały stróżki krwi. Chwyciłam się Isabelle. która objęła mnie ramieniem.

- Camille, dzwoń po resztę, niech wracają z tego pieprzonego spotkania! - krzyknęła, najprawdopodobniej do stojącej za nami dziewczyny. Poczułam, jak zaczyna mi się kręcić w głowie.

- Cholera! Clary....!







Dziewczyny przeniosły mnie do skrzydła szpitalnego, kładąc na jednym z gorszych łóżek.
Poczułam rwący ból w dolnej części brzucha. Krzyknęłam na całe gardło, chcąc wygiąć się w łuk, ale przeszkodziły mi w tym czyjeś dłonie, chwytając moje nadgarstki i ramiona.

- Jeszcze chwilę, Clary.

Rozchyliłam powieki, by ujrzeć nad sobą twarz Sophie. Pogłaskała mój policzek, kiedy usłyszałam trzask swoich własnych kości. Ponownie krzyknęłam, na co Sophie skrzywiła się lekko.

- Coś jest nie tak.  Musimy to zrobić bez Maryse - szepnęła czarownica, związując włosy w kucyk - Zanim będzie za późno.

- Ale Sophie.. - zaczęła niepewnie Isabelle, gładząc moje spocone włosy.

- Inaczej jej nie uratujemy!

Co? Co się działo z Julie?

- Nie! - pokręciłam głową, szarpiąc się z Isabelle - Pomóżcie jej! So... - przerwało mi kolejne szarpnięcie, a ja odgryzłam się zawyciem z bólu.

Poczułam nagle obie dłonie na brzuchu i promieniujące od nich ciepło. Płomień rozprzestrzenił się po całym moim ciele.

Czułam, jak tracę przytomność. Głosy moich przyjaciółek stawały się coraz bardziej odległe. Starałam się skupiać na nich wzrok, ale na próżno. Kiedy nagle ogarnęło mnie uczucie rozciągania mojego ciała w przeciwne strony, odrzuciłam głowę do tyłu, poddając się.

- Jeszcze trochę, Clary! Wytrzymaj, błagam!

- Isabelle, Runy uzupełniające!

Coraz bardziej ogarniała mnie ciemność i ledwo co czułam. Jedynie lekkie pieczenie steli przywróciło mnie do jako takiej rzeczywistości.

Kolejne łamanie kości.
Tyle że teraz, już nie krzyczałam. Nie miałam siły.

- Clary? Clary, nie zamykaj oczu - poprosiła mnie Isabelle, potrząsając lekko moim ramieniem.

- Uratuj ją - szepnęłam, ostatkami sił chwytając jej nadgarstek - Błagam...

- Julie - szepnęła Sophie, przerywając nam.

Zmusiłam się do podniesienie wzroku, ale widok na Sophie przesłonił mi mój nadal wydęty brzuch.
Dostrzegłam jednak, jak zawija coś niewielkiego, ubrudzonego białą mazią i krwią, w czysty ręcznik.
Tylko, dlaczego..

- Dlaczego ona nie płacze? - szepnęłam zmartwiona - Isabelle, czemu ona nie płacze?!











Jeśli czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad.



8 komentarzy:

  1. COOO? Czy musiałaś skończyć w takim momencie??!!! Rozdział jest nieziemski! Już czekam na next!!

    OdpowiedzUsuń
  2. NIE NA WI DZE CIĘ !!!!!!! Dlaczego w takim momencie i w ogóle czemu taki moment ?!!
    Rozdział brak słów, ale jeżeli Julie umrze to cię osobiście ukatrupię !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Julie musi żyć!!!!!!!!!!! Jak ona zginie to nie przeczytam już żadnego twojego posta!
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak można skończyć w takim momencie? Masz talent do trzymania w napięciu. Przysięgam że jeśli którejkolwiek z nich, Clary lub Julie coś sie stanie to cię udusze. Prosze dodaj szybko next.

    OdpowiedzUsuń
  5. UGH.......!!!!!! Szkoda że Jace'a nie było przy porodzie :( Boski pełen emocji rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękny rozdział, kocham twojego bloga, ale dlaczego w takim momencie!!!! <

    OdpowiedzUsuń
  7. jak juz wielokrotnie tu wspominalam.. KOBIETO TY MNIE O ZAWAL I ZALAMANIE PSYCHICZNE PRZYPRAWISZ! jezu rozdzial jest super mega zajebisty. Blagam nie zabijaj Julie! Ani Clary (jesli by Ci cos takiego do glowy przyszlo to idz i sie mocno walnij w czolo) haha umieram z tesknoty za nastepnym rozdzialem i zycze weny/Bunia:*
    Ps. Nie wiem jak ja sie rozstane z tym cudownym blogiem i historia! :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak mogłaś skonczyć w takim momencie. Dodaj szybko next. Czekam :D

    OdpowiedzUsuń