sobota, 21 marca 2015

18. Jesteś naszym Słońcem.


Clary



Oniemiała stałam w uścisku Isabelle, aż w końcu go odwzajemniłam. Łzy spływały po moich policzkach, mocząc jej koszulkę. Czułam jej wyrazisty zapach, włosy łaskotały moją twarz.
Naprawdę byłam w domu.
Odsunęła się, robiąc miejsce swojemu bratu. Był blady, ale wydawał się szczęśliwy. Zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku, otaczając ciepłem. Wtuliłam twarz w jego ramię, zaciskając palce na jego koszulce.

- Tak dobrze że wróciłaś - szepnął, całując mnie w czubek głowy. Uśmiechnęłam się, zanim zrobił miejsce Tomowi.

Chłopak momentalnie mnie do siebie przyciągnął, a ja mogłam wyczuć ból i tęsknotę, jakie od niego promieniowały. Jedną dłoń trzymał na moich łopatkach, drugą wplątał delikatnie we włosy. Przypomniałam sobie, że zapewne nie przestał do mnie czuć tego, czego ja nigdy nie będę w stanie odwzajemnić. Westchnęłam ciężko, zamykając oczy.

- Nareszcie jesteś - szepnął mi do ucha, na co kolejny potok łez wypłynął na zewnątrz.

Potem znalazłam się jeszcze w objęciach państwa Lightwood. Głaskali mnie kojąco po głowie jak małe dziecko, sprawiając że poczułam się niesamowicie pewnie i bezpiecznie.

- Clary - westchnął z drżącym głosem ojciec, kiedy w końcu doszłam do niego. Był zadbany, wychudzona twarz nabrała kształtów i kolorów. Uśmiechnęłam się, przytulając się do jego twardej, z bijącym szybko sercem piersi.

- Tato - zaszlochałam, na co otarł mi oba policzki.

- Już dobrze. Jesteś bezpieczna.

Kiwnęłam głową, wpatrując się w jego czarne oczy. Były pogodne, pełne szczęścia. Od tak dawna.
Utkwiłam wzrok ponad jego ramieniem. Kilka metrów dalej stał Will. Był blady, zmęczony i lekko zmieszany.
Wydostałam się z objęć ojca, niepewnie ruszając ku jego stronie. Zobaczyłam jak się napina, więc zatrzymałam się w miejscu.
Wiedziałam, jak dużo kosztuje go patrzenie mi w oczy. On ciągle widział tamtą mnie, która zabiła kogoś, na kim zależało mu najbardziej na świecie.
Zaczęłam znów powoli zbliżać się ku niemu, nie zwracając uwagi na protesty mięśni chłopaka. Każdy wstrzymał oddech, kiedy stałam już tylko krok od niego. Włosy nachodziły mu na oczy, które otaczały delikatne zmarszczki.
Patrzył na mnie, jakby wyczekiwał na tą Clary, która za chwilę i jemu wbije sztylet w pierś. Nie chciałam, żeby już do końca życie mnie taką spostrzegał. Pewna siebie i zdeterminowana, nachyliłam się ku niemu. przytulając się do młodego Blackwooda.
Cały się napiął a moi przyjaciele wciągnęli głośno oddech. Bojąc się, że za chwilę mnie odepchnie, zamknęłam oczy, przyciskając policzek do jego obojczyka.

- Przepraszam. Tak bardzo przepraszam.

Każda sekunda zdawała się być godziną. Odliczałam uderzenia mojego serca, starając się opanować ten nierówny rytm.
Przeszkodził mi w tym Will, który w końcu nie odepchnął mnie, a odwzajemnił uścisk, opierając swój policzek o czubek mojej głowy.

- To ja przepraszam - szepnął.





***





- Co z moim bratem?

Po wszystkim usiedliśmy do stołu. Wiedziałam, że każdy już się rozluźnił i jadł spokojnie od kilku dni, ale pytanie odnośnie Jonathana, ciągle mnie męczyło.
Ojciec dotknął mojej dłoni w uspokajającym geście.

- Trafił do pilnie strzeżonej przez Clave celi, razem z Damonem. Dzisiaj muszę tam iść.

Spojrzałam na niego niepewnie, ale uśmiechnął się tylko.

- Ty nie musisz. Poproszono mnie, bo jestem jego ojcem. To tyle.

Wypuściłam oddech ulgi, wracając do śniadania. Co prawda nigdy nie lubiłam sałatki jajecznej, ale teraz wszystko mi było już obojętne.
Każdy wrócił do śniadania, zajęty sobą. Każdy, był spokojny i szczęśliwy. Rozmowy wydawały się być beztroskie, jak nigdy. Jace wykorzystał to, że wszyscy byli zajęci sobą i nachylił się ku mnie.

- Chcesz im powiedzieć?

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o co mu chodzi. W odpowiedzi ujął pod stołem moją dłoń, obracając w palcach pierścionek.
Och.
Zamrugałam kilka razy, spoglądając na niego niepewnie.
Czy to dobry moment?
Przecież dopiero co wróciłam.
Ale z drugiej strony, w końcu było bezpiecznie.
Nie zastanawiając się dobrze, kiwnęłam głową, na co on uśmiechnął się szeroko. Nagle zapragnęłam znaleźć się w pokoju któregokolwiek z nas i..
Nie, nie myśl o tym teraz.

- Nie wiem, czy uznacie ten moment za dobry - zaczął Jace, przez co każdy zwrócił na niego uwagę - Ale chcieliśmy wam coś powiedzieć.

Zerknęłam na zebranych, chwilę dłużej zatrzymując się na Tomie. Rzucił mi spojrzenie "Jednak?". Spuściłam wzrok, mówiąc mu nieme "Przepraszam".

- Przed wojną z Mrocznymi - wstał z miejsca, pociągając mnie w górę - Uświadomiłem sobie że Clary, jest dla mnie najważniejsza. Przekonałem się o tym szczególnie, podczas ostatnich kilkunastu dni.

Obrócił moją dłoń, tak że każdy miał doskonały widok na pierścień z czerwonym oczkiem na moim serdecznym palcu. Zarumieniłam się, przygryzając wargę.

- Clary zgodziła się za mnie wyjść.

Doszedł mnie odgłos dławienia się. Uśmiechnęłam się złośliwie, kiedy okazało się, że wydaje go Camille. Dziewczyna zaczęła kaszleć, ale nikt nie zwrócił na nią uwagi. Ciszę przerwał pisk Isabelle, którego spodziewałam się najbardziej.
Po chwili niemal każdy jej zawtórował. Wszyscy powoli się podnosili, aby do nas podejść. Ponownie zaczęłam lądować w ramionach przyjaciół, państwa Lightwood, Magnusa i Sophie oraz ojca.

- Eh, znowu cię stracę - uśmiechnął się, całując mnie w czoło. Odwzajemniłam uśmiech - Ale jestem spokojny, oddając się w ród Herondale.
Parsknęłam śmiechem, ostatecznie wracając do ramion Jace'a. Również wyściskany i obsypany gratulacjami pocałował mój policzek, na co Isabelle westchnęła.

- Tylko na to cię stać, Herondale?

Przewrócił oczami, udowadniając jej że nie. Złączył ze sobą nasze usta, obdarzając mnie delikatnym i słodkim pocałunkiem. Pokój wypełniły gwizdy i śmiechy. Nawet Willa.




***




- Wyobrażam sobie potok pytań Isabelle - westchnęłam, kiedy leżeliśmy w łóżku Jace'a. Ciągle mieliśmy na sobie ubrania. Cały dzień minął nam dość szybko.
Uśmiechnął się lekko, wpatrując się w sufit.

- Więc przygotujmy odpowiedzi.

Zaśmiałam się cicho, siadając na łóżku, aby ciągnąć z siebie bluzę.

- Pierwsze. Termin?

Wydostałam się z bordowego materiału, potrząsając głową. Kaskada rudych loków opadła na moje plecy, delikatnie je łaskocząc.

- Miesiąc?

Uniosłam w niezadowoleniu jedną brew, na co parsknął śmiechem.

- Cóż, chciałabym w pierwszy dzień wiosny. Czyli dokładnie 21 marca.

- Okay - powiedział, przekładając sobie moją jedną nogę przez swoją talię, przez co usiadłam na nim okrakiem.

- Goście?

- Tacy, którzy nie będą nam przeszkadzać - uśmiechnęłam się, sięgając po jego koszulkę. Bez oporu pozwolił mi ją z siebie ściągnąć. Przygryzłam wargę na widok jego odsłoniętego torsu.

- W czym? - szepnął, gładząc moje udo. Otarłam się zadziornie o niego, sprawiając że napiął wszystkie mięśnie.

- Chodziło mi bardziej o liczbę, księżniczko.

- Naprawdę niewiele mnie to interesuje. Może zostawimy te kwestię Isabelle?

- Jestem za - uśmiechnął się, kiedy zaczęłam bawić się sznurkami jego dresów. Jęknął, kiedy naparłam na jego wybrzuszenie.

- Miejsce? - poczułam na szyi jego usta, co wyprowadziło mnie ze stanu skupienia.

- Hm.. Oranżeria?

Ugryzł lekko moją skórę, a ja byłam pewna, że zostawi ślad. Badałam dłońmi mięśnie jego brzucha, odchylając głowę.

- Jedzenie?

Och, czy on musiał mnie tak męczyć?

- Proste. Kolacja, wino i deser. To też zostawmy Isabelle - niemal jęknęłam, bo zsunął nosem jedno ramiączko od mojego stanika.

- Może teraz wypróbujemy mój ulubiony deser? - zaproponował, oddychając w moje usta.

- Co takiego?

- Ciebie, kochanie.

Uśmiechnęłam się, obejmując dłońmi jego twarz i przyciskając do siebie. Oddał mi się z jękiem, przewracając nas na plecy. Oplotłam nogami jego talię, stwarzając delikatne tarcie.
Ogień rozprzestrzenił się po moim ciele, nabierając na sile pod jego dotykiem. Oderwał moją dłoń od swojego policzka i tworząc wokół mojego nadgarstka kajdan ze swojej dłoni, przycisnął ją do materaca.

W jednej sekundzie pozbył się moich legginsów, a ja zręcznie zsunęłam stopami jego dresy. Był taki cudowny. Jak kiedykolwiek miałam się nim nasycić?
Zatopiłam się w cudownym doznaniu, napajając się świadomością, że żywy posąg Adonisa obejmował mnie swoimi ciepłymi i silnymi ramionami.
A ja nigdy nie chciałam ich opuścić.





***




Kiedy obudziłam się rano, dostrzegłam drzemiącego w moich objęciach Jace'a. Zanurzyłam nos w jego miękkie włosy - pachniały tak cudownie.
Rozejrzałam się po pokoju - promienie słońca padały na przeciwległą ścianę. Musiało zbliżać się południe.

Odsunęłam delikatnie mojego Anioła, wstając szybko z łóżka. Omal nie potknęłam się o nasze ubrania, rozrzucone po podłodze.
Zamknęłam się w łazience, wchodząc pod prysznic. Ciepła woda zmyła ze mnie resztki wczorajszego wieczoru. Uśmiechnęłam się na wspomnienia szybkiego i głośnego oddechu Jace'a przy swoim uchu. Jego dotyk. Język, prowadzący wolny taniec z moim.
Szybko doprowadziłam się do porządku, po czym ubrałam w to co wczoraj. Nie chciałam iść do siebie w poszukiwaniu nowych rzeczy, a zależało mi na czasie. Wczoraj zanim usnęłam, pomyślałam o kimś, komu jeszcze nie powiedziałam wielu rzeczy.
Związując włosy w koński ogon, wsunęłam stopy w buty, wychodząc jak najciszej z pokoju.






Chłodny wiatr owiewał moją szyję. Żołnierskim krokiem przemierzałam ścieżkę, prowadzącą do ustawionych w kręgu głazów. Wyczuwałam płomień, który niedawno odprawiał cały rytuał.
Pośrodku kręgu, dostrzegłam pojedynczy nagrobek. Zwolniłam, miarowo się do niego zbliżając. Momentalnie opuściło mnie całe ciepło.



LUNA WAYLAND
*1997 - 2013*
Byłaś Aniołem. Twoja śmierć, nie jest tragedią. To po prostu twój powrót do domu.




Przykucnęłam, wyjmując zza gumki legginsów stelę. Jednym, zwinnym ruchem narysowałam Runę Żałobną. Wpatrywałam się w wyryte na kamieniu słowa. Zastanawiałam się, kto je tu umieścił. Czy rodzice, czy Will.
To nieistotne. I tak były prawdą.
Chociaż ten powrót, był z mojej.. Z winy Demona.

- Hej Luna - szepnęłam, obejmując się ramionami.

W mojej głowie pojawiły się obrazy naszej przyjaźni. Moje urodziny. To, jak mi doradzała. Była przy mnie niezależnie od sytuacji. Jak siostra.

- Tak bardzo cię przepraszam - szepnęłam, a oczy zaczęły mnie piec - To moja wina. Gdyby nie ja...

Pokręciłam głową. Przypominając sobie sen  z przyjaciółką i słowa, które do mnie powiedziała.
To nie twoja wina.

- Nie wiem, czy tak naprawdę myślisz. Ale.. Wiedz, że nie wybaczę sobie tego nigdy. Chciałabym, żebyś tu była. Żebyś stała obok mnie, kiedy będę nakładała Jace'owi runy. Kiedy... Może będę miała dzieci. Kiedy będę się starzeć. Tak, jak przyjaciółka. Żebyś była przy mnie zawsze. Przy mnie, przy Willu.. Nie wiem, czemu on mi wybaczył. Ale jestem dozgodnie wdzięczna, że to zrobił. Że nie straciłam kolejnej osoby, na której mi zależało.

Poczułam podmuch wiatru, który odgarnął mi włosy z twarzy. Zupełnie, jakby to była czyjaś dłoń. Spojrzałam w górę, na bezchmurne niebo. Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Jesteś naszym Słońcem, Luna. Zawsze.

14 komentarzy:

  1. Cudowny, genialny aż brak mi słów dodaj szybko next

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział <3 końcówka była piękna. Wciąż szlifujesz swoje pióro. Idzie ci co raz lepiej. Nie rezygnuj z pisania, nigdy! Nie mam żadnych zastrzeżeń. Chciałabym napisać jakiś ambitniejszy komentarz, ale nie jestem w stanie. Życzę ci wielu sukceow i jak najwięcej weny. Pozdrawiam:

    OdpowiedzUsuń
  3. O jeju. I co ja mam powiedzieć nic dodac nic ujac Rozdział jal zwykle genialny. Tylk tylko moja biedna Luna ja chce zeby ona wróciła! T.T

    OdpowiedzUsuń
  4. Przy końcówce się popłakałam :(
    Rozdział GENIALNY!!!!! Szybko nam tu nexta dawaj. ^.^ ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny, Cudowny, Niesamowity... Brak mi słów <3
    Tess-Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdzał taki że aż brak mi słów i fajnie by było jak by luna wróciła czekam na nn
    ps ile luna ma lat bo na nagrobku jest napisane że ma 18016 lat ;) o jedno 0 za durzo

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział przepiękny <3 Szczególnie ta końcówka, która mnie wzruszyła...
    Biedna Luna :((( Tak bardzo za nią tęsknie <3 :'((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Zostałaś nominowana do LBA ! Więcej: http://daryaniolanefilim.blogspot.fi/2015/03/liebster-blog-award_22.html

      Usuń
  8. Rozdział świetny, i te sceny pomiędzy Jacem a Clary ♡ weny !
    /Paulaaa

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesamowity rozdział, a ta końcówka taka urocza!!! Po prosu piękne.
    Dawaj szybko NEXT!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominuję cię do LBA!!! Więcej TU:
      http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/2015/03/liebster-blog-award_22.html

      Usuń
  10. Rozdział boski. Końcówka strasznie wzruszająca. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ty genialnie piszesz. Popłakałam się, chciałabym aby Luna wróciła. Takie to wzruszające. Kocham po prostu twojego bloga. Nigdy nie przestawaj pisać. Życzę ci weny i wielu sukcesów. Czekam na nexta. Pozdrawia Lady night
    :*

    OdpowiedzUsuń