piątek, 27 marca 2015
24. Tak bardzo przepraszam.
Clary
- Bekon?
- Lubisz? - spytałam, kiedy przytulił mnie od tyłu do swojej piersi. Pocałował mnie w policzek, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Dopóki go nie spalisz.
Uderzyłam go lekko łokciem, na co zareagował teatralnym jękiem bólu.
- Żartuje. Zjem wszystko co ugotujesz.
- Jesteś pewien? - zaśmiałam się, unosząc na widelcu dziwnie zawinięty kawałek bekonu.
- No, prawie wszystko.
- Mamy jeszcze jakieś gotowe jedzenie w lodówce - westchnęłam, odkładając patelnie i wyłączając palnik.
- Są jajka, mleko... - wyliczył, otwierając lodówkę - Sądzę, że w mąkę i cukier też jesteśmy zaopatrzeni. To co? Naleśniki?
- Jasne - westchnęłam, wrzucając nie nadające się do spożycia mięso do kosza.
Nagle pomieszczenie wypełnił dźwięk telefonu Jace'a. Spojrzeliśmy na siebie, po czym chłopak wyszedł z kuchni, aby odebrać. Ja zabrałam się za przygotowywanie ciasta do naleśników.
Zaczęłam sobie nucić Moonlight Sonata, delikatnie kołysząc przy tym biodrami. Słyszałam ściszony głos Jace'a dochodzący z salonu, kiedy rozmawiał przez telefon.
- Jasne. Tak. Tak - westchnął, stając nagle w progu. Posłał mi rozbawione spojrzenie, ja z kolei pytające.
- Isabelle - szepnął, wyciągając dłoń z komórką. Ochoczo odstawiłam mąkę i otrzepałam dłonie, po czym przycisnęłam telefon do ucha.
- Izzy!
- Clary! Och, nareszcie. Tak dawno cię nie słyszałam!
- Co u ciebie? - spytałam, machając w stronę blatu, dając znak Jace'owi, aby wziął się do roboty.
- Nie narzekam. Wolałabym oczywiście być w tej sytuacji co ty, ale cóż - westchnęła, a ja mogłabym przysiąc, że zaczyna się uśmiechać - Jak tam Jace?
- Jace? - podniósł wzrok na swoje imię - Jace właśnie robi naleśniki.
- Co? - zamrugał, ale pocałowałam go szybko, powstrzymując śmiech.
- Zajmij się tym.
Po czym wybiegłam z kuchni, upadając na miękką kanapę w salonie. Słońce leniwie przeciskało się przez białe zasłony, rzucając plamy światła na podłogę.
- Od kiedy Jace robi śniadania? - zaśmiała się Isabelle, na co zareagowałam podobnie.
- Cóż, od dziś? Lepiej powiedz co u was.
- Hm, powróciliśmy do normalności. Mieliśmy mały problem z pozbyciem się kilku gości, ale ostatecznie daliśmy radę.
- To dobrze.
Przez chwilę między nami panowała cisza, a ja tylko słyszałam jej urywany oddech. Wiedziałam, o co chce zapytać. Przymknęłam powieki, kiedy zebrała się na kolejne zdanie.
- Powiedziałaś mu?
Zacisnęłam palce na poduszce, przyciągając kolana pod brodę.
- Hm, nie.
- A jak się czujesz?
- Trochę boli.. Nawet często. No i wymiotuję - szepnęłam, modląc się aby Jace nie wpadł w nieodpowiednim momencie - Ale to chyba normalne.
- Oby - westchnęła, a ja usłyszałam cichy, zdławiony okrzyk zaskoczenia - Hm, Clary, zadzwonię za kilka dni, okay? Pozdrów ode mnie Jace'a.
- Jasne. Pa, Izzy.
- Pa. Kocham cię.
Uśmiechnęłam się, klikając czerwoną słuchawkę na wyświetlaczu.
- Ja ciebie też.
Isabelle
Zablokowałam telefon po tym jak Clary się rozłączyła i odwróciłam się na plecy, twarzą do Simona.
- Mam się czuć zagrożony? Nikomu innemu nie wyznajesz miłości oprócz mnie - uśmiechnął się, stykając ze sobą nasze czoła. Nawinęłam na palec kosmyk jego lekko kręcących się i wilgotnych włosów.
- Nie jesteś chyba zazdrosny o moją przyjaciółkę, racja?
- Dopóki nie jest lesbijką, tak - prychnął, ale pacnęłam go w ramię - Auć.
- I nie udawaj, że cię to bolało!
- Czy ty właśnie podniosłaś na mnie głoś? - uniósł brew, uśmiechając się złośliwie. Przygryzłam wargę, kiedy unieruchomił moje nadgarstki nad moją głową, zaczynając mnie namiętnie całować.
Clary
- Wow, nie sądziłem że Isabelle tak krótko będzie cię trzymać przy telefonie - zdumiał się Jace, kiedy wróciłam do kuchni i usiadłam na blacie.
- Cóż, chyba sama była zajęta - wzruszyłam ramionami, biorąc w dłonie słoik masła orzechowego.
- Wolę, kiedy ty gotujesz - mruknął, z trudem przewracając naleśnik na drugą stronę. Uśmiechnęłam się lekko, przechylając głowę.
Odstawiłam słoik na blat y wyrzuciłam ręce do góry, przeciągając się tak, że moje mięśnie dały o sobie znać.
- Nie może być aż tak źle.
- Spróbuj - mówiąc to podstawił mi pod nos suchego, ciepłego naleśnika. Oderwałam mały kawałek, wsadzając go do ust. Był słodki i rozpływał się w ustach.
- Kłamca. Od dzisiaj - uniosłam palec w ruchu postanowienia - Ty robisz naleśniki/
- Tak jest, pani kapitan - westchnął, odkładając jedzenie na talerz, który z kolei odsunął na drugi koniec blatu. Wyłączył gaz i leniwym krokiem podszedł do mnie.
- Mieliśmy zjeść śniadanie - zauważyłam, kiedy stanął między moimi nogami, chwytając dłońmi moje uda.
- Naprawdę? - spytał, całując mnie delikatnie za uchem. Zadrżała
m, owijając wokół palców sznurki jego dresów.
- Mh-mh...
- Jak bardzo jesteś głodna? - wyszeptał, wsuwając dłonie pod moją-cóż, jego - koszulkę. Czułam jego usta na swojej szyi, które współgrały z gorącym oddechem.
- Bardzo.. Jace, proszę...
Nie odpowiedział mi. Tylko przyciągnął do siebie, jedną dłonią chwytając mój tyłek, drugą wplątując we włosy. Jęknęłam, łącząc ze sobą nasze usta, kiedy wyszedł z kuchni, w cudowny sposób wpadając do trzeciej na lewo sypialni.
- Kiedy oglądałem to miejsce, zdążyłem pospacerować po mieście. Znalazłem nawet fajną restaurację, kilka alejek stąd.
Wciągnęłam na siebie luźną, białą sukienkę, dołączając do tego czarne trampki przed kostkę. Włosy musiałam rozczesać i związać,bo było zdecydowania za ciepło na cokolwiek innego.
Jace wyglądał cudownie w jeansowych spodniach do kolan, białej koszulce i białych trampkach. Włosy pozostawił rozczochrane, odkąd ostatni raz mocno wplątałam w nie palce. Zarumieniona podrapałam się lekko po ramieniu, w miejscu gdzie widniała złotawa Runa Ślubna.
- W porządku, idziemy - uśmiechnął się, obejmując mnie ramieniem wokół szyi. Przycisnęłam się do jego boku, wdychając cudowną mieszankę - mydła, dezodorantu i Jace'a.
- To tutaj.
Weszłam za nim do niewielkiej restauracji, udekorowanej w czerwone barwy. Usiedliśmy przy dwuosobowym stoliku, postawionym tuż przy oknie.
- Tu jest cudownie - westchnęłam, oddychając głęboko.
- Co ty na to, żebyśmy tu wrócili?
- Zmarszczyłam lekko nos, na co wybuchnął śmiechem.
- Myślałam o innym miejscu. Francja. Australia. Chiny.
- Och, no weź, każdy chińczyk wygląda tak samo!
Uderzyłam go lekko w ramię, w momencie kiedy przyszedł kelner. Tak naprawdę, nie byłam głodna. Poprosiłam tylko o wodę, w ostatnim momencie przypominając sobie, że jestem w ciąży.
- Och, wodę? - jęknął Jace, który z kolei zamówił sobie wino.
- Nie mam ochoty na wino - wzruszyłam ramionami, wypominając sobie pytanie Isabelle.
"Powiedziałaś mu?"
Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, starając się skupić na słowach Jace'a, którymi kompletnie w tamtym momencie nie byłam zainteresowana.
****
Rozglądam się nerwowo po ogromnym pokoju, w którym światło padało tylko na mnie. Czułam, jakbym miała na sobie ogromny ciężar.
Rozejrzałam się dookoła, starając się wydobyć z siebie jakieś słowo. Nadaremnie.
Zamarłam, kiedy dostrzegłam przed sobą Lilith. Miała na sobie białą sukienkę, z ubrudzonymi błotem rękawami, brzuchem i piersią.
- Zawsze dostaję to, czego chcę - syknęła.
Upadłam na kolana, kiedy przy jej boku stanął ten sam chłopczyk, który kilka dni temu ukazał się w moich snach. Teraz uświadomiłam sobie, że oboje nie są ubrudzeni błotem, tylko krwią. Dziecko uśmiechnęło się do mnie, kiedy Lilith poczochrała jego złotą czuprynę. Przytulił się do jej nogi, spoglądając na mnie swoimi czarnymi oczami spod gęstych rzęs.
- Witaj, mamusiu.
****
- Cholera! Clary - poczułam, jak Jace potrząsa moimi ramionami. Otworzyłam gwałtownie oczy, podnosząc się i omal go przy tym nie uderzając.
Byłam w mieszkaniu. Tym samym co Jace. Nie było krwi. Nie było Lilith.
Byłam bezpieczna.
Mimo to rozpłakałam się, chowając twarz w dłoniach.
- Clary.. Clary, kochanie, co się dzieje? - spytał ewidentnie zmartwiony, przytulając mnie do siebie.
Och, Jace, przepraszam.
- To był tylko zły sen. Już.. Shhh... Wszystko dobrze...
Schowałam twarz w jego dłoniach. Jego koszulka którą miałam na sobie kleiła mi się do pleców. Zacisnęłam palce na jego nadgarstku, kiedy on wolną dłonią gładził moje włosy.
- To tylko zły sen - powtórzył, ale ja doskonale wiedziałam, że to tylko ostrzeżenie.
Już było za późno.
Musiałam mu powiedzieć.
- Jace, tak bardzo cię przepraszam! - wybuchnęłam płaczem, czując jak nagle się napiął.
- Clary, o czym ty..
- Proszę cię, nie zostawiaj mnie! Błagam, nie zostawiaj mnie..!
- Clary... - odsunął mnie delikatnie, acz stanowczo. Widziałam w jego oczach strach i ból - Clary, co się dzieje?
- Tak bardzo przepraszam - szepnęłam, kręcąc głową. Zabrał dłoń z mojego policzka, prostując się.
- Czy ty... Ty mnie.. - zamilkł, ale doskonale wiedziałam, co ma na myśli.
- Nie! Ja... - przygryzłam wargę, wplątując agresywnie palce we własne włosy. Schowałam głowę między kolana, bojąc się jego reakcji - Jestem w ciąży, Jace - wyszeptałam, a moje serce zamarło.
Kurwa mać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O booże :O powiedziała mu...ciekawe co on zrobi !! Daawaj szybko neexta !!!!! <3 <3
OdpowiedzUsuńPowiedziała mu *--* Nareszczie , tak sie ciesze
OdpowiedzUsuńCiekawe co on jej powie O.O rozdział I-DE-AL-NY <3
No! Wreszcie. Mu. Powiedziała. YEAH!!! A on ma się cieszyć!!! Okay? Rozumiemy się? XD
OdpowiedzUsuńPS. Dodasz dziś next??? Proszę proszę, proszę, proszę proszę...
Rozdział NIEZIEMSKI <3 <3 <3 I NARESZCIE MU POWIEDZIAŁA <3 PLIIIS DODAJ NEXTA JAK NAJSZYBCEJ BO UMRĘ !
OdpowiedzUsuńO Boże! Ona mu powiedziała! Mam nadzieje, że Jace będzie się cieszyć ;) Kiedy next?!
OdpowiedzUsuńBoski rozdział. W końcu mu powiedziała. Ale jak można skończyć w takim momencie! Z zniecierpliwieniem czekam na next.
OdpowiedzUsuńOch, biedna Clary :( Ale mam nadzieje że Jace nie będzie zły :/
OdpowiedzUsuń/Paulaaa
Cudo Jace ma się cieszyć. Biedna Clary czeka na next
OdpowiedzUsuńomg ZAJEBISTE!!!!! BLAGAM DAJ SZYBKO NEXTA! Jezu kocham Twoj sposob pisania! Naprawde uwielbiam uwielbiam uwielbiam i jesli kiedy wydasz ksiazke to bede pierwsza ktora ja kupi! Czekam i jeszcze raz czekam. Zycze weny i pozdrawiam. Mam nadzieje ze dasz w ten weekend nexta. Prosze daj znac kiedy:) /Bunia
OdpowiedzUsuńOna mu powiedziała, powiedziała, ona nareszcie mu powiedziała... Błagam dodaj jak najszybciej nexta... tylko niech Jace jej pomoże a nie zostawi...
OdpowiedzUsuńA i życzę dużo weny
Kocham ten blog! Rozdział cudowny, ale to chyba nic nowego, bo wszystko co twoje jest cudowne. Clary mu powiedziała! Tylko Jace ma się cieszyć, tak? I wszystko ma być dobrze. Czekam na następny (mam nadzieję, że szybka się pojawi) i życzę weny.
OdpowiedzUsuń