sobota, 28 marca 2015

27. Nigdy dotąd nie stanowiło to dla ciebie problemu.


Clary




Trzy miesiące później






- Ugh, to naprawdę niedorzeczne - skrzywiłam się, kiedy piłam już chyba trzecią herbatę tego popołudnia. Podobno zielona dobrze działała na mnie i na dziecko, ale nie na mój żołądek i kubki smakowe.

- Niedługo zacznę to zwracać - jęknęłam, bo smak napoju dosłownie zbierał mnie na mdłości. Zerknęłam na swój wydęty brzuch, delikatnie go głaszcząc - Nie masz nic przeciwko, kochanie?

- Porozmawiasz sobie z nim o tym, kiedy już rzeczywiście będzie miał do powiedzenia - powiedziała Maryse, podsuwając mi porcję warzyw.

- Maryse, będę wyglądała gorzej niż źle - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach.

- Musisz się zdrowo odżywiać.

- Wiem - mruknęłam, odgarniając włosy za ucho.

Odkąd ona i mój ojciec dowiedzieli się, że jestem w ciąży, od ich reakcji po zamartwianie się, są dosłownie gorsi niż niejedna kobieta w zaawansowanej ciąży. Gorsi niż ja.



" - Musimy wam coś powiedzieć.

Ścisnęłam dłoń Jace'a, kiedy staliśmy w jadalni, przy wspólnym obiedzie. Oczy wszystkich zwróciły się na nas. Poczułam wpływający na moją twarz rumieniec.

- Hm, ja... - zaczęłam, nie za bardzo pewna czy za chwilę nie zemdleję.

Jace przyciągnął mnie do siebie, a ja nabrałam pewności.

- My.. - zaczęłam ponownie, ale Isabelle się wtrąciła.

- Och, na miłość boską, tak trudno ci się pochwalić, że zrobiliście ze mnie ciotkę?!"



Cóż, przekazanie tej informacji było naprawdę nietypowe, z dodatkowym udziałem Isabelle.
Maryse przejęła rolę mojej opiekunki, tak jak poprosił ją mój ojciec. Był niezwykle przejęty i na każdym kroku mówi mi że mam być ostrożna i nie pakować się w niepotrzebne kłopoty.

- Widziałaś może Jace'a? - spytałam, kiedy kończyła gotować obiad dla wszystkich.

- Mieli mieć trening.

Kiwnęłam głową, zeskakując ostrożnie z krzesła. Dotknęłam brzucha, uśmiechając się lekko.

- Idę zobaczyć co robią - powiedziałam do Maryse i zanim zdążyła mi odpowiedzieć, byłam już na korytarzu, idąc powoli w stronę sali treningowej.
Drzwi były otwarte, więc doskonale słyszałam odgłosy uderzanych o siebie sztyletów, bicz Isabelle i okrzyki walki.

Na sali byli wszyscy. Jace trenował z Alekiem, Will z Tomem a Isabelle dawała popalić Camille. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy poczułam delikatny skurcz w dole brzucha.

- Auć - syknęłam, głaszcząc się tam, gdzie mnie zabolało - Wolnego mój drogi.

- Clary!

Spojrzałam na Isabelle, która wesoło pomachała w moją stronę. Uśmiechnęłam się i również odmachałam, dostrzegając na twarzy Camille zniecierpliwienie.
Cóż, dla niej nie byłam tu mile widziana.

Jace na dźwięk mojego imienia obejrzał się, lekko zaniepokojony.
Ugh, kolejny ostrożny.

Przerwał na chwilę trening i podbiegł do mnie, starając się zapanować nad nierównym oddechem i uśmiechnąć się lekko.

- Hej - wydyszał, kiedy był już tylko krok ode mnie.

- Hej - przywitałam się i wspięłam na palce, całując go lekko w usta. Dotknął delikatnie mojej twarzy oddając pocałunek, ale szybko się odsunął. Wydęłam niezadowolona wargi, na co parsknął śmiechem.

- Coś się stało?

- Musiało się coś stać, żebym przyszła do własnego męża? - spytałam, obejmując go w pasie. Pokręcił głową,

- Więc wszystko dobrze?

- Tak - mruknęłam, lekko zniecierpliwiona. Chciałam znów go pocałować, ale zrobił dziwny unik i zamiast tego oparł swoje czoło o moje.

- Mam trening - wyjaśnił, kreśląc kciukiem kółka na moim policzku.

- Nigdy dotąd nie stanowiło to dla ciebie problemu - westchnęłam, odwracając wzrok.

- Clary...

- Nie ważne - zabrałam dłonie z jego bioder, dopiero teraz orientując się, że nie ma koszulki. Zerknęłam na Camille, która ewidentnie obłapiała go wzrokiem.

- Camille ma fajny widok - rzuciłam i szybko pocałowałam go w policzek, po czym odwróciłam się i po prostu wyszłam.





***



- Co się dzieje z tobą i Jace'm?

Wzruszyłam ramionami, kiedy Isabelle już chyba trzeci raz zadała mi to pytanie.

- Chyba zaczyna mieć problem z samym dotykaniem mnie.

Dziewczyna usiadła obok mnie, obejmując mnie wokół szyi ramieniem.

- Nie prawda. Po prostu się martwi. Po tym, jak Magnus i Sophie opowiedzieli nam kiedyś o twojej mamie... Po prostu nie chce cię narażać.

Prychnęłam, przewracając oczami.

- To dopiero piąty miesiąc, a wy traktujecie mnie jakbym miała zaraz urodzić.

- Może i tak. Ale po prostu każdy się martwi.

- Traktuje mnie jak obcą. A Camille stara się to wykorzystać - warknęłam, czując jak zaczynają mnie piec oczy.

- Clary.. On nigdy cię nie zrani.

- Ale ona tak - wyszeptałam, podnosząc się z kanapy. Isabelle patrzyła na mnie z troską.

A co? Było inaczej?

- Potrzebuję go. A on.. - machnęłam ręką, pilnując tylko tego, aby się nie rozpłakać - Nie czuję, żeby przy mnie był, rozumiesz?

- Clary...

Wtedy do jej pokoju wpadł Alec. Był zdyszany i poddenerwowany. Isabelle podniosła się gwałtownie, kiedy chłopak uspokoił się, bo zobaczył mnie przy jej boku.

- ALec? Co się dzieje?

- Jonathan i Damon. Oni.. Zniknęli.






***




- Jak to "uciekli"? - pisnęłam, kiedy wszyscy zebraliśmy się w jadalni.

Jace uporczywie przytulał mnie do siebie, tak że byłam oparta plecami o jego pierś. Zaciskałam dłonie na jego nadgarstkach, czując jak krew buzuje w moich żyłach.

- Clave nie umie tego wytłumaczyć - Robert pokręcił głową, również zestresowany.

Ale ja umiem.

- To ona. Lilith. To ona ich uwolniła - wyszeptałam zszokowana.

Moje sny.
Chłopiec z krwią wypływającą z ust.
Moja ciąża.
Ucieczka mojego brata.

"Zawsze dostaję to, czego chce".

Wypuściłam z siebie drżący oddech, kiedy mój ojciec potarł swój podbródek.

- Na razie nie jest bezpiecznie w Instytucie. Musimy przenieść się w różne miejsca.

- Zaraz.. To znaczy że mamy się rozdzielić? - spytała ostrożnie Camille, lekko zaniepokojona.

- Przynajmniej na trzy grupy - wyjaśniła Maryse - Pierwszą grupą będzie Jace, Clary, Camille oraz Alec z Magnusem i Sophie. Drugą Isabelle, Will i Tom z Valentinem. Ja i Robert będziemy trzecią grupą.

- Gdzie będziemy się przenosić? - spytałam.

- Nie możemy o tym mówić - pokręcił głową Robert - Dzisiaj wieczorem otwieramy portale. Nie zabierajcie nic oprócz stel i sztyletów. Wszystko inne załatwimy na miejscu.










***







Okazało się, że miejscem w jakie przeniesiono naszą grupę, był niewielki, drewniany domek, położony w Forks.
Wokół otaczał go las, który idealnie odgradzał nas od reszty świata.

- Są trzy pokoje - westchnął Magnus, opierając się o kolumnę z drewnianej belki - Ktoś będzie musiał spać w salonie.

- Mogę ja - zaoferował się Alec, stawiając swoją torbę z bronią przy kanapie. Podskoczył na niej parę razy, uśmiechając się - Nie jest najgorzej.

Jace pociągnął mnie delikatnie za sobą, kierując nas w stronę schodów. Oparłam dłoń na swoim wydętym brzuchu, kiedy byliśmy już w połowie drogi.

- Wszystko dobrze? - zapytał, kiedy zobaczył co zrobiłam.

- Tak? - mruknęłam.

- Jesteś na mnie zła? - uniósł brwi w zdziwieniu, kiedy uchylił pierwsze drzwi na prawo. W malutkim pokoju postawiono duże, dwuosobowe łóżko i komodę z czterema szufladami.

Położyłam swoją stelę i dwa sztylety na niej, siadając na łóżku. Było miękkie, a ja zrobiłam się nagle zmęczona.

- Powiesz mi o co chodzi?

Spojrzałam na blondyna, który stał u moich nóg. Przekręciłam się na bok, chowając twarz za ramieniem.

- Nie mam ochoty rozmawiać.

Poczułam, jak kładzie dłonie po obu stronach mojego ciała. Nachyliłam się ku niemu, wpatrując się w jego złote oczy. Tak bardzo go kochałam. Potrzebowałam. I nie miałam zamiaru przejmować się czymkolwiek.
Objęłam jego twarz dłońmi i pociągając go za sobą upadłam z powrotem na plecy. Jace wylądował na mnie, jednak praktycznie mnie nie dotykając. Przesunął się na bok, pogłębiając lekko pocałunek, ale czułam, jak się hamuje.
Ugh, nienawidzę tego.
Odsunął się po chwili, oddychając głęboko. Zmarszczyłam nos i brwi, odrywając dłonie od jego policzków, aby położyć je przy swojej głowie.

- Właśnie o to - mruknęłam.

- Co?

- O to, że zbyt szybko wszystko kończysz - żachnęłam się, odpychając go od siebie - Idź do Camille, może potrzebuje pomocy z rozpakowaniem.

Zmarszczył brwi, ale i tak podniósł się z łóżka, poprawiając potargane włosy.

- Naprawdę, nie wiem co się z tobą ostatnio dzieje.

Przewróciłam oczami, przewracając się na bok. Moje oczy natrafiły na duże okno, które wychodziło na las. Kołyszące się drzewa uspokoiły mnie trochę, pozwalając zamknąć oczy i odpłynąć.







Ocknęłam się, kiedy widok za oknem był całkowicie czarny. Musiał być już późny wieczór, bo Jace'a jeszcze nie było w pokoju. Leniwie podniosłam się z łóżka, przeciągając się lekko. Mięśnie karku mnie lekko zabolały, ale nie zwróciłam na to uwagi.

Przez uchylone drzwi, dostrzegłam dostające się z dołu światło. Powietrze przeszywały ciche śmiechy chłopaków i Camille.

Wyszłam i po cichu pokonałam korytarz oraz drewniane schody. Śmiechy nasilały się z każdym moim krokiem. Kiedy wpadłam w smugę światła rzucaną przez kuchenną lampę, dostrzegłam Aleca cedzącego makaron oraz Jace'a i Camille obrzucających się mąką.

Poczułam ukłucie w sercu. Mój ukochany wydawał się być rozluźniony i beztroski. I to w towarzystwie Camille.

Dziewczyna umazała go białym proszkiem po ramieniu. Nie dostrzegli mnie. To pewnie dlatego Jace uroczo potargał jej włosy brudnymi dłońmi, a ona chcąc się odegrać, ujęła jego twarz, kreśląc kciukami kółka na jego policzkach. Ciągle się śmiali. Wyglądało to tak, jakby zaraz mieli rzucić się na siebie i wepchnąć sobie nawzajem języki do ust.

Przygryzłam wargę kiedy pierwszy dostrzegł mnie Alec. Zaniepokojony trącił łokciem Jace'a, wskazując w moją stronę. Blondyn natychmiast spoważniał, zabierając dłonie od Camille. Ona również się odsunęła, ale z uśmiechem triumfu, a nie z zakłopotaniem.

- Clary.. - zaczął blondyn, ale ja uśmiechnęłam się smutno, odwracając na pięcie. Szybkim krokiem zaczęłam wracać do pokoju, czując że w kącikach oczu zbierają mi się dawno wyczekiwane łzy.

- Clary! - powtórzył Jace, kiedy był w połowie schodów a ja weszłam już do pokoju, stając przed łóżkiem. Zaciskałam palce tak mocno, że prawdopodobnie na wnętrzu mojej dłoni pozostały odciski paznokci.

- Clary - szepnął, kiedy wpadł do pokoju. Odwróciłam się do niego, posyłając sztucznie rozbawione spojrzenie.

- Teraz rozumiem.

- O czym ty mówisz?

-Błagam, nie udawaj, Jace! - podniosłam głos, nie zważając na stojących na dole Aleca i Camille - Doskonale widzę jak na nią patrzysz! - wrzasnęłam, wplątując palce we włosy - To przez to jak wyglądam?! Brzydzisz się mnie?! Dlatego mnie nie dotykasz?!

- Co ty bredzisz do cholery?!

- To oczywiste! Jest chuda! I pusta w środku, nie to co ja! - wskazałam na siebie - Ona nie musi się niczym ograniczać, racja?!

- Sądzisz, że chciałbym zaliczyć kogoś innego, bo nie jestem w stanie wytrzymać bez seksu dłuższy okres?!

- Nie wiem! - wyrzuciłam ramiona do góry, odwracając się do niego tyłem. Chciałam iść i uderzyć Camille prosto w twarz, za to jak wykorzystuje ostatnie oddalenie się Jace'a ode mnie.

Poczułam, jak obejmuje mnie ramionami i odwraca przodem do siebie.

- Nigdy. Nie. Zaryzykuję. Straty ciebie - szepnął, gładząc kciukiem moją dolną wargę - Zbyt cię kocham. I dla ciebie wytrzymam nawet dwa razy dłużej. Teraz nie zbliżam się tak do ciebie, bo.. - spuścił na chwilę wzrok, kręcąc głową - Nie potrafiłbym się oprzeć. Jestem ciebie niesamowicie spragniony, księżniczko. Ale nie chcę go skrzywdzić.

Wyglądał tak niewinnie i wiarygodnie, a mi zrobiło się głupio. Przecież on mnie kochał. A ja jego. Ponad wszystko.

- I to nie ma nic wspólnego  z tym, jak wyglądam? - szepnęłam, kładąc dłonie na jego biodrach.

- Zawsze wyglądasz idealnie. I nie masz nawet prawa sądzić, że jest jakikolwiek inny powód niż ten, że nie chcę narazić małego. Albo małej.

Uśmiechnęłam się lekko, przytulając policzek do jego torsu.

- Nie kłóćmy się już - szepnęłam, podciągając się ku niemu. Zmarszczyłam brwi, kiedy on odsunął się, kręcąc głową.

- Naprawdę się nie powstrzymam. Nie chcę zrobić mu.. Jej.. Krzywdy - odparł, gładząc lekko mój brzuch.

- Potrzebuję cię - oznajmiłam cichutko, spuszczając wzrok.

- Och, cierpliwości. Kiedy już twoja idealna kopia zdecyduje się wyjść na zewnątrz, będziesz mnie błagać, żebym przestał - zamruczał, oddychając mi ciężko do ucha - Ale nie zrobię tego, kochanie. Nie po tak długim czasie.

Poczułam rosnące pożądanie w całym ciele. Czy on to robił specjalnie?

- Skąd wiesz, że będzie moją kopią?

- Bo zwykle geny tych piękniejszych, przechodzą na dziecko.

Przewróciłam oczami, uśmiechając się szeroko.

- A chociaż mały całus? - spytałam, pokazując niewielką odległość między moim kciukiem a palcem wskazującym.

Przytulił dłoń do mojego policzka, w momencie kiedy ja objęłam jego kark. Kiedy nasze usta w końcu się zetknęły, pocałowałam go najdelikatniej jak umiałam, aby nie kusić ani siebie, ani jego. Odwzajemnił pocałunek, uśmiechając się delikatnie.

Czemu właściwie ja go tak strasznie kocham?









Hm, ostatnio jedna z was przypomniała mi o dawnej zabawie, a dokładniej pytaniach, jakie wam zadawałam. 


Cóż, oto kolejne: czy macie znajomych, którym poleciliście mojego bloga, a teraz czytają go razem z wami?  :)

I jeszcze jedna WAŻNA INFORMACJA. Przewiduję jeszcze 8-9 rozdziałów i... Cóż, wszystko ma swój początek i koniec, "Miasto Cieni" również :')
Jeśli czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad.





9 komentarzy:

  1. TY CHCESZ ZAKOŃCZYĆ MIASTO CIENI?!?!?!??!?!??!?!??!?! :"( Będę płakać :'(

    Rozdział genialny! Oj Camille szykuj się na powolną i bardzo męczącą śmierć... błahahah!!!!!

    Czekam na next! *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział. Camille jest okropna. Wiem, że w końcu musiał przyjść czas na zakończenie ale będzie mi brakowało tego bloga, na szczęście jeszcze te pare rozdziałów prze nami. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieee! Niee! I jeszcze raz NIEE! Coś czuje, że będę płakać i to baardzo długo! Prosze nie rób tego ;((( a chociaż chcesz jeszcze coś pisać po Mieście Cieni, bo jak nie to będzie mi strasznie przykro ;(((

    A co do rozdziału to super ;) fajnie, że im powiedzieli xd
    PS. Jak będzie chłopoec to możesz go nazwać Will a jak dziewczynka to Cassie xd ale to tylko sugestie xd duuużo weny <3 / Wierna ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział genialny, a pytanie Iz gdy chcieli powiedzieć o dziecku mnie rozwaliło XD
    Co do pytania: nie, chyba nie polecałam. Głównie dlatego, że z moich znajomych DA czytały... Może dwie osoby (kilka oglądało film, ale nie czytają o tym blogów), z czego jedna prowadzi ze mną naszego bloga i czyta, a druga znalazła go przez polecane u nas. Liczy się??? ;-)
    Jak to zakończyć MC?!?!?! Nie, nie możesz, nie jestem na to gotowa, ja się po prostu załamię jeśli go zakończysz, nie możesz, błagam, wymyśl coś... (łka przejmująco) Jest jakiś sposób, by przekonać cię do kontynuowania bloga??? ='(
    Wera

    OdpowiedzUsuń
  5. NIE...NA...WI...DZĘ....CAMILLE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! SUKA, DZIWKA, JĘDZA, ŻMIJA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Szykuj się na wojna, kochana, bo Jace cię ni uratuję !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    PS. NIE WAŻ SIĘ KOŃCZYĆ TEGO BLOGA !!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. NIEEEEEEEEEEEEEEEE NIE MOŻESZ TEGO SKĄCZYĆ NIE RUB MI TEGO NAM BŁAGAM !!!!! Ja tego nie przeżyję umrę i to będzie mój koniec ale błagam nie tego bloga :'''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''(

    OdpowiedzUsuń
  7. O nienchcesz zakończyć miasto cieni o nie nie nie!
    Eh moi znajomi nie czytają nie libia czytac wola isc na piwo-.- dla nich 8 książek przez 2 miesiące to dużo A pfff to malutko a ja nie mam czasu na więcej T.T

    OdpowiedzUsuń
  8. Błagam Cię! Zabij Camille w jakiś perfidny i brutalny sposób! I nie kończy "Miasta Cieni" nie umiem bez tego żyć! Możesz opisać ich życie 15 lat później tylko nie kończ pisać tego bloga! Uzależniłam się! A rozdział jak zwykle przecudownyyyyyy :333333 :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie! Prosze Cię nie kończ z tym blogiem xd ja tak pokochałam ten blog i się od niego uzależniłam ;) piszesz cudowne rozdziały i nie wyobrażam sobie dnia bez wchodzenia na twojego bloga i nie czekania na kolejny rozdział ;) piszesz tak cudownie a ja może niewiele komentuje ale tylko dlatego, że mój komentarz ograniczałby się do tych słòw: Super albo Nieziemski ;) Mam nadzieje, że gdy przeczytasz te wszystkie komentarze to przemyślisz swoją decyzje <3

    OdpowiedzUsuń