Clary
Patrzyłam na zmianę na nowo poznanego Davida i Isabelle. Wpatrywała się w chłopaka z osłupieniem, które z każdą sekundą przeradzało się w nienawiść.
- Co tu robisz do cholery? - syknęła, chwytając mój nadgarstek.
- Pracuje?
Przewróciła oczami i dość gwałtownie pociągnęła mnie za sobą.
- Auć! Isabelle!
- Zmieniłam zdanie. Nie kupię żadnej - warknęła, zasłaniając się za zasłonką, po czym przebrała się i odwiesiła kreacje na miejsce.
- Zwariowałaś? - szepnęłam, kiedy wyszłyśmy ze sklepu.
- Nigdy więcej tu nie wracamy!
- Ale, Isabelle..
- Nie ważne - westchnęła, zatrzymując się na środku galerii - Muszę coś jeszcze załatwić. Spotkamy się tu za pół godziny?
Kiwnęłam głową. Ja też miałam coś do załatwienia.
- O piętnastej tutaj.
Skręciłam w trzecią alejkę. Jak na aptekę, pomieszczenie było ogromne z dużym asortymentem. Mój wzrok napotkał biało-niebieskie pudełeczka, ustawione na dwóch półkach.
Sięgnęłam po jedno, z trudem utrzymując je w drżącej dłoni. Moje oczy z trudem rozpoznawały dwa, krótkie słowa.
TEST CIĄŻOWY.
Wzięłam głęboki oddech, rzucając okiem na resztę pudełek. Na wszelki wypadek, wzięłam jeszcze dwa, po czym skierowałam się do kasy. Całe szczęście nie było kolejek. Kobieta za ladą spojrzała na mnie krzywo, ale posłusznie przesunęła opakowaniami po liczniku. Wyciągnęłam pięciodolarowy banknot po czym zapakowałam wszystko do swojej torebki.
Zerknęłam na zegarek - miałam jeszcze dwadzieścia minut. Nie było sensu czekać tyle na Isabelle. Dostrzegłam w oddali tabliczkę prowadzącą do toalet. Poprawiłam pasek torebki, oddychając spokojnie.
No to ruszamy.
Zamknęłam za sobą zamek, po czym usiadłam na desce toaletowej. Serce biło mi poza pierś, a puls czułam w tylnej części czaszki. To się naprawdę działo.
Drżącymi palcami rozpakowałam pierwsze pudełko, wyjmując biały pasek. Przymknęłam oczy, jeszcze raz na spokojnie zastanawiając się, czy moje przypuszczenia są prawdziwe. Ale ten pieprzony okres spóźniał się już dwadzieścia dni! To nie było normalne. Wzrokiem szybko przeleciałam instrukcję, połykając najważniejsze informacje. Wydawało się być łatwe.
Oparłam głowę o chłodne kafelki, starając się zapanować nad oddechem.
- Okay - szepnęłam, podnosząc się na nogi.
Stałam przed ogromnym lustrem, odliczając kolejne minuty. Bałam się na to spojrzeć. Bałam się swojej własnej reakcji.
Podskoczyłam, kiedy mój telefon zawibrował.
"Isabelle :)"
- Halo? - szepnęłam, podnosząc telefon do ucha.
- Gdzie jesteś? Czekam tu na ciebie dziesięć minut.
Zerknęłam na zegar - cholera, jak to możliwe że tak długo tu siedzę?!
- Ehm.. Zaraz będę.
Nie czekając na jej odpowiedź rozłączyłam się, wrzucając komórkę do torby. To samo zrobiłam z testem - zobaczę wynik po powrocie do domu. Niemal wybiegłam z toalety i skierowałam się w miejsce umówione z Isabelle.
- Nic nie kupiłam - jęknęła, związując włosy w kucyk. Wracałyśmy już jedną z nowojorskich alejek, przepełnionych małymi restauracjami i innymi sklepikami
- Bo zrezygowałaś z tamtego sklepu - przewróciłam oczami, po czym pytanie nasunęło mi się na myśl - Izzy, kim był ten chłopak?
- Nikim szczególnym - warknęła, krzyżując ramiona na piersi.
- Co? Nie żartuj. Wybiegłaś ze sklepu jak opętana. To twój były, czy co?
Zaśmiała się, jednak bez krzty wesołości. Pokręciła głową, z trudem skupiając na mnie wzrok.
- Nie. Nie mój. On.. On kiedyś był z Alekiem.
Zatrzymałam się raptownie, ciągnąc ją za łokieć.
- Co takiego?
- Nie chcę do tego wracać. Ale to, jak zranił mojego brata - spuściła wzrok, zaciskając palce - Nigdy mu tego nie wybaczę. Wiesz czemu się rozstali? - szepnęła, prychając - Davidowi odwidziało się bycie homoseksualistą. Nagle stał się stuprocentowym hetero. Od tak - pstryknęła palcami - Alec niesamowicie po nim cierpiał. Naprawdę mocno go kochał. Ale najwidoczniej za mocno - wydusiła, hamując łzy.
Zamrugałam kilka razy, upewniając się że to co się dzieje, to prawda.
- Żałuję, że mu nie przywaliłam. Że nie wykrzyczałam jak bardzo go nienawidzę. Za to, co zrobił mojemu bratu.
Potarłam delikatnie jej ramie, chcąc ją pocieszyć.
- Nie ważne. Możemy iść? - spytała, odwracając wzrok.
- Jasne - szepnęłam, chwytając ją pod ramię, po czym ruszyłyśmy do domu.
W Instytucie każda z nas poszła w swoją stronę. Jace całe szczęście miał kolejny trening. Zamknęłam się w łazience, rzucając torbę na biały blat. Wypadło z niej kilka rzeczy, w tym biały test. Poczułam, jak serce uderza mi o żebra.
Wzięłam kilka głębokich oddechów, po czym chwyciłam biały pasek i nie patrząc na niego, usiadłam na toalecie.
Obracałam biały pasek w dłoni, odliczając mijające sekundy. Mogłabym to odkładać w nieskończoność, ale nie mogłam. Podskoczyłam, na głośne pukanie i wołanie Isabelle.
- Clary? Jesteś tam? Wołam cię od pięciu minut. Jeśli zaraz mi nie otworzysz drzwi..
- Isabelle, zaraz - jęknęłam, odchylając się do tyłu.
- Czy ty mi aby nie każesz powtarzać?
Przewróciłam oczami, niechętnie się podnosząc.
Skoro muszę to komuś powiedzieć, chcę żeby to Isabelle była pierwsza.
Przekręciłam zamek, wpuszczając ją do środka.
- Co ty robisz? - syknęła, zamykając za sobą drzwi - Szukam cię od...
Przerwała, kiedy wyciągnęłam w jej stronę biały pasek. Uniosła zdziwiona brwi w pytającym geście.
- Spójrz. Spójrz i mi powiedz.
Zdezorientowana wzięła ode mnie test i dopiero po chwili się zorientowała, co to.
- Ty..
- Po prostu mi powiedz!
Zobaczyłam, że cała się spięła, kiedy spuściła wzrok na test. Wstrzymałam oddech, zaciskając palce na bokach.
Raz.
Dwa.
Trzy.
- Wygląda na to, że za kilka miesięcy, będziesz miała małego, biegającego Jace'a - wydusiła, odwracając pasek aby ukazać mi niebieski plus.
Poczułam, jak opuszczają mnie wszystkie siły. Nogi ugięły się pode mną, tak że upadłam na kolana, potem na tyłek, siadając pod ścianą.
- Clary - pisnęła, kucając obok mnie. Widząc mój stan, rozejrzała się dookoła, jakby czegoś szukała.
- Kupiłaś więcej? Może źle to wykonałaś? Albo...
- Isabelle, nie miałam okresu pieprzone półtora miesiąca! - wrzasnęłam, nie zważając na to, czy ktoś mnie słyszy.
Wytrzeszczyła oczy, zakrywając dłonią usta.
Zamknęłam oczy, czując jak po policzkach spływają mi łzy.
To nie mogło się dziać. Raz już się to skończyło tragedią. Nie byłam w stanie przejść przez to drugi raz.
- Clary. Clary, shh, nie płacz - szepnęła Isabelle, przytulając mnie do siebie - Błagam, nie płacz.
- Isabelle, co ja powiem Jace'owi? - załkałam, chowając twarz w jej szyi - On mnie znienawidzi!
- Nie mów tak nawet - odsunęła się, aby otrzeć mi łzy. Sama je hamowała - Nie masz prawa tak chociażby myśleć.
- Isabelle, on nie cierpiał, kiedy ostatnim razem.. - pokręciłam głową, odpychając od siebie tamte wspomnienia - Przecież to nie ma sensu. Jak ja mu to powiem?!
- Uspokój się - wyszeptała, głaszcząc mnie po głowie -Powiesz mu po weselu.
- Co?
- Clary, wyobrażasz sobie napiętą atmosferę przed ślubem? Ja nie za bardzo.
- Mam to ukrywać? A co mu powiem za trzy miesiące? Że mnie wzdęło?!
- Powiesz mu kilka dni po ceremonii. To najlepsze wyjście - powiedziała ciszej.
Najlepsze wyjście? Oszukiwanie go?
Potarłam twarz, biorąc głębokie, drżące oddechy.
Cóż, w tym wypadku, to chyba najlepsze wyjście.
20 marca
- I jak? - spytała, okręcając się wokół własnej osi. Uśmiechnęłam się, przechylając głowę.
- Cudowna.
Dzisiaj trwał dzień bez Jace'a. Odliczałam tylko godziny aż w końcu go zobaczę. Dalej denerwowałam się tym, jak zareaguje kiedy już mu powiem.
- Isabelle.. Jak wytłumaczę się tym, że nie będę piła na własnym ślubie?
- Dlaczego nie?
Strzeliłam jej spojrzenie mówiące "serio?", na co przewróciła oczami.
- Och, jeden czy dwa kieliszki wina ci nie zaszkodzą. Zresztą, nie sądzę, aby Jace zapragnął się długo tobą dzielić z innymi gośćmi.
Uśmiechnęłam się, opierając o wygodny fotel w pokoju Isabelle.
- Nie mogę się doczekać, aż jutro się tobą zajmę - potarła o siebie dłonie - Musisz wcześnie wstać.
- Ugh, jak bardzo wcześnie? - jęknęłam, bojąc się tej odpowiedzi.
- Dziewiąta to maksymalnie. Prysznic, włosy, paznokcie, makijaż, ach i gorset - parsknęła śmiechem, ale ta część garderoby wcale mi nie odpowiadała - No i sukienka. Na szesnastą mamy się wyrobić.
Kiwnęłam głową, zerkając w stronę zegara. To będzie długie, jedenaście godzin.
***
- Masz - rzuciła poduszką w moją stronę, kiedy zajęłam już lewą połówkę łóżka. Ustaliliśmy, że to ja przeniosę się na ten jeden dzień i zanocuję w pokoju młodej Lightwood.
- Jest dopiero dziesiąta - jęknęłam, wskazując na zegarek.
- Masz być wypoczęta. Nie daruję chociażby najjaśniejszego odcieniu fioletu pod oczami - skarciła mnie palcem, wślizgując się pod kołdrę obok mnie. Oparłam się wygodnie o poduszki, uśmiechając się do niej.
- To może dla odmiany, opowiesz mi co jest między tobą a Simonem?
Zaśmiała się cicho, wywracając oczami.
- A co ma być?
- Myślicie o tym co ja i Jace? Znaczy.. Później, albo coś?
- Ślub? Nie, nie nie - potrząsnęła głową - On jest wampirem. Nie może uczestniczyć w odprawie świętego rytuału ślubu. Ani runa ani święcone obrączki Przyziemnych. Cóż, pozostaniemy na tym etapie, co jesteśmy.
- A nie chciałabyś czegoś więcej?
- Oczywiście że bym chciała - wzruszyła ramionami - Ale nie zmienię jego natury.
Kiwnęłam lekko głową, na co ona klasnęła w dłonie.
- Ty mnie zagadujesz, a miałyśmy iść spać. I ty i ja, mamy być wyspane.
- Tak jest, pani kapitan.
Zgasiła lampkę, a ja otuliłam się satynową kołdrą. Pachniała malinami. Skuliłam się w kłębek, odczuwając brak ramion mojego Anioła.
Rozchyliłam powieki, żeby popatrzeć na leżącą przodem do mnie Isabelle. Księżyc oświetlał jej porcelanową twarz i ciemne włosy.
- Dobranoc Izzy.
- Dobranoc, pani Herondale.
Zachichotałam. Zawtórowała mi.
- Dopiero jutro nią będę.
- Jesteś nią, od kiedy tylko się tu pojawiłaś.
Uśmiechnęłam się, wyciągając dłoń aby po omacku natknąć się na jej. Splotłam nasze palce, wyłaniając je spod kołdry.
Usnęłam, a przed oczami miałam różne twarze. Jace'a. Isabelle. Luny. Aleca i Toma. Willa. Damona i Jonathana. Ojca i państwa Lightwood. Dorothei. Davida. Oraz zupełnie nowa i obca mi twarzyczka.
Twarzyczka dziecka. I to z jej obrazem, zapadłam w sen.
***
Stałam pośrodku ogromnego, pustego pokoju. Smuga światłą padała tylko na mnie.
- Dlaczego?
Spojrzałam za siebie. Jace wkroczył w krąg światła. Był blady i zmęczony.
- Jace?
- Dlaczego?
- O co chodzi?
Zniknął, a za sobą usłyszałam kolejny szept.
- Siostrzyczko.
Jonathan miał na sobie białą koszulę. Najdziwniejsze jednak było to, że jego oczy były tak samo zielone jak moje.
- Dlaczego?
- O co ci chodzi? - szepnęłam, cofając się o krok. Spojrzałam w dół - mój brzuch był ogromny. Krzyknęłam, chwytając go obiema dłońmi i kuląc się, chcąc go obronić przed Jonathanem.
- Już za późno - odparł smutno.
- O czym ty..
Poczułam gorąco, rozchodzące się po moim brzuchu i nogach. Nagle u moich stóp, zaczęła rozprzestrzeniać się krew. Zaczęłam krzyczeć.
Szczególnie, kiedy mojemu krzykowi, zaczął towarzyszyć płacz dziecka.
Upadłam na plecy. Wybrzuszenia zniknęło. Byłam pusta.
- Co się dzieje?! - wrzasnęłam, czując napływające do moich oczu łzy - JACE! PROSZĘ, POMÓŻ MI!
- Mama?
Wstrząśnięta podniosłam wzrok. Nade mną stał chłopczyk, może w wieku dwóch lat. Miał zakrwawione ubranko, a oczy były tak czarne, jak niedawno moje.
- Mamusia - syknął, a głos miał zniekształcony.
Odskoczył na bok, odsłaniając górę z ludzkich ciał. Tata. Isabelle. Alec. Will. Tom. Jace i Jonathan.
Spojrzałam na chłopczyka - z jego ust spływała szkarłatna ciecz.
- Obudź się.
***
Jeśli czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad.
Ta końcówka mi troche sen belli przypominała przynajmniej ta gora ludzi.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Super ze Clary jest w ciąży a niech tylko poroni przez tych idiotów to ich po zabijam albo przynajmniej nieźle poturbuje.
Czekam na nexta
Świetny rozdział czekam na next
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Ale mam nadzieje że dziecko Clary nie będzie miało demonicznej krwi. Niech Jace się na nią nie gniewa, niech się cieszy.
OdpowiedzUsuńPs. Kiedy następny rozdział?
Rozdział boski. Jace n ie może być wściekły na Clary, powinien się cieszyć. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńJak zawsze nieziemski! Blagam tylko niech miedzy Jace'm i Clary nic sie nie psuje. Niech on to dobrze przyjmie i wgl.
OdpowiedzUsuńJak chcesz zrobic jakies nastepne klopoty, to rob tak zeby Clary i Jace stali po jednej stronie hah Czekam z niecierpliwoscia na slub! Jupi! Naprawde uwielbiam to opowiadanie i ciesze sie mega ze wrocilas do regularnego pisania:) /Bunia
Rozdział BOSKI i zapowiada się jakaś akcja ! :)) Czekam z niecierpliwością na CUDOWNY ślub !
OdpowiedzUsuńCudo !!! Nie mogę się doczekać nastepnego rozdziału.!
OdpowiedzUsuńWow wow wow wow!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKiedy next???
Świetne!!! Sen GENIALNY!!!
OdpowiedzUsuńDaj dziś next, daj!!!
To jak, dasz??? ;*
OMG!!! CLARY jest w ciąży?!!! Ona mu musi powiedzieć!!! Rozdział Niesamowity! ♥♥♥ Błagam dawaj jak najszybciej EXT!!!!
OdpowiedzUsuńDużo weny!!!
Ps. Są szanse, że dodasz jeszcze dziś następny rozdział?
Cóż nie obiecuję. Albo dziś, albo ewentualnie jutro :)
UsuńAch, błagam, dziś!!! Będę czekać pewnie do 12 z telefonem w ręku, jak nie dłużej. Proooooszęęęęęęę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńWera ;* (sorry że z Anonima, ale jestem na tyle leniwa że nie chce mi się tracić czasu na pocztę - ta z bo-kochać...) =D
Hej to ja pisałam ostatnio do cb na asku. A rozdzial suppeeer http://dzika-krew.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuń