środa, 7 stycznia 2015
22. Pragnę cię bardziej, niż sobie wyobrażasz.
Clary
- Moja głowa.
Siedzieliśmy w siódemkę - bez Kelly - w kuchni, lecząc na wszystkie możliwe sposoby wczorajszą imprezę.
- Isabelle, nigdy więcej już nie załatwiasz alkoholu - mruknął Alec do siostry, połykając kolejną dawkę leków przeciwbólowych.
- Ej, było fajnie - usprawiedliwiała się, przykładając zimny okład do czoła.
- Oczywiście. Tylko jakoś nikt nie potrafi stanąć o własnych nogach.
- Czep się kogoś innego - machnęła ręką, chowając twarz w drugiej dłoni.
Trzymałam w dłoniach już chyba trzeci kubek kawy. A i tak niewiele mi to dawało. Ciągle byłam zmęczona a powieki same mi opadały.
Nic dziwnego. Jak przypominam sobie san, w jakim obudziliśmy się rano..
Okazało się, że usnęłam w fotelu dzieląc go z Jace'm, Luna leżała w ramionach Willa a Isabelle i Alec drzemali na puszystym dywanie. Fantastycznie. Ciekawe czy ktoś nas widział w takim stanie.
- Wiecie co? Można iść do "Taki" - zaproponowała, nagle pobudzona Luna.
- Z rana iść do "Taki"?
- Izzy, jest już piętnasta - uniosła brew, zniecierpliwiona.
- A.. No tak.
Uśmiechnęłam się, związując włosy w luźną kitkę.
- Okay. Niestety musicie mi dać z jakąś godzinkę na wyszykowanie się.
- Izzy - Will przewrócił oczami - Idziemy tylko do "Taki".
- Ale po drodze minę z setkę ludzi, którzy nie mogą mnie zobaczyć w.. Takim stanie - mówiąc, pokazała na siebie.
Według mnie, wyglądała cudownie. Nawet z potarganymi włosami, bez makijażu i za dużej koszulce brata.
- W porządku - odezwał się Jace, obejmując mnie w talii - Za godzinę przy wyjściu.
- Nie wiem co mam ubrać - jęknęłam, przesuwając wieszaki w szafie. Była co prawda pełna, ale kompletnie nie wiedziałam co do czego dobrać.
Blondyn podszedł do mojej szafy, wyciągając dwie pierwsze lepsze rzeczy.
- To i to - podał mi różową bluzkę i czerwone spodnie. Zaśmiałam się, kręcąc głową.
- Nie Jace. To nie pasuje do siebie - odwiesiłam rzeczy na miejsce, sięgając po bordowy sweter i czarną spódnicę.
- Nie.
- Co? Czemu? - zmarszczyłam brwi, podpierając dłoń o biodro.
- Nie jest za krótka?
- Jace, błagam cię. Chyba nie jesteś zazdrosny? Kto miałby za mną się oglądać?
- Nie jestem - odparł krótko i trochę chłodno.
Wzruszyłam ramionami, trochę zasmucona. Dlaczego nie mógłby być zazdrosny? No tak - kim ja jestem przy nim?
Wyjęłam z komody rajstopy i bieliznę, zamykając się w łazience. Dopiero teraz zorientowałam się, że zabrałam rajstopy, które tak naprawdę tylko do połowy ud są rajstopami, a dalej aż do bioder podtrzymywane są na paskach. Cóż, może trochę odważne. Trudno. Wciągnęłam na siebie resztę ubioru, rozczesując włosy i nakładając lekki makijaż w postaci pudru i tuszu do rzęs.
Blondyn czekał na mnie siedząc na łóżku, przebrany już w czyste, czarne jeansy z podartymi kolanami, czarny podkoszulek i jeansową kurtkę. Uśmiechnął się do mnie, przekręcając głowę.
- Co?
- Ładnie wyglądasz.
- Dzięki - przewróciłam oczami, spryskując się odrobiną perfum - Idziemy?
Nie wiem dlaczego nie dostałam motylków od komentarza Jace'a. Ale nie zastanawiałam się nad tym. Włożyłam swoją zieloną parkę, wsuwając stopy w czarne botki na słupku. Byłam dzięki nim wyższa, ale przy wzroście Jace'a to i tak było niewiele.
Podczas drogi na dół, między nami panowała nieprzyjemna cisza. Bałam się ją przerwać. Zamiast tego szłam szybkim i pewnym krokiem, ani razu nie zerkając na Jace'a. Ale chyba sam nie wytrzymał.
Chwycił nagle mój nadgarstek, ciągnąc za jakąś kolumnę. Zmarszczyłam brwi, chociaż w moim brzuchu rozpętało się stado motyli.
Pocałował mnie, oplatając ramionami w talii. Uśmiechnęłam się przy jego ustach, obejmując dłońmi jego twarz. Przyciągnął mnie bardziej, ocierając o siebie nasze ciała. Gdyby nie fakt, że jesteśmy na korytarz i wszyscy na nas czekają, byłoby.. O wiele, wiele gorzej.
- Jace - odetchnęłam w końcu, odsuwając się.
Patrzył mi w oczy, a jego wzrok wskazywał, że on jeszcze nie skończył.
- Musimy iść - wyjaśniłam, cmokając jego policzek. Jęknął, ale ostatecznie wypuścił mnie z objęć, zastępując ten gest trzymaniem mojej dłoni.
- Uwielbiam tu przychodzić - Isabelle niemalże w skowronkach wkroczyła do "Taki". Lokal wydawał się całkiem zwyczajny.
Ale, właśnie. WYDAWAŁ SIĘ.
Zajęliśmy miejsca przy okrągłym stole przy oknie, zdejmując kurtki. Chłopaki momentalnie zagłębili się w karcie dań, podczas gdy ja rozglądałam się po pomieszczeniu. Fotele i kanapy były wyszyte czerwoną skórą, która już pękała i zdrapywała się w niektórych miejscach. W jednym kącie dojrzałam dwójkę Wampirów, w drugim - samotnego Fearie.
- Chyba chcę zwykły koktajl truskawkowy - stwierdziła Luna, odkładając menu.
- Ja to samo. Clary?
- Hm? A tak, może być koktajl.
Momentalnie podeszła do nas kelnerka z niesamowicie niebieskimi oczami, niemalże platynowymi blond włosami i lekko szpiczastymi uszami.
- Co dla was?
Głos miała melodyjny, jak pęk dzwoneczków. Coś jak Luna.
- Trzy koktajle truskawkowe. Chłopaki?
- Makarony z kurczakiem - odparł Jace, zerkając na kelnerkę - Na ostro.
Uśmiechnęła się na zaakcentowane słowo, wracając do baru z zamówieniem, kołysząc biodrami. Przygryzłam wargę, ale nie zerknęłam na Jace'a. Dziękowałam Razjelowi, że oddziela nas Luna.
Każdy zajął się jakąś interesującą zapewne rozmową, kiedy ja bawiłam się medalionem, który odzyskała, wtedy w klubie.
Kim był ten chłopak?
I o co w ogóle chodziło?
Kelnerka przyniosła nam na jednej tacy wszystkie zamówienia i - przysięgam - spojrzała na Jace'a, uśmiechając się do niego.
Miałam ochotę wbić jej sztylet w szyję.
Ugh.
- Clary? Wszystko okay?
Odwróciłam się do Luny, która upiła łyk swojego napoju. Ujęłam w dwa palce swoją słomkę, uśmiechając się przymusowo.
- Tak, tak.
Kelly
- Potrzebuję twojej pomocy, moja droga Kelly.
Spojrzałam na Sebastiana, kiedy bawiłam się ofiarowaną od niego srebrną bransoletą.
- Tak?
- Chcę, abyś doprowadziła do jednej sytuacji.
- A konkretnie?
Uśmiechnął się, podchodząc do mnie. Oparł się o zagłówek kanapy, nachylając się nade mną.
- Wasza śliczniutka Isabelle, ukrywa w Instytucie Podziemnego.
Wytrzeszczyłam oczy, ale on mówił dalej.
- Powiesz o tym Maryse.
- Po co? - zmarszczyłam brwi, nie za bardzo rozumiejąc.
- Izzy nie zostawi swojego przyjaciela. A jedyną osobą, którą będzie mogła prosić o pomoc, będzie Clary. W hotelu Dumort, będą tylko we dwie. A resztą, zajmę się sam. Tylko rozpocznij misję, wyjawiając Podziemnego Logtwood'om.
- Dzisiaj?
- Poczekaj kilka dni. Dam ci znać. A kiedy uzyskasz mój sygnał, masz zacząć działać.
Kiwnęłam głową, uśmiechając się przebiegle.
- Wszystko co karzesz, Sebastianie.
Clary
Skończyliśmy jeść w szybkim tempie, po czym nasz bohaterski Jace zaoferował się pomocą zanoszenia rzeczy z kelnerką, która jak się dowiedziałam, miała na imię Olivia.
Przypatrywałam im się, kiedy dotarli do baru i - pomimo stojąc po jego przeciwnych stronach - nachylili się ku sobie, aby blondynka mogła mu coś powiedzieć.
Prychnęłam, wkładając ramiona w rękawy kurtki, kiedy już się zbieraliśmy.
- Hej, nie bądź zła. On taki jest - starała się go usprawiedliwić Izzy, ale to wcale nie pomogło. Tylko pogorszyło.
ON TAKI JEST? TAK PO PROSTU, TAK?
Cudownie.
- Wracamy? Czy chcecie jeszcze gdzieś iść?
- Wracamy - odparł Alec,
Wciągnęliśmy na siebie kurtki, zostawiają na blacie odpowiednią ilość dolarów, wstając z miejsca.
Will rzucił kurtkę Jace'owi na głowę, odrywając go od rozmowy z Olivią.
Pożegnał ją czułym uśmiechem, dobiegając do nas.
- Co u Liv?
- Pozbierała się? - spytała ze śmiechem Isabelle, uderzając go w ramię.
- Poradziła sobie - mrugnął do niej, z kolei mnie obejmując ramieniem wokół szyi.
Przewróciłam oczami, wykręcając się z jego uścisku. Uniósł brwi z lekkim zdziwieniem, ale nic nie powiedział.
Świetnie. Mi to również jest obojętne.
- Trzeba to powtórzyć - powiedziała wesoło Luna, kiedy weszłyśmy na chwilę do jej pokoju.
- Co?
- Wyjście do "Taki". Uwielbiam ten koktajl, Prawda, że był przepyszny?
- Tak, świetny - mruknęłam, siadając przy jej toaletce.
- Chodzi o Jace'a?
Spuściłam wzrok, krzyżując nogi w kostkach. Byłam zmęczona i zła, tylko tak naprawdę nie wiedziałam na kogo. Jace'a, czy siebie.
- Nie wiem. Dziwnie się czuje, kiedy na każdym kroku dowiaduję się.. No wiesz, ile miał dziewczyn. Jest najwyraźniej doświadczony w TYCH sprawach. Boję się.. Że uzna mnie za bezwartościową.
- Co ty mówisz? - podeszła do mnie, kładąc dłoń na ramieniu - Te dziewczyny.. To wszystko już BYŁO.
- Sama mówiłaś..
- Może się myliłam? Nie zawsze ktoś ma cały czas rację, Clary.
Przewróciłam oczami, opierając się o krzesełko.
- Nie rozumiesz. On jest idealny. W przeciwieństwie do mnie. Popatrz, ile dziewczyn go kochało. Jeśli nadal nie kocha - ściszyłam ton.
- Cały świat nie musi cię kochać. Wystarczy, że robi to jedna osoba. A jeśli robi to Jace, to musisz wiedzieć, że wbrew wszystkiemu, to uczucie jest silniejsze niż jakiekolwiek inne.
Po wyjściu z pokoju Luny, wciąż myślałam nad jej słowami.
O tym, że myliła się co do Jace'a.
Tylko.. Czy słusznie?
A co, jeśli to co mówiła mi o nim na początku, było prawidłową myślą?
- Clary?
Odwróciłam się, na dźwięk głosu Jace'a. Stał oparty o framugę swoich drzwi, ubrany w szare dresy
- Co?
Zabrzmiało to oschlej niż w ogóle planowałam, ale nie byłam wstanie wydobyć z siebie innego.
- Możesz na chwilę przyjść?
Skrzyżowałam ramiona na piersi, mimo wszystko podchodząc do niego. Chwycił mój łokieć, ciągnąc do swojego pokoju, zamykając za nami drzwi.
- Mogę wiedzieć, o co ci do cholery chodzi?
- O nic? Czemu tak sądzisz? - prychnęłam, wyrywając mu się.
- Nie zachowuj się tak - warknął, zbliżając się o krok.
- Jak? - spytałam równie oschłym tonem.
- Jak nachmurzony dzieciak, który nie wie na co się obrażać, więc obraża się na cokolwiek.
- Jeśli któreś z nas zachowuje się jak dziecko, to z pewnością nie jestem to ja!
- Doprawdy? Wygląda to zupełnie inaczej!
- Jesteś taki popieprzony, Jace!
Prychnął, wyrzucając ręce do góry, przez co skuliłam ramiona. Spojrzał na mnie niepewnie, opuszczając ręce wzdłuż swojego ciała.
- Czemu to zrobiłaś?
- Co? - starałam się udać, że nie wiem o co mu chodzi.
Najwyraźniej nie wyszło.
- Myślałaś, że cię uderzę?
Pokręciłam energicznie głową, wyrzucając z myśli wspomnienie, kiedy ojciec uderzył mnie w twarz.
- Nigdy nie uderzyłbym dziewczyny. Tym bardziej ciebie.
Spojrzałam na niego spod kurtyny rzęs. Zachodzące słońce rzucało wspaniałe światło na jego nagi tors, złociste włosy, linie szczęki i dołeczki w policzkach.
- Wybacz. Jestem chyba przewrażliwiona. To tyle.
Porwał mnie nagle w objęcia, pozwalając mi schować twarz w jego szyi. Pachniał mydłem i dezodorantem.
Objęłam go w pasie, przyciągając nas bardziej do siebie. Czułam jego ciepło, wprawiające mnie w stan spokoju. Był taki cudowny.
- I przepraszam za to, jak się dzisiaj zachowałam. Po prostu.. Kiedy widzę lub słyszę o każdej, z którą byłeś.. - poczułam jak stężeje, kiedy zaczęłam ten temat. Przycisnęłam się tylko mocniej do niego - Żałuję, że nie mogę być taka jak one. Piękna. Cudowna. Perfekcyjna - spojrzałam na niego. Był dziwnie smutny - Że nie jestem.. Dobra we wszystkim. Że nie pragniesz mnie może.. W ten sposób.
Przesunął dłonie z moich pleców aż na talię, uda i z powrotem na talię, tym razem pod mój bordowy sweter.
- Nie wiem, ile razy będę musiał ci to uświadamiać, Aniele. Dla mnie, jesteś idealna. Tak bardzo perfekcyjna - wymruczał, zaczepiając palce o pasek mojej spódnicy. Przycisnął usta do mojej szyi, szepcząc.
- Uwielbiam cię. Twój mały nos - mówiąc, pocałował mnie w jego czubek - I to, jak go uroczo marszczysz, kiedy coś ci się nie podoba. Słodkie, lekko zachłanne usta - uśmiechnął się, przygryzając moją dolną wargę - Kiedy doprowadzają mnie po prostu do szału.
Uśmiechnęłam się i chciałam go poprawnie pocałować, ale pogładził moje plecy dłońmi, zahaczając tym razem palce o klamry mojego stanika.
- Kocham twoją miękką skórę. To, jaka jesteś drobna i krucha pod moimi dłońmi - osunął się na kolana, podciągając mój sweter, aby odsłonić brzuch.
Pocałował mnie delikatnie w pępek, muskając wargami skórę wokół niego. Zaplątałam palce w jego włosy, kiedy spojrzał na mnie do góry. Wstał szybko, po drodze wodząc dłońmi wzdłuż moich nóg, aż do pasa.
- I pragnę cię tak niewyobrażalnie - szepnął mi do ucha, a gorący oddech uderzył w moją skórę - Tak bardzo księżniczko. Pragnę cię bardziej, niż sobie wyobrażasz.
Poczułam jak w moim brzuchu trzepocze tysiące skrzydeł - motyli, ptaków i wszystkiego, co potrafi latać. Serce biło jak oszalałe, szybciej, niż u kolibra. Nie byłam pewna, czy nadążyłabym nad liczeniem uderzeń.
Stanęłam na palce, wpijając się gwałtownie w jego usta. Pogłębił pocałunek. złączając ze sobą nasze języki.
- Proszę Clary, bądź moja - wymruczał, chwytając mnie za tyłek, w efekcie czego oplatałam go w pasie nogami. Ujęłam w dłonie jego twarz, uśmiechając się zadziornie.
- Jestem twoja, Jasie Herondale.
To jedno i szybkie zdanie wystarczyło, aby z jego gardła wydobył się pomruk zadowolenia, kiedy on sam rzucił nas na łóżko, zawisając nade mną. Przerzuciłam nas jednak, tak że siedziałam na nim okrakiem.
Jednym ruchem ściągnęłam swój sweter, rzucając go na podłogę. Chwycił mnie za tył szyi, pociągając w dół, aby złączyć ze sobą nasze usta. Oboje zaczęliśmy już ciężko oddychać. Ssał skórę na mojej szyi, kiedy pociągnął w dół moją spódnicę. Znieruchomiał, na widok moich rajstop.
- Proszę bardzo - uśmiechnął się łobuzersko, pociągając za pasek, puszczając znów z plaskiem na moją skórę. Przewróciłam oczami, odrzucając włosy na jedną stronę szyi.
Po jakimś czasie Jace pchnął mnie na plecy, kładąc łokcie po obu stronach mojej głowy. Chwyciłam sznurki jego dresów, pociągając za nie, aż całkowicie się rozwiązały.
Niepewnie pociągnęłam je w dół, odkrywając szczupłe nogi blondyna. Pogładziłam je od pasa po kolana dłońmi, czując jak cały się napręża.
Zadrżałam, kiedy zjechał ustami do mojej klatki piersiowej, aż po brzuch. Wygięłam się w łuk, poddając się słodkim torturom.
Wydałam s siebie cichy pisk połączony ze śmiechem, kiedy wyczułam na brzuchu wybrzuszenie w jego bokserkach. Byłam w stanie to zrobić. Potrafiłam tak na niego działać. To było cudowne.
- Clary, jeśli nie chcesz..
Otarłam się tylko o niego, sprawiając, że jęknął cicho.
- Chcę - szepnęłam, oddając się nawet najmniejszym doznaniom.
Nie było żadnego łamania łóżek. Krzyków. Nawet bólu.
Tylko nasze ciche dyszenia. Powolne, lub szybkie ruchy. Pożądanie. I nienasycenie. Wygięłam się w łuk, kiedy poczułam, jak cały drży we mnie. Wypuścił równie drżący oddech, splatając nasze palce. Słońce już prawie w całości schowane za budynkami Nowego Jorku ostatnimi smugami światła wpadało do pokoju, oświetlając nasze spocone ciała, kiedy Jace opadł na poduszki obok mnie, wbijając swoje oczy w moje. Dalej trzymaliśmy nasze dłonie - on lewą ja prawą - splecione, kiedy nasze oddechy się uspokajały.
Zanim zasnęłam, czułam jak przyciąga mnie na swoją pierś. Jego serce, podobnie jak moje, dalej biło jak oszalałe. Pocałował mnie jeszcze leniwie, koronując to wszystko.
- Dobranoc księżniczko - szepnął, kiedy moje oczy zamknęły się z cudownego zmęczenia.
Uśmiechnęłam się tylko.
Tak jak niektórzy chcieli, COŚ zaszło między Jace'm a Clary :) wybaczcie że tak długo nie dodawałam, ale już jest okay z komputerem, a wena mam nadzieję nie zawiedzie mnie przy najbliższej okazji :')
Jeśli czytasz mojego bloga, zostaw po sobie jakiś ślad.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pierwsza! Roździał świetny kiedy next?
OdpowiedzUsuńAaaa doszło do czegoś między Jace'm a Clary **.**.Rozdział jak zawsze cudo!!!!!Cieszę się że komputer już działa, a wena wróciła:).Czekam na next.Weny:)/Karolcia
OdpowiedzUsuńJeeejuuu więcej takich akcji, proossszzeee <3 A tak poza tym rozdział genialny. Weny ;-)
OdpowiedzUsuńRozdział nieziemski, aż brak słów <3 Masz niesamowity talent do pisania <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńSłów mi brakuje. Czekam na next.<3. Julia
OdpowiedzUsuńCudo *-* Kocham twojego bloga ! <3
OdpowiedzUsuńWroooocilas!!!! Aaaa!!! Rozdzial jak zwykle cudowny!!!! Weny i czekam na next!! Uwielbiam Cie!
OdpowiedzUsuńJakie ja mam szczęście,przypadkowe kliknięcie i BUM blog przeczytałam pare pierwszych rozdziałów i się zakochałam. Świetnie piszesz masz talent. A ten rozdział taki... piękny i romantyczny. Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńMatko! Rozdział cudowny, pięknie to wszystko opisujesz i nie jest to nudne czy monotonne cały czas mnie zaskakujesz <3 życzę weny i czekam z niecierpliwością na next .<3
OdpowiedzUsuńRozdział boski *.* Kocham twoje opowiadanie <3 Życze duuuuuuuuuużo weeeeny no i czekam na kolejny ♥.♥
OdpowiedzUsuńA ja czekam na zazdrosnego Jace'a
OdpowiedzUsuńuuuuuu zaszalałaś nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy ale jestem zadowolona zwłaszcza że twoja wena wróciła :**** Już nie mogę się doczekać kiedy Kelly się o tym dowie :D No piękny rozdział :**** <3 <3 <3 zakochałam sie w twoim pisaniu czekam na next <3 <3 Julka K :*
OdpowiedzUsuńO mój Boże , Matko !!! Po przeczytaniu tego brak mi słów , nie wiej jakimi słowami mam opisać ten rozdział więc powiem ci tylko że był MEGA MEGA MEGA MEGA MEGA x 100 000 000 ZAJEBISTY ŻE AŻ NIEZIEMSKO BOSKI <3 Opisy najlepsze <3 tylko chciałabym jeszcze przeczytać to z perspektywy Jace'a !!! Możesz zrobić wzmianke na początku następnego rozdziału ^^ Czekam na następny ^^ <3 !!!
OdpowiedzUsuń/Rose
Rozdział super ! Gratki i życzę weny ;> Ps.czakam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńCzy dzisiaj pojawi sie nastepny rozdzial? *.*
OdpowiedzUsuńRozdział nieziemski... CUDOWNY. Clary i Jace NARESZCIE :D Warto było czekać i będę czekać jeśli to będzie konieczne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i niech Wena będzie z tobą ;)
Tess - Zuzia
Suuper rozdzial kochaaaam twojego bloga a noze kiedys dasz cos z perspektywy Luny? Co z nia i z Willem? To tylko sugestia czekam na next ♥♡
OdpowiedzUsuńKⓞⓒⓗⓐⓜ, ⓚⓞⓒⓗⓐⓜ ⓘ ⓙⓔⓢⓩⓒⓩⓔ ⓡⓐⓩ ⓚⓞⓞⓞⓞⓞⓒⓗⓐⓜ. Tⓞ ⓞⓟⓞⓦⓘⓐⓓⓐⓝⓘⓔ ⓙⓔⓢⓣ ⓝⓘⓔⓢⓐⓜⓞⓦⓘⓣⓔ!!! Nⓘⓔⓜⓞⓖⓔ ⓢⓘⓔ ⓙⓤż ⓓⓞⓒⓩⓔⓚⓐć ⓐż Sⓔⓑⓐⓢⓣⓘⓐⓝ ⓘ Cⓛⓐⓡⓨ ⓢⓘⓔ ⓢⓟⓞⓣⓚⓐⓙą./ Sⓞⓟⓗⓘⓔ
OdpowiedzUsuńŁał więcej takich dzikich imprez.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej...
Te rajstopy na paskach to.. pończochy. :D Rozdział fajny :D :D
OdpowiedzUsuńMega <3
OdpowiedzUsuń