W oddali widziałam armię demonów, Mrocznych. W tle zniszczone Alicante. Spalone domy, zburzone budynki.
A ja przyglądałam się temu, nie mogąc nic zrobić. Obróciłam się - za mną stali moi przyjaciele - Luna, Tom, Izzy.
Jace.
Ale byli inni. Ich oczy były czarne. Jak tunele bez końca.
"Bądź moją królową, Clarisso"
**
Usiadłam na łóżku, oblana zimnym potem.
To był tylko sen.
Zauważyłam, że nawiedzają mnie wtedy, kiedy nie ma przy mnie Jace'a, albo nie jestem poważnie zmęczona.
Dzisiaj w instytucie zostałyśmy tylko z Luną, Isabelle i Kelly, ponieważ chłopaki towarzyszyli w jakimś wyjeździe Robertowi. Wstałam, zakładając na siebie czarną bluzę blondyna i wyszłam na korytarz, przymykając za sobą drzwi. Zegar na korytarzu, oświetlany przez księżyc wskazywał trzecią w nocy.
Minęłam sypialnie, docierajac do schodów, kiedy usłyszałam z dołu śmiech Isabelle i kogoś jeszcze.
Chłopak? Co?
Szybko zeszłam po schodach, nasłuchując. W dali zobaczyłam pomarańczowe światło wydobywające się z kuchni. Ruszyłam w tamtym kierunku, mając nadzieję zobaczyć, kto był z młodą Lightwood.
Zerknęłam przez drzwi, żeby zobaczyć Izzy w objęciach wysokiego, bladego chłopaka z kręconymi, ciemnymi włosami.
- Izzy? - wparowałam do kuchni, rzucając im niedowierzające spojrzenie. Odskoczyli od siebie jak oparzeni, poprawiając koszulki, które podjechały im do góry.
- Clary-ja.. To znaczy-my.. Ja ci wszystko powiem-tylko..
Przewróciłam oczami, wypuszczając z siebie zniecierpliwiony oddech. Czy ona naprawdę była tak lekkomyślna? Przecież gdyby zamiast mnie, była to Maryse, Hodge lub Robert..
- Serio? Kuchnia?
- Przepraszam-znaczy.. Co?
- Istnieją sypialnie. Poza tym - oparłam słonie o biodra - Ty tak na poważnie? Izzy, miałaś szczęście, że to jestem ja, a nie twoi rodzice!
Oboje spojrzeli na siebie ze zdezorientowaniem, po chwili oddychając z ulgą.
- Czyli.. Nikomu nie powiesz?
- Czyli jednak zwariowałaś - mruknęłam, spoglądając na chłopaka - Kto to?
- Och, wybacz - odezwał się przjemnym, miękkim głosem, podchodząc bliżej i wyciągnął dłoń - Simon Lewis.
Uścisnęłam mu dłoń, dostrzegając jak bardzo jest zimna.
- Podziemny?
- Wampir - przyznał, uśmiechając się uroczo. Odwzajemniłam uśmiech, patrząc z wyrzutem na Isabelle.
- A mnie i Jace'a nieźle opieprzyłaś, za..
- Okay, okay - machnęła ręką - Darujesz mi?
- Jeśli wszystko mi wyjaśnicie.
Po sekundzie zaczęłam się zastanawiać, czy nie zejdzie się kilka godzin na ich opowiastki, ale moje podejrzenia okazały się zbędne. Usiedliśmy sali kominkowej - ja w fotelu, Isabelle w objęciach Simona na kanapie.
- Okay. Słucham.
- To może ja - zaczęła dziewczyna, bawiąc się włosami - Długo przed tym, zanim przyjechałaś.. Mieliśmy akcję w hotelu dla wampirów. Dumort. Były tam wampiry, co zaczęły łamać prawo. Zabijali ludzi. Wbrew zasadom Clave. Dostaliśmy nakaz, żeby.. Przyprowadzić tylu, ilu się da. Resztę.. Mieliśmy zabić.
Podciągnęłam kolana pod brodę, kiwając głową, aby kontynuowała.
- Rozdzieliliśmy się. Wtedy napadło na mnie trzech wampirów. Dwóch się pozbyłam, ale ostatni mnie zranił i straciłam koncentrację.. I wtedy obronił mnie Simon - uśmiechnęła się do niego, a on pocałował ją w czoło - Odepchnął mojego napastnika i pomógł mi znaleźć bezpieczną drogę do reszty naszych. Ale odniósł rany w mojej obronie. Dyskretnie go tu przyprowadziłam i postanowiłam uleczyć.
- Czyli.. Jak długo ukrywasz go w Instytucie?
- Ponad dwa miesiące.
- Nikt się nie zorientował?
Pokręciła głową, wtulając się bardziej w wampira.
- Wyszło coś z tego więcej niż planowaliście, jak widzę.
- Tu jest problem - odparła smutno Izzy - Moi rodzice.. Nie to, że nie tolerują Podziemnych. Ale Simon był w TYM hotelu. Uznają go za łamiącego prawo. A on tego nie robił.
- Nie możesz tego powiedzieć?
- Nie uwierzą nam - powiedział Simon, opierając policzek o włosy brunetki - Clave nie jest wyrozumiałe.
- Ani moi rodzice - dodała smutno Isabelle.
Nachyliłam się do nich, kładąc rękę na dłoń przyjaciółki.
- Ja wam wierzę - przyznałam, uśmiechając się.
- Naprawdę? - objęła moją dłoń, z głosem pełnym nadziei.
- Oczywiście. I inni też uwierzą. Nie możecie się kryć, Izzy. Nie pociągniecie tak długo.
- Wiem - westchnęła - Ale.. Na razie niech zostanie tak, jak jest. Niech zostanie tak długo, jak tylko to będzie możliwe.
***
Ocknęłam się kilka godzin później, kiedy słońce było wysoko nad budynkami. Przetarłam oczy, siadając - zbyt gwałtownie - na łóżku. Zakręciło mi się w głowie, przez co ponownie opadłam na poduszki. Nigdy więcej nocnych rozmów z Izzy. Ubrałam długą, wełnianą tunikę i czarne trampki, wychodząc z pokoju. Omal nie potknęłam się o..
- Church - uśmiechnęłam się, biorąc go na ręcę - Gdzie ty się podziewałeś?
Drzwi od każdej sypialni były uchylone, co znaczy że wszyscy są już na nogach. I rzeczywiście. Zastałam dziewczyny i Maryse w jadalni przy śniadaniu. Powitały mnie uśmiechem.
- Dzień dobry - rzuciłam do wszystkich, kiedy zajęłam miejsce.
- Witaj Clary. Wyspana? - Maryse nałożyła sobie sałatki.
- Tak - zerknęłam na Izzy, puszczając jej oko. Odwzajemniła gest, wpychając sobie do ust porcję jajecznicy.
Spojrzałam na Kelly, która patrzyła na mnie. I przysięgam, gdyby wzrok mógłby zabijać, dawno moje szczątki leżałyby w Mieście Kości.
- Nadal nie wrócili? - spytała Luna pani Lightwood, upijając łyk soku.
- Jesteś jakaś niedorozwinięta? Skoro ich nie ma, to chyba proste że nie wrócili.
Oniemiałe spojrzałyśmy na Kelly, wpatrującą się w swój talerz. Tak mocno zaciskała palce wokół widelca, że myślałam, że zaraz go połamie.
- Wybacz Kelly, czy ona zrobiła coś, żebyś tak się do niej odzywała? - spytałam, trochę za ostrym tonem niż planowałam.
- Uważaj żebym ja tobie czegoś zaraz nie zrobiła - warknęła.
- Kelly! - ostrzegła Maryse - Jak ty się zachowujesz?!
- Zapewniam, że całkowicie normalnie! - wrzasnęła, uderzając dłonią o stół, wstając z miejsca - Dziękuję! Najadłam się!
Praktycznie wybiegła z jadalni, zatrzaskując za sobą drzwi.
Och. Wow. Co to było?
- Co jej jest? - spytała zaniepokojona Luna, którą przed chwilą urocza Kelly uraziła.
Nikt nie odpowiedział. Ciszę trawjącą nieubłagalnie długo, przerywało tylko tykanie zegara i ciche mruczenie Churcha.
- Zastanawiam się, o co chodzi Kelly - westchnęła Luna, kiedy we trzy wracałyśmy na sypialniane piętro.
- To oczywiste. Nieznosi Clary a wyżywa się na wszystkich.
- Nawet jeśli, nie powinna - stwierdziłam, odgarniając włosy do tyłu - Ani Luna, ani nikt inny jej nie zawinił. Tylko ja. Więc niech tylko mojej osoby się trzyma.
Kelly
Rzuciłam się na łóżko, kompletnie zdenerwowana i zalana łzami. Nienawidzę, nienawidzę ich wszystkich! Nic nie rozumieją!
Szczególnie Clary - przychodzi tu sobie i jak gdyby nigdy nic, zabiera wszystko, co jest dla mnie ważne.
- Suka- syknęłam, znowu wybuchając płaczem. Nic nie byłam w stanie zrobić. Zostałam sama. A nie tak miało to wyjść.
Usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju. Wszystko stało się takie.. Przytłaczające. Blade ściany. Bałagan. I cisza.
Wstałam z łóżka, wsuwając na ramiona swoją parkę i wkładając skórzane kozaki na wysokim obcasie. Nie pozostało mi nic. Chciałam tylko stąd wyjść, aby nie natknąć się po prostu na nikogo. Wybiegłam niemalże z pokoju, pokonując trzy piętra. Zwolniłam dopiero, kiedy moją szyję owiał chłodny wiatr, a na włosach spoczęły pierwsze płatki śniegu.
Ulice były puste, pomimo w miarę wczesnej pory. Skręciłam w ciasną uliczkę, prowadzącą nad rzekę. Tam nikt nie miał prawa mnie znaleźć.
Strzepałam śnieg, siadając na oparciu ławki. Rzeka była zbyt rwąca, aby zdołał ją okryć lód. Po jej drugiej stronie spacerowali ludzie z psem i dwójką dzieci. Przyglądałam się im, czując delikatne ukłucie w sercu.
Czemu ja, nigdy tak nie mogłam mieć?
- Kelly Penelhow - usłyszałam za sobą męski głos, przez który omal nie spadłam z ławki. Wstałam, odwracając się do nieznajomego.
- Kim.. Kim jesteś?
Moja dłoń natknęła się na rączkę sztyletu w kieszeni. Mężczyzna - a w zasadzie chłopak - wyszedł do światła, ukazując się w całości.
Był.. Przystojny. Delikatne linie szczęki, śnieżnobiałe włosy i czarne jak tunele oczy. Spojrzał na mnie, uśmiechając się delikatnie.
- Proszę, mów mi.. Sebastian.
- Sebastian? - przekrzywiłam głowę, marszcząc nos - Mniejsza.. Czego ode mnie chcesz?
- Pomocy - zrobił krok w moją stronę - Znasz Clarissę Morgenstern?
Jej imię wywołało u mnie czystą burzę. Odchrząknęłam, prostując się.
- Tak. Uczęszcza do tutejszego Instytutu. Tak jak ja.
Uśmiechnął się szerzej, zbliżając się bardziej. Ujął mój podbródek, tak delikatnie, jak muśnięcie skrzydeł motyla. Zatopiłam się w jego czarnych oczach, kiedy zmrużył je z zadowolenia.
- Idealnie.
YEEEY wkroczył Simon XD Chciałam poprosić o zajrzenie do zakładki z postaciami bo zaszły małe zmiany :)
Chciałam JESZCZE raz podziękować za nominację <3
Cóż, teraz niestety rozpocznie się znowu szkoła <płaczę> więc notki nie będą aż takie częste :( Ale nie zapominajcie zaglądać, bo nikt nie wie, kiedy pojawi się nowy rozdział :)
Mam nadzieję, że chociaż odrobinkę się podobało :( :*
Jeśli czytasz mojego bloga, zostaw po sobie jakiś ślad.
Idealnie w momencie kiedy pytalam o rozdzial ty go dodalas hah :D nawet jesli bez Clace to i tak super wyszlo! :*
OdpowiedzUsuńYeeah <3 P I Ę K N I E , C U D O W N Y , B O S K I ^^ <3 !! No i Jonathan znajdzie Clary a jeżeli Jace'a nie będzie i jej nie obroni ? Boże tyle pytań !!! Dodaj szybko no !! ^^ Pozdrawiam i całuje ^^ <3
OdpowiedzUsuń/Rose
Jesteś niesamowita. Kocham twojego bloga dlatego nominuję cię do nagrody LEBSTER AWARD ! Więcej informacji tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.de/
PS. Rozdział świetny jak zawsze.
Bosko. Sebastian jest i Simon sie pojawil, jestem chepi. Troche szkoda mi Kelly. Gratuluje nominacji. <3. Julia
OdpowiedzUsuńN I E Z I E M S K I <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńMyślałam że Cię zabije <3 przerwać w takim momencie!!!!! Kocham twojego bloga <3 dodaj szybko kolejny
OdpowiedzUsuńDalej nie lubię Kelly, chociaż czytałam o jej bólu, trudno, jestem wredna. Simon, nareszcie, jeszcze tylko Magnus xd Ciekawe kiedy chłopcy wrócą. Sebastian ;-; Czekam na notkę :*
OdpowiedzUsuńSuper super super i jeszcze raz super! Czy jest jakis cien szansy ze jeszcze dzisiaj dodasz rozdzial? ;-; :(
OdpowiedzUsuńUWAGA! Na 90% dodam dzisiaj nową notkę :)
UsuńPojawił się Simon. Sizzy znowu wakcji :p. Kelly ani trochę nie współczuję. Jonathan we wzmowie z Kelly, bd ciekawie. Ciekawe czy Valentine zdoła ochronić jakoś Clary. Zakochałam się w tym blogu. Piszesz cudnie. Te wszystkie niepewności. Ja mam nadzieję że rozdział pojawi się dzisiaj na 100%:)./Karolcia
OdpowiedzUsuńWow Sebastian... Boje się. Opowiadanie z punktu widzenia Kelly jest dość ciekawe ale przepraszam nadal jej nienawidzę xD no i jest Simon szczerze brakowało mi go.
OdpowiedzUsuńTess
Simon <3 2iedziałam że nie możesz tak po prostu wywalić go z opowiadania <3
OdpowiedzUsuń