sobota, 10 stycznia 2015
24. Rodzina w komplecie.
Jace
- Jak tam Romeo?
Will usiadł w fotelu obok, podczas kiedy ja siedziałem w drugim.
- Romeo?
- Wiesz dobrze o co mi chodzi - uśmiechnął się znacząco, kładąc jedną kostkę na drugim kolanie -
Ciągle nie mogę się napatrzeć, jak ona na ciebie działa.
Uśmiechnąłem się, przewracając oczami.
Clary.
- Ja też nie mogę w to uwierzyć. Ciągle się zastanawiam.
- Jesteś jakiś inny, dzięki niej. Nigdy nie widziałem, jak jakakolwiek dziewczyna u ciebie zostaje. Żebyś o którąkolwiek się troszczył.
Przyciągnąłem jedno kolano pod brodę, odgarniając włosy z czoła.
Will miał rację. Zmieniła mnie. Była cudowna.
- Wiem, że jest dla mnie ważna. Nie byłem w stanie dać nic, nawet własnym rodzicom. Dla niej, jestem pewien, że zrobiłbym wszystko.
Mój przyjaciel przekręcił głowę, uśmiechając się szerzej.
- Ty ją kochasz, Jace.
Przymknąłem oczy, czując jak coś rośnie w moim brzuchu, na myśl o Clary. Jej dłoniach. Całym ciele. Śmiechu. Oczach.
O mojej Clary.
- Tak - odparłem pewnie, co sprawiło, że Will wytrzeszczył oczy. Zapewne oczekiwał zaprzeczenia z mojej strony. Mylił się.
Ale w końcu znów się uśmiechnął, klepiąc moje ramię.
- Najwyższy czas.
- Widział ktoś Isabelle?
Do salony wparował Alec, z lekko zniecierpliwionym i zmartwionym głosem.
- Nie. Od rana. A co?
- Miała poważną rozmowę z matką. Ona też się martwi. Nie chciała mi powiedzieć, o co poszło. Ale zaraz potem Izzy zniknęła.
Spojrzeliśmy z Willem na siebie zdziwieni.
- Spytaj Clary - zaproponowałem, zdając sobie sprawę, że jej również nie widziałem.
- Jace. Clary też zniknęła. Nie ma ich obu.
Clary
Zamarłam, kiedy spojrzałam na chłopaka, stojącego parę metrów od nas.
Nie dlatego, że w ogóle się tu pojawił.
Tylko kogo przypominał.
- Kim jesteś?
- Już ci mówiłem, że nie ja powinienem odpowiedzieć ci na to pytanie.
Zmarszczyłam brwi, wściekła że nie mam na nic siły. Nawet, żeby wstać.
- Więc kto? I czego od nas chcesz?
- Spokojnie Aniołku, wszystkiego niedługo się dowiesz - uśmiechnął się zadziornie, odgarniając swoje jasne jak śnieg oczy z czoła.
- Czemu mnie tak nazywasz? Co się do cholery dzieje?!
- Powiedziałem - odparł chłodno - Wszystkiego się niedługo dowiesz. A nawet szybciej niż myślisz.
Jace
- Jak to "obie zniknęły"?
- Po prostu. Wyparowały, nie ma ich, uciekły, nie znajdują się na terenie Instytutu. Mam znaleźć jeszcze inne definicje tych słów? - spytał cierpko Alec.
Wstałem momentalnie, podobnie jak Will.
- Próbowałeś wydobyć od Maryse o co im poszło?
- Nie wiesz, dałem sobie od tak spokój - prychnął, krzyżując ramiona na piersi.
Zmarszczyłem brwi, zdenerwowany faktem, zniknięcia Isabelle i Clary.
- Trzeba..
- ALEC!
Odwróciliśmy się w stronę drzwi, gdzie stała Luna. Była blada, wzrok miała pusty.
- Co się dzieje? - Will do niej podbiegł, przytulając delikatnie do siebie.
- Zniknęło kilka sztyletów. I bicz Isabelle. Stroje bojowe - pokręciła głową - Maryse musi nam powiedzieć, o co..
Ale ja już nie słuchałem, Podobnie jak młody Lightwood wybiegliśmy z salony, kierując się w stronę gabinetu Maryse. Myślami ciągle byłem przy Clary. Dlaczego uzbrojone wyszły z Instytutu?
- Mamo - Alec pchnął drzwi, przez co kobieta podskoczyła na krześle - Masz mi natychmiast powiedzieć, co się stało.
- Ach, Alecu, mówiłam ci - przewróciła oczami - Nic wielkiego. Może.. Wyszła się przejść?
- Z Clary? Uzbrojona? - warknąłem, opierając się o biórko.
- C-co?
- Słyszałaś.
Widziałem, jak krew odpływa jej z twarzy. Zacisnęła dłonie wokół pióra, aż zbielały jej kostki.
- Wiesz, gdzie one są! - krzyknąłem, mocno zdenerwowany.
Odpowiedziała jednym słowem. Słowem, które wkręciło się w mój brzuch, przyprawiając o niemal ból.
- Dumort.
- Po co one tam do cholery poszły?! Same! Do Dumort!
Słuchałem w milczeniu krzyków Aleca, z zaciśniętymi ustami w wąską kreskę. Nie wyobrażałem sobie ich tam nawet. Nie wyobrażałem sobie tam Clary.
Byłem wkurzony, że nie wiem, co się z nią dzieje. Musiałem jak najszybciej tam iść.
- Same nam to wyjaśnią - wycedziłem, kiedy byliśmy w drodze na dół, po schodach - Na razie trzeba zwołać Willa i Toma, żeby z nami poszli. I..
Alec chwycił mnie za ramię, sprawiając że się zatrzymałem. Wiedziałem czemu.
Główne drzwi się uchyliły, wpuszczając do środka Isabelle. Włosy miała potargane, klejące się do jej czoła. Kilka drobnych ran na ramionach i nogach, na których ledwie się trzymała. Ale zamknęła za sobą drzwi, a moje serce omal nie zamarło.
A Clary?
Oniemieli pobiegliśmy do niej, a Alec w porę chwycił ją w ramiona, zanim nie osunęła się na ziemię. Pogładziłem jej policzek, nachylając się nad nią.
- Izzy - szepnął chłopak do siostry, potrząsając nią delikatnie.
- C.. Clary - chwyciła moją dłoń, otwierając momentalnie oczy. Były przerażone. Jakby wołały, krzyczały wniebogłosy o pomoc.
- Co Clary? - spytałem niemalże szeptem. Nie chciałem słyszeć odpowiedzi. Bałem się jej.
- Ona.. Zniknęła.
Clary
- Kiedy?
Chciałam wiedzieć, jak długo zamierza nas tu trzymać. Pal licho mnie. Czemu trzymał Simona?
- Czemu nie od razu?
Podszedł do mojej celi, po czym pstryknięciem palcami otworzyła się. Upadłam na ziemię, z trudem unosząc głowę.
- Wybacz. Runa Paraliżująca. Musiałem mieć pewność, że nie rzucisz się na mnie. Spokojnie - mrugnął, widząc moją minę - Niedługo wrócisz do formy. Już prawie zniknęła - wskazał brodą na moje ramię. Rzeczywiście. Runa bladła.
Chłopak pomógł mi się podnieść, jedną ręką przerzucając moje ramię przez jego szyję, drugą oplatając mnie w talii.
- Jesteś śmiesznie mała i lekka. Doprawdy, jak taka osóbka, może byś świetnym wojownikiem?
Prychnęłam, urażona tą uwagą. Żeby się nie przekonał, że jednak taka osóbka, potrafi go obalić do parteru.
- Gdzie idziemy? - spytałam, kiedy skręcaliśmy w kolejne alejki.
- Cierpliwości, Clarisso. Cierpliwości.
Bądź cierpliwy, kiedy jakiś facet cię porywa, paraliżuje cię Runą i prowadzi gdzieś, gdzie mógłby nawet mordować.
Ale oczywiście - CIERPLIWOŚCI.
- Co.. - przerwał mi, puszczając mnie ze swoich objęć. W efekcie upadłam na podłogę, wydając z siebie okrzyk zdziwienia. Natrafiłam znowu a zimne podłoże.
- Proszę bardzo. Rodzina w komplecie.
Podniosłam wzrok, na przykutego do ściany jedną kajdanką ojca. Był wyczerpany, wychudzony i blady. Patrzył na mnie z niedowierzeniem, w mgnieniu sekundy wyciągając dłoń.
- Clarisso. Clary..
Również wyciągnęłam dłoń, ale tylko upadłam twarzą na ziemię. Nie odzyskałam jeszcze w całości władzy nad ciałem.
- Nic ci nie jest..
- Sądziłeś ojcze, że będzie inaczej?
Ojcze?
Spojrzałam na chłopaka, ale on mierzył się wzrokiem z ojcem.
- Twoje słowa dały mi do tego powód, Jonathanie.
Jonathan.
- "Ojcze"? "Jonathanie"? - dźwignęłam się na łokciach - O co chodzi? Kto to jest? O co tu chodzi?
Valentine spuścił wzrok, ale ja nie miałam zamiaru odpuścić. Czułam, jak zaczynają piec mnie oczy.
- KTO TO DO CHOLERY JEST?!
- Clary - zaczął smutno. Jego oczy lśniły. Nie.
To niemożliwe.
On.. Nie płakał.
- Clary.. On.. To twój brat, Clary.
Wytrzeszczyłam oczy, cała tężejąc.
- To.. Słaby żart..
- To nie żart, Clarisso. Słaby moment na robienie komukolwiek kawałów, nie sądzisz? - syknął, a ja wiedziałam już, że jest poważny.
- W końcu ojcze - uśmiechnął się triumfalnie Jonathan - W końcu przedstawiłeś sobie rodzeństwo.
Gratuluję.
Dalej nie mogłam z siebie wydusić słowa. To było tak, jakbym znalazła się w jakimś pokręconym śnie. Nagle zostaję porwana. Okazuje się, że oprawcą jest chłopak, który jest moim bratem, Bratem, o którego istnieniu w ogóle nie miałam pojęcia. To nie miało sensu.
- To ty.. Ty zniszczyłeś rezydencję - zmrużyłam oczy na chłopaka.
- Brawo, wygrałaś - uśmiechnął się złośliwie.
Zaraz. To dlatego. Dlatego przypominał mi ojca. Śnieżnobiałe włosy. Delikatne rysy. Postawa.
Nie. Nienienienie.
- Nie - szepnęłam, a całe ciepło ze mnie uleciało - Zabiłeś ich. Dorotheę. Omal nie zabiłeś Toma - szepnęłam, siadając.
- To tylko kolejny Nephilim - machnął ręką, a ja miałam ochotę się na niego rzucić.
Tylko? Tylko kolejny Nephilim?
Moje serce się zapadło, kiedy nagle sobie o nim przypomniałam. O nim. O Willu. Alecu. Lunie i Isabelle.
Jasie.
- Ale nie ty siostrzyczko.
Zadrżałam na dźwięk tego słowa.
- To mnie szukałeś? Nasłałeś demona?
- Tak. Szukałem cię. Szukałem cię Aniołku. Widziałem twoje sny. Ale nie potrafiłem odgadnąć,
gdzie jesteś. Ale na szczęście, po szesnastych urodzinach nie miałem z tym problemu.
- A Simon?
- Podziemny? Och, jest mi już tak naprawdę zbędny - wzruszył ramionami.
- Ty.. - skrzywiłam się, dostając ataku kaszlu. Pieczenie w moim ciele a szczególnie na ramieniu trwało chwilę, zostawiając tylko biały, niemalże niewidoczny ślad po Runie. Byłam już.. Wolna.
Wstałam na własnych, chwiejnych nogach, podpierając się ściany. Policzki miałam już mokre. Czemu ja właściwie płakałam?
- Powinnaś odpocząć, Clarisso.
- C..
Ale on pstryknął palcami, przyprawiając mnie o delikatny zawrót głowy i mroczki przed oczami. Oparłam się placami o ścianę, osuwając w dół. Słyszałam jeszcze tylko głos ojca wołające moje imię.
Jace
- Trzeba jej szukać - krążyłem po pokoju, kiedy wszyscy siedzieli na kanapie i fotelach. Od ponad dwóch godzin .
- Jace, nie wymyślimy nic na siłę - westchnął Will, pocierając twarz.
- Coś mogło jej się stać!
- To Clary. Poradzi sobie - powiedziała Luna, ale wyłapałem niepewność w jej głosie.
Zacisnąłem dłonie w pięści, chcąc w coś po prostu uderzyć. Nic nie rozumieli. Byli tu. Bezpieczni. A ona nie. Clary mogła równie dobrze gdzieś się wykrwawiać.
Nie. Wcale nie. Była bezpieczne. Musiałem w to wierzyć.
- Musi być jakiś sposób - warknąłem, stając tuż przed nimi.
- Przestań od nas wszystkiego oczekiwać - podniósł się Tom - Sądzisz, że tylko tobie zależy na tym, aby ją znaleźć? Że tylko ty boisz się, co się z nią dzieje?
Zmierzyłem go wzrokiem, podobnie jak on mnie.
- Nic nie rozumiesz..
- Rozumiem aż za dobrze.
Przewróciłem oczami, wyrzucając ręce do góry.
- Świetnie! To może olśnisz nas swoją ideą, panie Arrow?
Przekrzywił głowę, zaciskając usta w wąską kreskę.
- Bane. Magnus Bane.
Proszę bardzo, kolejny rozdział :')
Jeśli chodzi o gify - nie wiem, z jakich filmów lub seriali one są. Zwykle szukam gifów po tematyce i tyle, a nie po tytułach filmów :)
Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to jest mój tumblr LINK
Jeśli czytasz mojego bloga, zostaw po sobie jakiś ślad :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Rozdział NIEZIEMSKI !<3 I ten tytuł rozdziału... AWWWW !!! Szkoda mi Valentina i Clary. Ale i tak kocham Jonathana XD Czekam z niecierpliwością na NEXT !
OdpowiedzUsuńJeeest! Uwielbiam Cie! Naprawde nie wiem co Ci pisac w komentarzach juz wiec pp raz kolejny slowo "niesamowite" !!! Kocham Twojego bloga;))
OdpowiedzUsuńsuper rozdział po prostu boski
OdpowiedzUsuńAhh Jonathan i te jego teksty ^^ Najlepsza w tym wszystkim była rozmowa Will'a i Jace'a XD Mam nadzieje że ją znajdą jak najszybciej:) Pozdrawiam i do natępnego ^^ <3
OdpowiedzUsuń/Rose
I jest Jonathan. Czekam na next. <3. Julia
OdpowiedzUsuńJaka jest szansa ze dzisiaj bedzie nowy rozdzial? *.*
OdpowiedzUsuńRoździał świetny :* .
OdpowiedzUsuńOby tak dalej .
Jak zawsze cudowny rozdział. Oby znaleźli Clary.Weny i czekam szybko na next./Karolcia
OdpowiedzUsuńJonathan jest SUPERRR... Oby znalezli Clary i Valentin'a .Rozdział Boski , zycze weny i kiedy next ? /Wera/
OdpowiedzUsuńRozdział nieziemski ♥.♥ Z niecierpliwością wyczekuje kolejnego <3 <3
OdpowiedzUsuńWeeeny życze ^.^
Świetny, boski i po prostu nieziemski <3 Czekam na next !!!
OdpowiedzUsuńExtra rozdział!!! Jej Będzie Magnus. Nie wiem co napisać super super i jeszcze raz super :)
OdpowiedzUsuńTess- Zuzia