wtorek, 30 grudnia 2014

15. Pokochałem ją.


Valentine


- Jaka ona jest?

Podniosłem wzrok na Jonathana. Praktycznie nie opuszczał mnie nawet na chwilę. W dalszym ciągu stał przy mojej celi, bawiąc się medalionem Clary.

- Pytasz o swoją siostrę?

- Skoro nas rozdzieliłeś, wypadałoby, żebyś mi coś o niej opowiedział, nie sądzisz?

Pokręciłem głową, uśmiechając się zadziornie.

- Kto by pomyślał. Jonathan Morgenstern. Pragnie słuchać o swojej siostrze. Czyżbyś posiadał jednak jakieś uczucia?

Przekręcił głowę, mrużąc swoje czarne jak węgiel oczy.

-Słucham uważnie, ojcze.

Westchnąłem, unosząc oczy ku górze.

- Wiesz, lepiej by mi się mówiło, bez tych kajdanek na rękach.

Zniecierpliwiony pstryknął palcami, a żelazne pierścienie pękły, uwalniając moje nadgarstki. Oniemiały spojrzałem najpierw na nie, później znów na chłopca.

- Więc mów.





Clary


- Nienawidzę tego! - jęknęła Luna, kiedy odrzuciła od siebie wielką księgę z Runami - Tego jest ewidentnie za dużo.

Dzisiejszy dzień był przeznaczony na lekcje, które prowadził Hodge. Wielka sala, podobna do tych z sal wykładowych Przyziemnych, przeznaczona była na lekcje historii, anatomii, sztuki i języków. Dzisiaj starszy Łowca polecił nam - w ramach ćwiczeń polekcyjnych - rysowanie dziesięciu Run. Większość z nich znałam - Iratze, Szybkości, Bezdźwięczności czy też Niewidoczności dla Przyziemnych. Ale poznałam też zupełnie nowe - chociażby Bezwładności i Pozbawiającą Wzroku.

- Daj spokój. Zostały Ci tylko trzy...

- O trzy za dużo - położyła głowę na książce, wzdychając z przemęczenia.

- Daj spokój - powiedziałam, sięgając po księgę z Runami. Została mi tylko ta Bezwładności - Już prawie skończyłyśmy - przekartkowałam kilka stron spod litery B.

- Jasne. Mogło być gorzej - rzuciła sarkastycznie, biorąc do ręki ołówek.

Zmarszczyłam brwi, kiedy nie znalazłam potrzebnej mi Runy. Sprawdziłam nawet, czy kartki nie są przypadkiem sklejone.
Nic.

- Hm, Luna... Są tu inne księgi oprócz tej?

- A co?

- Nie ma tu Runy Bezwładności.

- Wiesz, powinna być w tych starych księgach - wskazała na tylne regały - Ale trochę ci zajmie znalezienie tej właściwej.

Kiwnęłam głową, odkładając ołówek i rysownik, kierując się do działu ze starymi księgami.

Niektóre były pisane w łacinie lub innymi, zupełnie nieznanymi mi językami. Czy ktokolwiek tu nie pomyślał, aby jakoś to wszystko posegregować?

- Świetnie - mruknęłam, coraz bardziej zagłębiając się w długich zaułkach. Palcem wodziłam po grubszych i cieńszych księgach, szukając tej odpowiedniej. Zrezygnowana miałam wracać do przyjaciółki, kiedy mój wzrok padł na szarą księgę, ozdobioną na brzegu Runami.

- Tak! - ucieszona sięgnęłam po nią, ciągnąc za sobą kłąb kurzu - O.. Rety - zakasłałam - Jeśli chodzi o odkurzanie, to pewnie to też nikomu nie przyszło do głowy.

Chciałam otworzyć księgę, ale okazała się zamknięta na zamek. Najdziwniejsze było to, że nie było wejścia na klucz.

- Co jest? - obróciłam ją w dłoniach, przyglądając się bacznie.

"Wiesz, jak ją otworzyć"

Zamarłam, na szepty w mojej głowie. Nasiliły się, przez co upuściłam księgę, chwytając się za głowę.

"Zrób to, Clary... Otwórz ją... Otwórz... Wiesz dobrze, jak..."

Wtedy przed oczami pojawiła mi się zupełnie obca dla mnie Runa. Wydawała się... Mroczna. Jakby ktoś pazurem narysował pionową kreskę z jednym odgałęzieniem w bok i kółkiem na końcu pionowej kreski.
Ostatnie słowa, jakie pozostawił w mojej głowie szept, były ledwie słyszalne, ale całkowicie rozpoznawalne.

"Otwórz się".

Jakby wbrew sobie podniosłam księgę, wolną ręką sięgając po stelę. Ostrożnie i dokładnie narysowałam Runę na kłódce, zanim ta całkowicie nie zniknęła w moich wspomnieniach.

Zamek upadł na podłogę, a kiedy księga otworzyła się na przypadkowej stronie, pokój wypełnił chłód...

- Clary?

Podskoczyłam na dźwięk głosu Luny. Dziewczyna miała wystraszony wzrok, chociaż mimikę twarzy starała się przybrać jak najbardziej opanowaną.

- Och, Luna. Znalazłam...

- Jak ty to otworzyłaś? - podeszła do mnie niepewnie, wskazując brodą na księgę.

- Ja...

- Clary. Ona nie powinna zostać otwarta. To dział ksiąg zakazanych. Tych, których nie zdołaliśmy przenieść. Jak ją otworzyłaś?! - powtórzyła głośniej, co mnie poważnie zaniepokoiło.

- Ja.. Nie wiem...

Złapała księgę w dłonie, zatrzaskując mi ją przed nosem. Serce bijące jak u kolibra czułam w gardle.

- Luna...

Pokręciła głową, wymachując swoimi blond włosami.

- Nie mówmy o tym. Jest coś gorszego.

- Co się stało?

- Izzy wpadła tutaj jak oszalała. Powiedziała że mamy natychmiast przyjść do skrzydła szpitalnego.

Wytrzeszczyłam oczy, chwytając jej dłoń.

- Luna, czy...

- Tom i Jace.





Valentine


- Nie jest taka jak ty. I nigdy ma taka się nie stać.

- Wiesz, że jeśli ktoś będzie chciał posiąść to, co ona ma, jedynym ratunkiem dla niej, będzie stanie się tym, co ja.

- To jej nie grozi.

- Została sama - wytknął, wyciągając się jak kot. Jego jasne włosy odbijały światło wpadające przez szczelinę.

Zacisnąłem usta, spuszczając głowę. Napad Jonathana na rezydencję, nic po sobie nie zostawił. Ani nikogo.

- Dlaczego? Dlaczego właśnie ona, Jonathanie?

- Dwa lata temu, przypadkiem się o niej dowiedziałem. Obserwowałem ją. W lesie, przy treningach. W domu, kiedy nie potrafiliście się porozumieć. Kiedy spała, śniąc o życiu poza twoim zasięgiem.

Oparł się o kraty, odgarniając włosy do tyłu.

- Aż uświadomiłem sobie, że jesteśmy podobni.

- Ona w żadnym stopniu nie jest podobna do ciebie! - wrzasnąłem, podbiegając do krat. Nawet się nie odsunął. Nie bał się.
Ani mnie, ani nikogo innego.

- Nienawidzi cię. Tak jak ja. Płynie w niej krew Morgensternów. Tak jak we mnie. I nie ważne, jak dużo ma w sobie krwi Anioła. Jej serce jest tak mroczne, jak moje. A ona potężna. Tak, jak ja.
Inaczej byś jej nie blokował, Valentine.

- Nic o niej nie wiesz. Nikogo nie kochasz!

- Nie. To ty nie wierzysz w to, że ktokolwiek, może kogokolwiek, lub cokolwiek kochać. Ale to, co uważasz za niszczące ludzi, istnieje. I czyni nas silniejszych.

- Ty. Nie. Umiesz. Kochać.

- Ranisz mnie - uśmiechnął się złośliwie, przybliżając swoją twarz do mojej - Kocham Clarissę. Pokochałem ją. To moja siostra. Moja krew. A ona nauczy się mnie kochać. Tak jak ja ją.







Wiem, nie było mnie długo i wiem, rozdział chociaż obiecałam długi, wypadł krótko. Ale obiecuję, że jutro dodam kolejny! 

Jeśli czytasz mojego bloga, zostaw po sobie jakiś ślad.



9 komentarzy:

  1. Kocham to <3 życze weny i dobrego sylwestra xd rozdział idealny <3 ( tak jak wszystkie ) mam nadzieje ze zrobisz sceny z Jace'em i Tomem ��
    Ale żeby Jace i tak wygrał pozdrawiam /Wera/
    Ps. Wiecej Clace <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa ROZDZIAŁ BOSKI <3<3<3<3 Nie mogę się doczekać następnego i aż w końcu Clary spotka brata <3<3 Kocham tooo opowiadanie <3<3:-]

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział nieziemski. Ostatnio tu wchodziłam co chwile aż oto i jest nowy rozdział!!!!
    Pozdrawiam i weny.
    Życzę udanego SYLWESTRA.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję,że Clary w skrzydle zainteresuje się zdrowiem Toma,bo go olewa.
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja dalej nie mam słów jak opisać tą wspaniałość !! <3 Tom i Jace ;-; co im się stało ?? ;-; No i jak w każdej historii musi byc czarny charakter ^^ W książce Jonathan pokochałam i tutaj też pokocham,Jonathan w tym opowiadaniu jest booski <3 JA CHCE JUZ NASTĘPNY ^^ a najgorsza jest ciekawość którego zdrowiem bardziej zainteresuje się Clary , Tom'a czy Jace'a ^^
    /Rose

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam już dziś na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow :) czekam na następny <3
    A tak w ogóle życzę Ci Aniolku Szczęśliwego Nowego Roku!!!
    I dużo weny na ten 2015 r
    Żebyś zawsze pisała tak wspaniale jak to robisz teraz :)
    Pozdrawiam
    Tess

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, że późno to znalazłam i tego nie przeczytasz, ale wiedz, że twój bllog jest super i nikomu z czytających poprostu nie chce się czytać!!!!

    OdpowiedzUsuń