niedziela, 21 grudnia 2014

9. On też tak uważa?

Czy coś się zmieniło, od incydentu w oranżerii?
Uproszczę ci odpowiedź.
Nie.

Jace zachowywał się, jak gdyby nigdy nic. Rozumiem, że dla niego niewiele, a właściwie nic nie znaczyło, ale mógł chociaż udawać.
Unikał jakiegokolwiek kontaktu, rozmowy, wzroku.
Wszystkiego.

Któregoś razu po skończonym treningu, widziałam jak rozmawia z Kelly, z wielką chęcią pozbywając się jakiejkolwiek odległości pomiędzy ich ciałami.

Poczułam się jak nic nieznaczące gówno. Bo inaczej nie umiem tego określić.

Kiedy brałam prysznic w drewnianej łazience przy sali treningowej, Luna czekała w szatni, przebrana w czyste dresy i biały podkoszulek.

- Wszystko okay, Clary?

- Tak - odparłam smutno, odwieszając mokry ręcznik.

- Wyglądasz na przybitą.

- Co? Nie, wydaje ci się.

Spojrzała na mnie niepewnie, zmieniając nagle temat. Tak naprawdę jej nie słuchałam. Moje myśli ciągle krążyły wokół Jace'a i tego, dlaczego jest taki.. Oschły.

- Co o tym sądzisz?

- Hm?

Przewróciła oczami, krzyżując ramiona na piersi.

- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?

- Tak. Ja po prostu.. Jestem zmęczona..

- Nie usprawiedliwiaj tego zmęczeniem, Ruda.

- Ruda..?

- Och, cicho! Clary, od kilku dni chodzisz... Funkcjonujesz jak zombie! Co się dzieje?

Przygryzłam wargę, czując że nie ma sensu dłużej niczego ukrywać.
Opowiedziałam jej wszystko.
Jak zagrał i mnie uczył.
jak pokazał oranżerię.
Pocałunek.
Ominęłam tylko jeden szczegół.
Że to wszystko dla mnie coś znaczyło.

- Clary - zaczęło smutno, kładąc mi rękę na kolanie - Serio sądziłaś, że dla niego to coś znaczy?

Spojrzałam na nią.

- On.. On BYŁ z wieloma dziewczynami. Dla niego, to zabawa. Myślisz, że jesteś pierwszą, którą nazwał "Aniołkiem"? - na te słowo, przewróciła oczami.

- Ja n...

- On nie wierzy w miłość, Clary.

Zamknęłam oczy, hamując łzy.
Przestań.
Przestań.
Nie płacz.
Przestań.
Przestań.
Dla ciebie też nic to nie znaczyło.
Nic a nic.
Nie myśl o nim.

Myślę.

- Nie warto Clary - powiedziała, widząc mój stan - Nie warto.



-------------------------------


To nie tak, że ciągle wracałam do sytuacji w oranżerii. Nie czułam jego słodkiego oddechu. Moje usta nie szeptały ciągle jego imienia. Głowa nie była zaprzątana myślami o nim. Nie odnawiałam uczucia jego ust na swoich.

Oszukiwałam się. To było najlepsze rozwiązanie.

To nie było możliwe. Nie mogłam nic czuć do Jace'a Herondale. Nie znam go praktycznie.

Tylko czy to wystarczający powód?



----------------------------



- Rozważaliście spędzić jakoś normalnie dzień?

Siedzieliśmy - Luna, Tom, Will i ja - w salonie, na dwóch kanapach. Ja dzieliłam jedną z Tommy'm, kiedy Luna z Willem.

- Normalnie? To znaczy?

- Wiecie - machnęła dłonią blondynka - Iść na miasto. Do parku, na zakupy, gdziekolwiek. Jak.. Przyziemni.

Oparłam głowę o wyciągnięte ramię Toma, zginając nogi w kolanach.
To nie był zły pomysł.
Odetchnąć pełną piersią.
Od wszystkiego.

Chłopak nawinął sobie na palec kosmyk moich włosów, opierając policzek o czubek mej głowy.

Zauważyłam, jak Luna porusza do mnie porozumiewawczo brwiami. Uśmiechnęłam się, układając usta w słowie "zamknij się".

- Jestem za - powiedział Will, wstając z miejsca. Uśmiechnął się do Luny, a kiedy ta popatrzyła na mnie, powtórzyłam jej ruch, a ona odpowiedziała mi tym, czym odpowiedziałam jej wcześniej ja.

- Kiedy? - spytał Tom, oddychając w moje włosy.

- Teraz.


----------------

Postanowiliśmy się przebrać i spotkać w głównym holu za piętnaście minut. Włożyłam ciemne jeansy, koszulę w czarno-białą kratę i trampki. Chwytając w rękę telefon i swoją czarną parkę wybiegłam z pokoju, zatrzaskując z hałasem za sobą drzwi. Wsunęłam ręce w rękawy, komórkę chowając do kieszeni kurtki.
Wszyscy już czekali. Will miał na sobie sportową szarą kurtkę z żółtymi motywami, czarne jeansy i śmiesznie wyglądającą na nim czapkę zakrywającą uszy.
Luna ubrała czerwony płaszcz, który idealnie podkreślał jej blond włosy, legginsy i zwykłe lakierowane kozaki.
Tom wyglądał idealnie w czarnym płaszczy, szarym swetrze, ciemno-granatowych rurkach z niskim krokiem i czarnych trampkach.

- Coś konkretnego?

- Hm.. Java Jones?

Nie mieliśmy zbyt wielkiego wyboru więc zgodni z propozycją Willa, udaliśmy się do Java Jones.



Ulice były pełne ludzi. Z zaciekawieniem zaglądałam w wystawy, świadczące o zbliżających się świętach. Z każdą mijającą kawiarnią, pachniało czekoladą i ciastem cytrynowym.
Każdy niósł torby i paczki, śpiesząc się - zapewne - do domu.

Na chwilę stanęliśmy przy bankomacie, żeby każdy mógł wypłacić sobie jakieś pieniądze. Stanęłam z boku, kuląc ramiona.
Czemu nie wzięłam tego przeklętego szalika?

- Zimno ci?

Podniosłam wzrok na Toma, który chował portfel do tylnej kieszeni jeansów.

- Dam radę - uśmiechnęłam się, ale warga mi drżała. Pokręcił głową, zdejmując ze swojej szyi czarny szalik, obwiązując go wokół mojej.
Pachniał drogimi perfumami i... Chłopcem?

- Dzięki - odetchnęłam z ulgą, pod wpływem ciepła. Mrugnął, chwytając moją dłoń. Na sekundę znów wróciłam do oranżerii.
Ale odepchnęłam tę myśl.
Z wielkim trudem.

W końcu dotarliśmy do nieszczęsnej kawiarni, zajmując czteroosobowe miejsca. Rozsiadłam się na miękkiej kanapie,

- Ja chcę kawy! - jęknęła Luna, pocierając dłońmi.

- Jesteś pewna? Dziwnie się czasem po niej zachowujesz - stwierdził Will, dźgając jej policzek palcem.

- Dopiero zacznę się dziwnie zachowywać, jeśli jej nie dostanę.

- To groźba? - zaśmiałam się, zdejmując kurtkę.

- W najmniejszym stopniu.



Złożyło się tak, że po godzinie siedzenia w Java Jones, chłopaki zdecydowali się załatwić coś na mieście, a my z Luną zostałyśmy w kawiarni.
Właśnie jakiś chłopak reprezentował swój własny wiersz - i na Anioła, niech on nigdy nie idzie w stronę poezji. Wiem, że to niegrzeczne, ale z chęcią wyjęłabym słuchawki i po prostu słuchała muzyki. Gdybym tych z kolei też nie zapomniała zabrać.

- Coś jest, między tobą a Willem? - spytałam w końcu towarzyszki, znudzona doszczętnie pseudosztuką.

- C-co?

- Słyszałaś.

Przygryzła wargę, chwytając za swoją filiżankę kawy.

- Co jest między tobą a Tomem?

- Co?

- Słyszałaś - przedrzeźniła mnie, odgarniając włosy do tyłu.

- Nic?

- On też tak uważa?

- Luna...

- Wiesz, on jest czegoś wart. Ma uczucia. Nie to co Jace - przerwała mi, wpatrując się w scenę, gdzie właśnie zmienił się "talent".

Zacisnęłam palce wokół kubka, czując przebijające się przez nie ciepło.
W sumie, traktowałam Toma, jak kolegę.
Nie wyobrażałam sobie nas inaczej.
Tylko czy on, myślał podobnie?



- Koszmar. Jak Przyziemni wytrzymują tą całą presję, związaną z zakupami?

Już dwadzieścia minut słuchałyśmy z Luną narzekań chłopców, jak to namęczyli się, żeby dostać się do czegokolwiek w sklepach.

- Jest okres przedświąteczny - wzruszyłam ramionami - To normalne.

- To chyba cud, że nie muszę użyć Iratze - mruknął Tom, pocierając ramię.

Zaśmiałam się podbiegając do niego, po czym ukryłam się pod jego ramieniem tak, że owinął je wokół mojej szyi.
Uśmiechnął się do mnie w dół, po czym zajął się rozmową z Willem.

Cholera, co ze mną jest nie tak?





Zaszliśmy do Instytutu, kiedy na dworze panował już zmierzch. Po całym parterze roznosił się zapach ciasta. Nie umiałam określić jakiego, ale pachniało dobrze.
Śmiejąc się zaczęliśmy wchodzić na górę, kiedy natrafiliśmy na Jace'a i Aleca. Byli ubrani w dresy i koszulki poplamione ciastem i mąką.

- Proszę, proszę. Panowie, bawicie się w gosposie? - zaśmiał się Tom, zatrzymując się przed nimi.
Blondyn przeszył nas wzrokiem, dłużej zatrzymując się na mnie. Rzucił mi spojrzenie mówiące "serio?", na które tylko wzruszyłam ramionami.

- Chcesz się dołączyć Arrow? Świetnie się nadajesz do tej roli - syknął Alec, targając swoje włosy.

- Nie będę ci odbierać przyjemności Aleksandrze.

Chłopak przewrócił swoimi niesamowicie niebieskimi oczami.
Uwolniłam się z uścisku Toma, rozwiązują powoli jego szalik.

- Dzięki - podałam mu go, czując jak przy tym leniwie błądzi palcami po mojej dłoni. Zarumieniona odsunęłam się, podchodząc do Luny.

- Podczas gdy wy byliście na zakupach, my użeraliśmy się z Izzy i jej obsesją do ciast.

- I tak się spaliło - mruknął Jace, krzyżując ramiona.

- Lepiej udawajmy, że jest dobre - westchnął Will, ruszając dalej - Inaczej skończymy ze sztyletami w szyi.

Wszyscy się roześmialiśmy, rozchodząc się w swoje strony. Jeszcze chwilę przyglądałam się Jace'owi, po czym podążyłam za Luną na piętro sypialniane.



Od razu zamknęłam się w pokoju, biorąc długi prysznic i ubierając się w sportowe szare spodenki oraz czarną, luźną koszulkę.
Church tradycyjnie drzemał w moim fotelu, zagraconym stertą ubrań.

- Widziałeś gdzieś... - zaczęłam, podnosząc z podłogi wszystko co na niej leżało. W końcu wśród tego wszystkiego, znalazłam starą księgę Run.

- Mam.

Otworzyłam na stronie z niedokończonymi szkicami, sięgając po ołówek. Właśnie miałam się zabrać za odnowienie Runy w mojej głowie i kontynuowanie jej odtworzenia, kiedy oderwało mnie od tego miauknięcie kota.

- Ugh, Church!

Odrzuciłam księgę na bok, wstając z łóżka. Kot drapał delikatnie o drzwi, domagając się wypuszczenia.

- Jesteś okropny - stwierdziłam, umożliwiając mu wyjście. W mgnieniu oka poczłapał korytarzem, zbiegając po schodach.

Wnet poczułam burczenie w brzuchu.
Serio?

Chwyciłam magiczny kamień, rozświetlając drogę. Ślizgałam się lekko w samych skarpetkach po drewnianej podłodze.
Dotarłam do barierki schodów, kiedy na samym dole dostrzegłam delikatnie światło. Zdziwiona pokonałam kilkadziesiąt stopni. O mało się nie przewróciłam, kiedy skoczyłam z ostatnich trzech schodów. Okazało się, że światło docierało z kuchni. Po cichu podeszłam - bo co ktoś może prawie o dwunastej w nocy robić w kuchni - i zajrzałam przez drzwi,

Jace?

Pchnęłam drzwi, wchodząc do środka. Był w samych szarych dresach, czystych, nie tych w których gotował. Jego nagi tors odwracał całą moją uwagę od czegokolwiek.
Spojrzał na mnie najpierw zdziwionym, potem obojętnym wzrokiem.
Ała.
Podeszłam do lodówki, wyciągając z niej przypadkowy jogurt naturalny, upewniając się tylko co do daty ważności. Ok, nadawał się do spożycia. Wyciągnęłam łyżeczkę z szuflady, siadając jak najdalej od Jace'a i unikając jego wzroku.
Nie minęło kilka minut kiedy westchnął, nachylając się w moją stronę.

- Długo będziesz zgrywała dumną i obrażoną?

Spojrzałam raptownie na niego, przełykając zawartość jogurtu w buzi.

- Ja?

- Ty.

- Daruj sobie, Jasie Herondale. Nie ja całuję dziewczynę, której praktycznie nie znam, po czym nie odzywam się ani słowem przez ponad tydzień.

- A więc o to chodzi? - zaśmiał się, wyrywając mi łyżeczkę w dłoni.

- Daj mi to.

- Czy fakt że się pocałowaliśmy, świadczy o tym, że muszę cały czas z tobą rozmawiać? Może od razu przykujmy się kajdankami?

Zmarszczyłam nos, starając się mu odebrać łyżkę. Niestety.

- Nie. Nikt tak nie powiedział. Nikt nie powiedział, że to coś dla któregokolwiek z nas znaczyło - i cholera, wcale moje serce się nie zapadło - Ale zwykłe cześć jeszcze nikogo nie zabiło. A poza tym - skrzyżowałam ręce na piersi - To ty mnie pocałowałeś.

Przekrzywił głowę, mrużąc oczy.

- Nie przypominam sobie, żeby ci to nie pasowało.

Jezu, on tak na poważnie?

- A przypominasz sobie coś, co świadczyło o tym, że mi pasowało?

- Jesteś zadziorna Clary - uśmiechnął się złośliwie, nachylając bardziej w moim kierunku.

- Za to ty chamski - warknęłam, wstając od stołu.

Kompletnie nie byłam głodna.

- Och, daj spokój mała.

Zamarłam, gwałtownie się do niego odwracając.

- Jak-jak mnie nazwałeś?

- Mała - wzruszył ramionami, uśmiechając się szerzej.

Zacisnęłam usta w wąską kreskę, pochodząc do niego szybkim i stanowczym krokiem. Znienacka uderzyłam go pięściami w pierś, czując jak wszystko się we mnie buzuje.

- Jesteś po prostu wielkim chamem Jasie Herondale! Nie waż się mnie nazywać małą - każde słowo oddzielałam uderzeniem w jego pierś - Jesteś totalnym dupkiem!

Chwycił moje nadgarstki, owijając się wokół mnie ramionami. Stałam teraz w klatce z jego rąk, przyciśnięta do jego piersi.

- Powtórz - nakazał, wbijając we mnie swój wzrok.

- Jesteś. Totalnym. Dupkiem.

Pokręcił głową, cmokając z dezorpatą.

- Nie ładnie się tak wyrażać. To nie przystoi damie, panienko Morgenstern.

Wydęłam usta, hamując się od krzyku i łez.
Miałam dość.
Wyrwałam się z jego objęć, chcąc wyjść z kuchni.
Kiedy poczułam jego dłonie na mojej talii.
Odwrócił mnie do siebie, unosząc delikatnie do góry.


- Co robisz, Jace?

Uśmiechnął się, usadawiając mnie na blacie kuchennym. Czułam jak moja skóra płonie pod jego dotykiem.

- Czemu musisz taka być?

- Jaka? - szepnęłam, czując jak brakuje mi tchu.

Przesunął dłonią po moim udzie, a ja chwyciłam palcami jego nadgarstek.

- Jace...

Ale przerwał mi, przyciskając ponownie swoje usta do moich. Mimowolnie zatopiłam dłoń w jego złocistych włosach, kiedy on jedną dłonią objął mnie w talii, drugą cały czas błądził wzdłuż mojego uda.
Pomyślałam o Lunie i słowach, jakie mi dzisiaj powiedziała.

"On.. On BYŁ z wieloma dziewczynami. Dla niego, to zabawa"

Jakaś część mojego umysłu przypominała mi o tym. Ale była ona niewielka. Podczas gdy ta większa część kazała jej zamilknąć.
Zatraciłam się w jego pocałunku i rozchyliłam wargi, pozwalając naszym językom prawidłowo się zderzyć. Oniemiałam, kiedy wyczułam że ma kolczyk. Był zimny i smakował metalem.
Ale jego sam oddech, smakował tak.. Słodko. Pragnęłam tej słodyczy bez końca. Po kilku sekundach, stała się dla mnie jak tlen.
Moje dłonie nagle znalazły się na jego abs, czując jak mięśnie napinają mu się pod moim dotykiem.
Położył dłoń gdzieś za mną, opierając się. Przez to strącił szklankę pełną wody, która wylała się na całym blacie.
Czułam jak moje serce omal nie wyskoczyło z piersi a w brzuchu miałam pełno motyli. I chyba dosłownie zaczęłam dyszeć.

- NA ANIOŁA! JACE!? CLARY!?




Kochani, jest was już ponad 2170! 
Dziękuję, że jesteście tutaj i pozostawiacie cudowne komentarze, bez których "Miasto Cieni" nie rozwijało się tak, jak robi to teraz :)

Jeśli będzie tu przynajmniej 8 kom. wstawię swoje zdjęcie i odpowiem szczcerze na każde pytanie, które możecie mi zadać w komentarzu :)


Jeśli czytasz mojego bloga, pozostaw po sobie jakiś ślad.





17 komentarzy:

  1. aawwwww !!! :D boskie ! genialne ! cudne ! niesamowite ! po prostu uwielbiam twojego bloga, ale musiałaś przerwać w takiej chwili ??
    PS: kiedy następny rozdział ???? !!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa !<<<<333333 Masz talent !!!! Rozdział genialny ! Uśmiech z twarzy mi nie schodził !XD Kiedy NEXT ?!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Super. Jesteś niesamowita. Kiedy next? Czekam. <3. Julia

    OdpowiedzUsuń
  4. Nienawidzę cię, wiesz??? Nienawidzę... Zakończyć w takim momencie??? Tak na serio, jesteś boska <3 Hahah, spróbuj sobie wyobrazić moją minę, jak się dowiedziałam, że nie są jeszcze razem. Czułam się, jakby ktoś mnie zdzielił pięścią w twarz. A teraz nie łam mi serca i dodawaj szybko nexta.

    Życzę weny =*
    Wera

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju jakie fajne �� czekam na następny �� nie umiem się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobieto !!!!!! No ty masz normalnie wyczucie czasu !!! DLACZEGO W TAKIM MOMENCIE ? WHY ? Boże ty masz TAAAAAAAKI talent ^^ kocham twojego bloga , wielbie go , uwielbiam go <333 !!! Dodaj następny bo nie wytrzymam !!! To jest tak zajebiste łooo że po przeczytaniu każdego rozdziału chodze naburzowana radością !!! I jeszcze do tego te mieszane uczucia Clary , Tom czy Jace , Tom czy Jace ? Moje serce zawsze będzie należeć do Jace'a ever forever , więc Jace <3 Pozdrawiam
    /Rose

    OdpowiedzUsuń
  7. super !! czekam na następny rozdział !!! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na następny rozdział już nie mogę się doczekać a zaczęłam czytać od dzisiaj a jestem ciekawa co będzie dalej ;D.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaczęłam czytac wczoraj, ale od tego czasu zdążyłam to przeczytac 3 razy xD Dziewczyno jesteś cudowna! <3 I jeszcze tak często dodajesz. Masz to już napisane i dodajesz czy piszesz regularnie? Mam nadzieje, że przed wigilią doczekam się nexta ;D Pozdrawiam i życzę duuużo weny!

    Aiko

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże jesteście cudowni <3

    Aiko, posty piszę kiedy tylko mam czas:) nie mam nigdzie tego napisanego, żebym dodawała co określoną liczbę dni.

    NOWY POST ZAPOWIADAM NA JUTRO! ALE DOPIERO PÓŹNYM WIECZOREM :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak Tak Tak !!! Masz dodać nowy rozdział :D To jest świetne, ciekawe kto ich tam nakrył ^.^ ...

    OdpowiedzUsuń
  12. A tak z ciekawości czytałaś DM :) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żeby was nie oszukać - nie, nie czytałam. Wiem o co chodzi w DM i jakie relacje panowały, ale nie przekartkowałam jej dokładnie :) DA są i pozostaną dla mnie na pierwszysm miejscu jeśli chodzi o twórczość Cassandry :)

      Usuń
  13. Rodział fantastyczny czekam na NEXT!!!
    Zapraszam na mojego bloga rórnierz o darach anioła.
    http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam 1 rozdział :) ciekawie się zapowiada :3

      Usuń
  14. O matko!
    Świetne
    Ja tam chce zeby Clary była z Tomem ��

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam wszystko jednym tchem. Kręcisz akcją perfekcyjnie ^^ podoba mi się ;)

    OdpowiedzUsuń