- Spokojnie - ten głos nie byłam w stanie rozpoznać. Nie dlatego, że ledwo co słyszałam. Po prostu nigdy się z nim nie zetknęłam - Demon z którym walczyła był potężniejszy niż te przeciętne. Ale podałem jej odpowiednie leki i niedługo powinna wyzdrowieć.
Po tych słowach znowu zapadłam w sen, będąc pewna że jednak nie umarłam.
Rozchyliłam powieki, nie wiem po jakim czasie. Pierwsze co ujrzałam to był obraz aniołów na suficie, przybierające właściwe kształty. Zamrugałam, patrząc w dół.
- Hej, budzi się - Luna się rozpromieniła, podobnie jak Tom.
Jego twarz przyprawiła mnie o spokój. Wyciągnęłam się delikatnie, czując jak moje mięśnie stopniowo się napinają.
- Jak długo tak leżałam? - szepnęłam, krzywiąc się delikatnie na uczucie w moim gardle.
- Prawie dwa dni.
- Dni? - wytrzeszczyłam oczy a wszystkie zmysły natychmiast się wyostrzyły.
- Tak - przytaknęła blondynka, siadając obok na moim materacu - Krew demona przy zranieniu cię w szyję dostała się do twojej krwi. A z racji tego że była ona śmiertelna dla ciebie, Hodge musiał natychmiast interweniować. Musiałaś odpocząć na tyle, żeby twój organizm odzyskał chociaż część sił.
Oparłam się na łokciach, sprawiając że włosy opadły na mnie jak kurtyna. Skrzydło szpitalne było ogromne. Stało tu przynajmniej sto łóżek w rzędzie po obu stronach pokoju.
Nad każdym widniał Znak Iratze.
- Jak się w ogóle czujesz? - spytał Tom, siadając po drugiej stronie co Luna. Uśmiechnęłam się delikatnie, wzruszając ramionami.
Przypomniałam sobie wczoraj głos, który starał się utrzymać mnie przytomną. To był on?
- Chyba dobrze. Tylko boli mnie gardło - odruchowo dotknęłam się za szyję, czując na niej pojedyncze, grube blizny. Ślady po wbitych pazurach.
- Hodge ani Iratze nie zdołały tego usunąć - wyjaśniła smutno Luna, głaszcząc moje kolano.
- To nic - skłamałam, przybierając obojętny ton - Przynajmniej żyję.
Z oszpeconą szyją. Szkoda że jeszcze nie twarzą.
Chwilę jeszcze przy mnie posiedzieli, po czym oznajmili że muszą iść na trening. Luna pocałowała mój policzek a Tom czubek głowy (!!!) po czym wyszli, zostawiając za sobą tylko echo trzaśnięcia drzwi, rozchodzące się po całym pomieszczeniu.
-----------
- Jak się czujesz, Clarisso?
Wysoki mężczyzna w starszym wieku przyszedł do mnie około godzinę później. Miał ze sobą kubek z parującym czymś.
- Zapewne Hodge? - spytałam, biorąc od niego naczynie - A i wolę, jak mówi się do mnie Clary.
- Wybacz, twój ojciec zwracał się tak do ciebie, a dla mnie to po prostu kwestia przyzwyczajenia - wytłumaczył, siadając na sąsiednim łóżku - Tak, jestem Hodge. Najstarszy członek Instytutu i nauczyciel historii Nephilim.
Upiłam łyk - wyglądało to na taką zupę o zapachu ziół - czując jak ciepło rozchodzi się po moim gardle, łagodząc niedawny w nim ból.
- Zna pan mojego ojca?
- Oczywiście - uniósł brwi, jakby to była najbardziej oczywista rzecz - Uczyłem go i resztę kręgu, kiedy byłem tu na praktykach.
Kiwnęłam głową, odstawiając pusty kubek na szafkę nocną.
- Wybacz że cię o to zapytam. Zapewne Luna i Tom przeprowadzili już ten wywiad. Ale.. Jak się czujesz?
Westchnęłam, siadając.
- Dobrze. Trochę boli mnie gardło, ale poza tym, jest dobrze.
Uśmiechnął się, bardziej pokazując swoje zmarszczki w kącikach oczu i ust.
Wtedy poczułam jak coś wskakuje mi na nogi.
- Ach, Church - zaśmiałam się, wyciągając do niego dłoń. Zamiauczał, ocierając sie o mój nadgarstek.
Zwinął się w kłębek przy moim brzuchu, mrucząc.
- Widzę, że Church zmienił właściciela - powiedział Hodge z delikatnym rozbawieniem.
- Wybacz że cię o to zapytam. Zapewne Luna i Tom przeprowadzili już ten wywiad. Ale.. Jak się czujesz?
Westchnęłam, siadając.
- Dobrze. Trochę boli mnie gardło, ale poza tym, jest dobrze.
Uśmiechnął się, bardziej pokazując swoje zmarszczki w kącikach oczu i ust.
Wtedy poczułam jak coś wskakuje mi na nogi.
- Ach, Church - zaśmiałam się, wyciągając do niego dłoń. Zamiauczał, ocierając sie o mój nadgarstek.
Zwinął się w kłębek przy moim brzuchu, mrucząc.
- Widzę, że Church zmienił właściciela - powiedział Hodge z delikatnym rozbawieniem.
W ciągu dnia jeszcze dwa razy odwiedzili mnie Luna i Tom, zaraz po nich Hodge z kolejną dawką leków. Church leżał cały czas w moich nogach lub na moim brzuchu.
Nie wiem czemu liczyłam, że Jace miałby mnie odwiedzić. W sumie, skoro to Tom mnie znalazł w klubie, pewnie on nawet nie wiedział co się dokładnie stało.
Może i nie chciał wiedzieć.
Ale kiedy wieczorem drzwi do sali się otworzyły a w nich stanął Jace, wbrew sobie samej mój brzuch zaczął wariować, wypełniony nagle skrzydłami motyli.
Wyglądał tak idealnie w czarnych jeansach, które wisiały na jego szczupłych nogach, szarej koszulce i glanach.
Znaki wiły się na jego ramionach, na jego złotej od słońca skórze.
- No, w końcu. Już myślałem że Tom będzie cię musiał pocałować, żebyś się wybudziła.
I zabijcie mnie, ale w tym momencie zepsuł wszystko.
- Bo zapewne by mnie wyprzedził - przysiadł na moim materacu, sprawiając że ugiął się pod nim.
Okay, to jakoś się wyrównało.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, zginając nogi w kolanach.
- Czemu przyszedłeś? - spytałam, nie zastanawiając się nad tym, że mogło to być niegrzeczne. Uśmiechnął się jednak tylko, przez co oblałam się rumieńcem.
Ugh, przestań się rumienić.
- Chyba wypadało zobaczyć czy żyjesz.
- Jak widać - westchnęłam, opadając na poduszki - Gdyby nie Tom, zapewne zostałabym w tym klubie i palilibyście teraz moje ciało z moim ojcem.
Zmarszczył brwi, przesuwając się do góry. Siedział praktycznie na środku łóżka, a ja jak niedawno Luna wyciągnęła nogi na Tomie, tak zrobiłam teraz na Jasie. Moja łydka zastygła na jego udzie.
- Dlaczego gdyby nie on?
Wzruszyłam ramionami, dziwnie skrępowana nagle tym tematem.
- W końcu mnie stamtąd zabrał.
Cóż, nie byłam pewna, że to był Tom, ale wolałam dalej grać, że mam pewność.
- Hm.
Palce Jace'a zaczęły stukać o moje kolano, delikatnie mnie przy tym łaskocząc. Wykrzywiłam usta w grymasie, a on to chyba zauważył.
- Proszę. Clary, masz łaskotki?
Przygryzłam wargę, kiwając głową. Nachylił się momentalnie w moją stronę, a ja zanim się zorientowałam, czułam jego palcem wbijające się w moje biodra. Pisnęłam, chwytając jego ramiona, próbując go odepchnąć.
- Jace! Nie! - wydusiłam przez śmiech - Przestań! Poważnie!
Zaśmiał się tylko, dalej kontynuując moją torturę. Czułam jak o oczu napływają mi łzy a śmiech z pewnością roznosi się po całym Instytucie.
Z chwilą jednak, kiedy w nieoczekiwany sposób siedział na mnie okrakiem, a jego łaskotania zanikły, zrobiło się naprawdę dziwnie.
Chociaż przyznam, nie narzekam.
- Hm, Jace? - szepnęłam, przełykając ciężko ślinę.
- Hm? - zamruczał, wpatrując się we mnie. Zatonęłam w jego złotych oczach i słodkim jak cukierek oddechu.
- Wiesz,,
Wtedy drzwi się otworzyły i oderwał nas od siebie głos Isabelle.
- Jace? Wiesz, chociaż skrzydło szpitalne, mógłbyś zostawić w spokoju.
Halo Aniołki, co was tak mało? :(
Wybaczcie że rozdział taki krótki, ale wolałam dodać cokolwiek :)
Jeśli lubisz czytać mojego bloga zostaw po sobie jakiś ślad.
Nie wiem czemu liczyłam, że Jace miałby mnie odwiedzić. W sumie, skoro to Tom mnie znalazł w klubie, pewnie on nawet nie wiedział co się dokładnie stało.
Może i nie chciał wiedzieć.
Ale kiedy wieczorem drzwi do sali się otworzyły a w nich stanął Jace, wbrew sobie samej mój brzuch zaczął wariować, wypełniony nagle skrzydłami motyli.
Wyglądał tak idealnie w czarnych jeansach, które wisiały na jego szczupłych nogach, szarej koszulce i glanach.
Znaki wiły się na jego ramionach, na jego złotej od słońca skórze.
- No, w końcu. Już myślałem że Tom będzie cię musiał pocałować, żebyś się wybudziła.
I zabijcie mnie, ale w tym momencie zepsuł wszystko.
- Bo zapewne by mnie wyprzedził - przysiadł na moim materacu, sprawiając że ugiął się pod nim.
Okay, to jakoś się wyrównało.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, zginając nogi w kolanach.
- Czemu przyszedłeś? - spytałam, nie zastanawiając się nad tym, że mogło to być niegrzeczne. Uśmiechnął się jednak tylko, przez co oblałam się rumieńcem.
Ugh, przestań się rumienić.
- Chyba wypadało zobaczyć czy żyjesz.
- Jak widać - westchnęłam, opadając na poduszki - Gdyby nie Tom, zapewne zostałabym w tym klubie i palilibyście teraz moje ciało z moim ojcem.
Zmarszczył brwi, przesuwając się do góry. Siedział praktycznie na środku łóżka, a ja jak niedawno Luna wyciągnęła nogi na Tomie, tak zrobiłam teraz na Jasie. Moja łydka zastygła na jego udzie.
- Dlaczego gdyby nie on?
Wzruszyłam ramionami, dziwnie skrępowana nagle tym tematem.
- W końcu mnie stamtąd zabrał.
Cóż, nie byłam pewna, że to był Tom, ale wolałam dalej grać, że mam pewność.
- Hm.
Palce Jace'a zaczęły stukać o moje kolano, delikatnie mnie przy tym łaskocząc. Wykrzywiłam usta w grymasie, a on to chyba zauważył.
- Proszę. Clary, masz łaskotki?
Przygryzłam wargę, kiwając głową. Nachylił się momentalnie w moją stronę, a ja zanim się zorientowałam, czułam jego palcem wbijające się w moje biodra. Pisnęłam, chwytając jego ramiona, próbując go odepchnąć.
- Jace! Nie! - wydusiłam przez śmiech - Przestań! Poważnie!
Zaśmiał się tylko, dalej kontynuując moją torturę. Czułam jak o oczu napływają mi łzy a śmiech z pewnością roznosi się po całym Instytucie.
Z chwilą jednak, kiedy w nieoczekiwany sposób siedział na mnie okrakiem, a jego łaskotania zanikły, zrobiło się naprawdę dziwnie.
Chociaż przyznam, nie narzekam.
- Hm, Jace? - szepnęłam, przełykając ciężko ślinę.
- Hm? - zamruczał, wpatrując się we mnie. Zatonęłam w jego złotych oczach i słodkim jak cukierek oddechu.
- Wiesz,,
Wtedy drzwi się otworzyły i oderwał nas od siebie głos Isabelle.
- Jace? Wiesz, chociaż skrzydło szpitalne, mógłbyś zostawić w spokoju.
Halo Aniołki, co was tak mało? :(
Wybaczcie że rozdział taki krótki, ale wolałam dodać cokolwiek :)
Jeśli lubisz czytać mojego bloga zostaw po sobie jakiś ślad.
Aaaa <3 NARESZCIE WRÓCIŁAŚ !!! Tęskniłam <3 Haha śmiałam się razem z Clary :D Rozdział NIEZIEMSKI !!!! Dawaj nn =D
OdpowiedzUsuńRozdział boski. Z niecierpliwością czekam na NEX!!!
OdpowiedzUsuńRozdział jest MEGA!!!
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga, również o Darach anioła:
http://daryaniola-clary-jace-opowiadania.blog.pl/
Dziękuje bardzo, przeczytałam narazie 2 rodziały, pięknie piszesz:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZabije cię chyba !!! W takim momencie skończyć ??? Masz dodać szybko ja chyba zwariuje , to jest tak boskie ze za każdym czasem jak czytam to rozpływam się ... Kocham twoje opowiadanie , jest normalnie szałowe <3 I jeszcze ta niewidzialna rywalizacja Tom'a i Jace'a !! Pozdrawiam i ściskam ... <3
OdpowiedzUsuń/Rose
To był Jace a nie Tom ta osoba która ją uratowała rozdział jak zawsze świetny tylko czemu w takim momęcie szkończyłaś czekam na nn i życze weny
OdpowiedzUsuńWow. Dodaj next. <3.
OdpowiedzUsuńKieeedy następny?? *o*
OdpowiedzUsuńKochana jak zawsze genialny <3
OdpowiedzUsuńJa mam tylko jedno pytanie kiedy next :**** ????
Kochani następny rozdział przewiduje jutro/pojutrze :)
OdpowiedzUsuńRozdział boski!!! Czekam na NEXT!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper blog !!! Kocham seria Dary Aniołów a twoja wersja podoba mi się również i nie mogę przestać czytać ^^ mam nadzieje ,że będzie nadal tak fajnie jak teraz !! Życzę weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuper <3 Jak ja kocham Isabelle :D
OdpowiedzUsuńSuper...♥ Nie czytałam wprawdzie Darów anioła ale ten blog mnie do tego zachęcił.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz! Oby tak dalej!
Komentarz trochę mocno po czasie, ale dopiero teraz odkryłam Twojego bloga. Z rozdziału na rozdział co raz bardziej mi się podoba ! Mimo tego, że zaraz północ i jutro szkoła to dalej czytam ! Świetnie piszesz i bardzo podoba mi się to co wykreowałaś jak dotąd w świecie Nocnych Łowców :)
OdpowiedzUsuń