wtorek, 9 grudnia 2014

5. Znów chcesz mnie obalić drzwiami?

Na Anioła, czy już każdy wie, co się wydarzyło?

- Yyy... Nie. To znaczy...

- Spokojnie - zaśmiał się, opierając dłoń o framugę drzwi - Jest czasem bardziej przewrażliwiony niż niejedna dziewczyna.

Uśmiechnęłam się, delikatnie zarumieniając. 

- Tak w ogóle, jestem Tommy. Ale mów mi Tom - podał mi wolną rękę, a ja niepewnie ją uścisnęłam.

Cholera, wcale się nie pocę.

- Nie zdążyliśmy przywiać się podczas obiadu. 

Niestety.

- Tak, um ja.. Po prostu trochę mnie zaskoczyliście tym, jak długo tu muszę siedzieć.

- Szybko zleci - powiedział, a jego wzrok nagle zleciał odrobinę niżej. Przypomniałam sobie o swoim odkrytym ramieniu i tym, że długa koszula daje wrażenie, jakbym nie miała spodni.

- Ja.. Właściwie kładłam się spać - wydukałam, nerwowo przeczesując włosy palcami.

- Tak, wybacz.. W sumie,, Chciałem ci tylko powiedzieć o jutrzejszym treningu.

Że co proszę?

- O ósmej bym po ciebie wpadł. Co ty na to? 

Uniosłam brew, delikatnie się uśmiechając.

- Po prostu.. Wiesz, Instytut jest duży. Nie chcę żebyś traciła czas na szukanie sali.

Ooo jak miło.

- W porządku. To.. Ósma?

Kiwnął głową, ponownie się uśmiechając.

- Ósma.

Mówiąc to odsunął się, ruszając w głąb korytarza.
Zamknęłam za sobą drzwi, osuwając się po nich w dół.
O matko.


Obudziło mnie dziwne łaskotanie po twarzy i szyi. Kiedy rozchyliłam powieki, zobaczyłam kota, siedzącego na mojej piersi. Miauknął słodko, szturchając moją brodę nosem.

- Hej malutki.

Zamruczał, kiedy podrapałam do za uchem. 
Zerknęłam w stronę szafki nocnej, gdzie stał budzik. Dobry czas, mam jeszcze godzinę do przyjścia Toma.

Wyskoczyłam z łóżka, chwytając w rękę ręcznik i czyste ubrania. W pośpiechu wzięłam prysznic (w sumie nie wiem po co, skoro po treningu będę musiała zrobić to jeszcze raz, ale cóż), obserwując jak piana spływa w dół po moim ciele. Mogłabym tak spędzić kilka godzin, ale jednak...
Owinięta ręcznikiem wytarłam drugim mokre włosy i ubrałam się w zwykłe czarne legginsy, luźną, bawełnianą szarą bluzkę i czarne trampki przed kostkę.

Kiedy znów zerknęłam na zegarek, była za dziesięć ósma. Kot dalej leżał na moim łóżku, czyszcząc sobie pyszczek. Aw, on jest taki uroczy. Wzięłam go na ręce, rozkoszując się cichym mruczeniem i ciepłem jakie mi dawał.

Powoli krążyłam po pokoju, odliczając kolejne sekundy, kiedy..
Na dźwięk cichego pukania podeszłam do drzwi, przenosząc ciężar kota na jedną rękę, wolną chwytając za klamkę.
Tom był ubrany w szare dresy, czarny tshirt i zwykłe, sportowe buty nike.
Uśmiechnął się szeroko zarówno do mnie, jak i na widok kota w moich ramionach.

- Church? Co ty tutaj robisz?

- Church?

- Kot Hodge'a. Chociaż podlizuje się komu popadnie - wyciągnął dłoń, głaszcząc zwierzę. Pod jego dotykiem zeskoczył na podłogę, dumnie machając ogonem i ruszając przed siebie.

- Oj, chyba cię nie lubi? - zaśmiałam się, zamykając drzwi do pokoju.

Chłopak wzruszył ramionami, ruszając do przodu. Dotrzymałam mu kroku, co było trochę trudne, no bo - ja miałam ze 165 centymetrów, a on prawie 180. W ogóle żadnej różnicy. Ugh, nie cierpię być niska. Całą drogę Tom starał się utrzymywać temat. Serio, jest uroczy. 
Boże, nie, wcale nie jest.
Cholera.



Sala była niesamowicie przestronna. Cała jedna ściana, była wyposażona w broń - sztylety, bicze, tarcze, łuki i strzały oraz wiele innych. Sufit był wysoko, a w połowie wysokości biegły belki stworzone do skoków.

Po środku stała tylko Luna, Izzy i chłopak, z którym nie miałam okazji się zapoznać. Miał półdługie, ciemne włosy i odrębny tatuaż na ramieniu, oddalony od Run.
Odwrócili się do nas, uśmiechając się szeroko.

- W końcu. Tata powinien zaraz przyjść - powiedziała Isabelle, opierając się o ramię Luny - Ale widzę, że nie tracisz czasu, Arrow?

- Wy się chyba nie znacie - mruknął Tom, wskazując nawzajem na mnie i chłopaka. Oboje pokręciliśmy głową, po czym wyciągnął dłoń.

- Jestem Will.

- Clary.

- Wiem - uśmiechnął się, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.

Hm, ktoś mnie tu nie zna?

Zabrałam dłoń, w momencie kiedy na salę wszedł Robert. Miał w dłoni łuk i strzałę.
I tylko trzy słowa.

- Celność, moi mili.

Cholera.


------------------------


Skończyło się na tym, że Tom oberwał od Luny i Isabelle przypadła udręka rysowania mu Iratze, bo jak to powiedziała "nie chce później widzieć jego oszpeconego krzywymi Znakami".
Jednak, nie wyszło jej to najgorzej.

- To koszmarne - mruknął Tom, zakrywając ramię rękawem koszulki.

- Dlaczego?

- Mam więcej Run uzdrawiających niż jakichkolwiek innych!

- Och, ty biedaku - zaśmiałam się, przewracając oczami.

- A żebyś wiedziała - uśmiechnął się, pokazując urocze dołeczki.

Spuściłam wzrok, na swoje buty.
Wydaje mi się, czy tylko Tom stara się tu być dla mnie miły?

- Hej, Clary - usłyszałam nad sobą głos i zwróciłam wzrok ku górze. Luna stała uśmiechnięta, z rękoma schowanymi za plecami. Była taka słodka. Jak elf.

- Świetnie sobie radzisz na treningu - usiadła obok nas, przerzucając nogę przez nogi Toma - Szkoda że Kelly tego nie widziała.

- Właśnie - zaśmiał się Tom, odchylając się i opierając o dłonie.

- Dlaczego? - spytałam, marszcząc delikatnie brwi.

- Ponieważ ona nawet nie potrafi utrzymać łuku w miejscu. Nieźle się wkurza, kiedy ma zajęcia z Jace'm. Cóż, widok jej zmagającej się ze sztyletem to niezły ubaw.

Cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem.
To śmieszne. Znam ich tak krótko, a czuję się przy nich niesamowicie komfortowo.
Ale to chyba dobrze.
Prawda?




-------------


Po jakimś czasie wróciliśmy do swoich sypialni (okazało się że mam pokój obok Luny i dwa pokoje dalej od Toma) żeby się wykąpać i chwilę odpocząć.

Tym razem ubrałam się w czarne rurki z przetartymi kolanami, bluzkę z Przyziemnego zespołu Nirvany odkrywający kawałek brzucha i czarne creepersy.

Zauważyłam, że teraz Church postanowił wykorzystać mój pokój, jako obecne miejsce pobytu. Drzemał w moim fotelu, owinięty białym, puszystym kocem.

Otworzyłam szafę, żeby poszukać jakiejś bluzy czy swetra. Wyjęłam pudło, stawiając je u swoich stóp. Jednak nie było w nim ubrań, tylko zdjęcia. Na samym wierzchu - mamy, siedzącej w eleganckiej sukience, z książką w ręku.
Była taka śliczna.
Dotknęłam jej twarzy palcem, oddychając drżąco.

- Widzisz mamo? Staram się.


Church miauknął, zeskakując z fotela i podchodząc do drzwi. Obejrzałam się, kiedy zadrapał w drzwi.

- Chcesz iść? - spytałam, odkładając zdjęcie i chowając z powrotem pudło do szafy. Uchyliłam mu drzwi, dzięki czemu mógł swobodnie wyjść. I wtedy, natknęłam się znów na niego.

- Znów chcesz mnie obalić drzwiami?

Blondyn uśmiechnął się, sprawiając że zarumieniłam się. Kot podszedł do niego, ocierając się o jego łydkę,
Ugh, zdrajca.

- Szczerze? Przydałoby ci się.

Udał że jest urażony, ale podszedł do mnie.

- Szkoda, że nas tak wczoraj szybko opuściłaś.

- Dlaczego? - skrzyżowałam ramiona na piersi, wypychając je do przodu. Przygryzł wargę, a ja zauważyłam że ma kolczyk w języku.

- Cóż, Tom czekał tylko aż skończy się ten obiad, ale później chyba z godzinę zabierał się do tego, aby do ciebie się wybrać.

Jeszcze bardziej się zarumieniłam, spuszczając wzrok. 

- A ty? Po co przyszedłeś? Znowu powiedzieć o obiedzie?

- Zgadłaś. Gratuluję, wygrała panienka Morgenstern wycieczkę po Instytucie w towarzystwie jakże uroczego Nephilim.

Przewróciłam oczami, mimowolnie się uśmiechając.
Ale opanowałam to.
W końcu, pewnie mówi tak do każdej dziewczyny.

- Doprawdy? A gdzie on jest?

- Och - wydął wargi - Rani panienka moje uczucia.

Prychnęłam ze śmiechem, opierając się plecami o framugę drzwi.

Dyskretnie przesunęłam wzrokiem po jego ciele. Idealnie wyrzeźbiony abs był widoczny przez biały top. Czarne jeansy luźno wisiały na jego biodrach, odsłaniając część szarych bokserek. Czarne glany były luźno włożone, bez zasznurowania. Złote włosy tworzyły aurorę wokół jego głowy. Uniósł lekko kącik ust, ale i to wystarczyło, żeby pokazał się dołeczek.

- Pan wybaczy, panie Herondale - postanowiłam zabawić się w to co on.

- W ramach rekompensaty - wyciągnął dłoń - Pozwoli pani?

Uniosłam brew, niepewnie podając mu swoją dłoń. Pociągnął mnie za sobą, biorąc pod ramię.

I okay, to było dziwne.
Ale nie skarżę się.



W połowie drogi Jace puścił mnie i szliśmy po prostu obok siebie. W sumie, to było do przewidzenia. Ale cóż.

Po drodze spotkaliśmy (niestety) Kelly. Uśmiechnęła się do Jace'a, Za to do mnie? Pomińmy.

- Szukałam cię - powiedziała, niewinnie się kołysząc. 

- Tak, cóż. Maryse prosiła żebym poszedł po Clary.

- Och - spojrzała na mnie, starając się uśmiechnąć.

Kurwa, daruj sobie.
Ups.

O co jej chodziło? 
Patrzyła chociaż i porównywała sobie nasz wygląd?
Ona była ładna, z pięknymi, ciemnymi włosami, kształtami i.. Zgaduję, że charyzmą.
Zupełne moje przeciwieństwo.

- Wiesz, mówiłeś że zamierzasz iść na ten patrol, za dwa dni. Skoro Alec nie idzie, może mogłabym się zabrać z tobą? - spróbowała znów, palcem wodząc po jego brodzie.

- Wiesz, wolę iść sam.

Przygryzłam wargę, widząc jak znowu przewraca oczami ze zniecierpliwieniem. 
Coś jej chyba nie wychodzi.

- Jasne.

Dotarliśmy do jadalni, gdzie siedzieli tylko Will i Luna. Obydwoje się śmiali, ale na widok Kelly natychmiast zamilkli.
Przypomniała mi się dzisiejsza uwaga blondynki na temat Kelly. Sprawiło to, że dyskretny uśmiech wpłynął na moją twarz.

- Clary, usiądziesz obok mnie? - spytała Luna, wskazując na krzesło. Kiwnęłam głową, zajmując miejsce. Wyszło na to, że siedziałam między nią a Willem, naprzeciwko Jace'a.
Świetnie.

Starałam się ignorować uczucie że cały czas na mnie się gapi, wywołując tym ogromne stado motyli w brzuchu. Poza tym, nie potrafię się skupić na jedzeniu, kiedy ktoś mi się przygląda.
Zerknęłam i rzeczywiście. Mrugnął do mnie, na co ja mogłam tylko unieść brwi, ze wzrokiem mówiącym "no co?".

Kelly coś do niego powiedziała, dzięki czemu spojrzał na nią.
O mój boże, zaraz chyba dostanę ataku.

- Wszystko okay? szepnęła Luna, kiedy nakładała sobie kurczaka.

- Hm? Tak, tak.

- Herondale się na ciebie gapi - zauważyła, uśmiechając się znacząco.

- Mhm - przyznałam, zasłaniając wzrok dłonią.

- No ładnie. Ledwo dwa dni, a już widzę konflikt.

- Między kim? - teraz kompletnie jej nie rozumiałam.

- No.. Wiesz - ściszyła bardziej ton - Tom, to jest Tom. Tak samo Jace. Jak coś chcą, muszą to mieć. Gorzej, gdy chcą tego samego.

Na jej ostatnie zdanie, mój żołądek chyba dosłownie wykonał salto.

- No i?

- Wątpię, że da się ciebie rozdzielić na dwoje. Mylę się?

Przewróciłam oczami, wracając do swojego jedzenia. Jednak nagle odechciało mi się jeść. Czułam jakiś przepych w żołądku.

Jak coś chcą, muszą to mieć.
Gorzej, gdy chcą tego samego.
Wątpię, że da się ciebie rozdzielić na dwoje.

Parsknęłam cichym śmiechem, do którego Luna się przyłączyła. Och, ona jest taka niedorzeczna. Ale chyba za to ją najbardziej lubię.

Jednak jej słowa, zostały mi w głowie, nie dając spokoju.






No i jest rozdział 5. Przy okazji, chciałam przeprosić wszystkich, którzy do tej pory nie mogli zostawić komentarzy anonimowo. Już jest taka możliwość, więc liczę na wasze opinie :)
Rozdział jest jaki jest, trochę słaby, ale jest 1.55 tak więc XD

Chciałam też zaprosić do mojego drugiego bloga. NIE JEST on o DA, ale mam nadzieję, że też będziecie go odwiedzać.

http://jestes-inna-niz-wszystkie.blogspot.com/

Czytajcie, komentujcie, polecajcie Aniołki :*



9 komentarzy:

  1. Aaaaa !<3333 Świetny, cudowny, extra, piękny !<33 Kocham twoje opowiadanie !<3 A najbardziej jak ktoś rywalizuje o Clary, do tego dwaj, słodcy przystojniacy...<3
    Masz talent do pisania i cieszę się, że założyłaś tego bloga <33
    Pozdrawiam i weny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzial kocham tego bloga. Masz duzy talent czekam na nastepny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże , dziękuje ci za wszystko !!!!!!! Za to że rozpatrzyłaś moją prośbe i za to że tak świetnie piszesz !!! Świetny rozdział ,nawet nie umiem wyraźić tego słowami .... talent do pisania to ty kochana masz i to tak ogromny że nie moeści się nawet u mnie w domu :* czekam na następny rozdział i pozdrawiam , jesz cz e raz dziękuje
    /Rose

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiałam się z zachowania Jace i Clary pod jej pokojem świetnie piszesz ale dłuższego komentarza nie dam rady napisać gdyż cała wena do pisania bloga komentarzy wypracowań i kij wie co jeszcz jakoś wyparowała więc czekam na nn i życze weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś świetna. Nie moge sie doczeksc. Juz od dawna obserwuje twojego bloga i jestem mega zadowolona, że w koncu moge ci to napisac. Uwielbiam cię i życze weny. <3. Julia

    OdpowiedzUsuń
  6. dziękuję wszystkim za wspaniałe komentarze <3
    oczywiście gdyby nie wy, nie było by tego bloga. Opinie i życzenia weny, są dla mnie dużą podporą przy pisaniu.
    dziękuję po prostu że jesteście <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana po prostu boskie czekam na next z niecierpliwością :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, wiem że późno, przepraszam ;) Co do rozdziału: boski. Nie znam innego słowa aby go określić <3 czekam na next =*
    Wera

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku ❤❤❤ jesteś świetna ������ kocham czytać twoje opowiadania ������ Pozdrawiam Justynkaxx ��❤

    OdpowiedzUsuń