piątek, 12 grudnia 2014

6. Zachłanny był koleś, nie powiem.

Kilka dni minęło nawet okay. Codziennie miałam trening nawet po kilka godzin. Dziękowałam wtedy w głębi ducha za te męczenie ojca o wytrwałość.
Zauważyłam też, że Tom stara się zbliżyć do mnie na ile tylko się da. Whoa, rozumiem, ale znamy się dosłownie kilka dni. Wiedziałam, że po prostu potrzebują (oni, mam na myśli Jace'a) rozszerzania swojej kolekcji zdobyczy, ale przykro mi - będę tym trudno dostępnym.
Kiedy tylko kończyłam trening, Tom:

- Hej, Clary, co ty na to, żeby zobaczyć Nowy Jork?

- Dzięki, innym razem.

Innego razu:

- Byłaś świetna.

- Ty nie gorszy.

Tak, takiego typu rozmowy prowadziliśmy praktycznie cały czas. Cieszyłam się, że mam przynajmniej jedną taką osobę tutaj, z którą można pogadać. Ale z drugiej strony...

To był już równy tydzień, kiedy wracałam z sali treningowej z ręcznikiem przewieszonym na szyi i butelką wody w dłoni. Ramię dalej mnie piekło po Iratze (zdaję się że to ja będę obrywać za brak celności u Kelly), ale poza tym, wszystko było dobrze.
Miałam już wejść do swojego pokoju, kiedy zatrzymał mnie głos Isabelle.

- Pomyślałam, że byłabyś zainteresowana pójściem do Pandemonium?

Uniosłam brew, zastanawiając się czy nie żartuje.

- Izz, jestem padnięta, a ty wyciągasz mnie do..

- Idą wszyscy - wyjaśniła - I nie po to, żeby się bawić.  Co po niektórzy tamtejsi goście.. Nie są zbyt mile widziani. Ani tam, ani nigdzie indziej.

Przewróciłam oczami, prowadząc swój wewnętrzny namysł. W sumie, dałabym radę iść na małe polowanie.

- Niech będzie - westchnęłam, uchylając swoje drzwi. Twarz dziewczyny się rozpromieniła.

- W takim razie, w głównym holu o piątej.

Kiwnęłam głową, po czym oddzieliły nas drzwi mojej sypialni.


W pół do piątej, kiedy byłam już po kąpieli, ubrałam swoje czarne jeansy, czarny top, skórzaną kurtkę, rękawiczki bez palcy i wojskowe buty.
Tak dużo czerni.
Związałam włosy w ścisłą kitkę, wsadzając za pasek sztylety i broń na wampiry. Stwierdziłam, że więcej mi nie będzie potrzebne.
Stelą narysowałam potrzebne Runy i wyszłam z pokoju, szybkim krokiem ruszając do głównego korytarza.
Byli praktycznie wszyscy, oprócz Aleca. Podeszłam do Luny i Toma wymijając Jace'a, który (zapewne przypadkiem) zmierzwił mi włosy (?!?!)  kiedy przechodziłam.

- Portal, czy metro? - spytała Izzy, wyciągając swoją stelę.

- A odbierzesz nam tę przyjemność? - spytał Will, delikatnie się uśmiechając.

- Za nic - uniosła dumnie podbródek, dotykając czubkiem broni do ściany. Po chwili pomieszczenie wypełniło niebieskie światło a my po kolei (wyjątkiem byłam ja i Luna, ponieważ nie miałam pojęcia jak wygląda Pandemonium) znikaliśmy w portalu.







Staliśmy na ulicy przed zwyczajnym klubem. Oczywiście, na pierwszy rzut oka. Na jego logo widniała za napisem niewidoczna dla przyziemnych Runa Anielskiej Mocy. Z racji tego, że każdy z nas miał na sobie Znak Niewidoczności, bez problemu dostaliśmy się do środka.
Chaotyczne blaski reflektorów oświetlały parkiet pełen młodzieży. Rozbrzmiewała magnetyczna muzyka, będąca w stanie każdego ponieść do tańca.
Kiedy rozglądałam się wokół, poczułam jak ktoś dotyka moje ramię. Kelly.

- Uważaj Morgenstern - uśmiechnęła się - Podobno to twoja pierwsza poważniejsza wyprawa?

Co cię to w ogóle obchodzi? Ruszyłam przed siebie, wtapiając się w tłum tańczących. Było strasznie ciasno i duszno. Z góry sypał się brokat a u stóp roznosił się sztuczny dym, niczym bardzo gęsta mgła.
Zerknęłam na Lunę, która kiwnęła tylko głową i zniknęła w zamieszaniu.
Zrobiłam to samo.
Trudno było znaleźć demona w otoczeniu Przyziemnych. Ale nie było to niewykonalne. Nie od początku.
Po jakimś czasie krążenia po klubie, zrezygnowana usiadłam przy barze, chcąc poprosić o drinka. Po chwili jednak przypomniałam sobie, że barman mnie nie zauważy. Nikt tego nie zrobi,

- Hej ślicznotko.

Odwróciłam się na dźwięk niskiego, głębokiego głosu. Oto przede mną stał chłopak o koreańskiej urodzie, czarnymi włosami i dziwnie zielonymi oczami.
Uśmiechnęłam się, odwracając się do niego przodem i zakładając nogę na nogę.

- Można? - spytał, wyciągając dłoń, Chwyciłam ją pewnie, czując jak moje sztylety odzywają się, domagając użycia.

Chłopak zaciągnął mnie w bardziej ustronniejsze miejsce, a nie w sam środek klubu. Dopiero kiedy przyciągnął  mnie do siebie, oddychając w moje ucho, poczułam jego kwaskowatą woń.
Ohyda.
Demoniczna krew jest taka.. Brr..

Odważnie paznokciami prześledziłam linię od jego szczęki, przez szyję, tors aż do brzucha i na biodra. Tam położyłam delikatnie dłoń, drugą dyskretnie sięgnęłam po sztylet. Musiał być zbyt rozkojarzony, żeby tego nie zauważyć.

- Tak słodko pachniesz - wymruczał, sięgając po kołnierz mojej kurtki, Odsłonił go kawałek, a ja uśmiechnęłam się chytrze, kiedy zobaczył Znaki i mnie rozpoznał.
Odsunął się gwałtownie, ale ja trzymałam go za pasek jeansów.

- Ty.. zaczął, ale przerwałam mu celnym wbiciem ostrza, \nasączonego morderczą dla nich substancją. Upadł, zwijając się z bólu.

- Tak? - spytałam niewinnie, nachylając się do niego. Próbował mnie chwycić, ale był zbyt wyczerpany.

W końcu zaczął się wić i kurczyć, aż dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Otrzepałam ramiona i uda, kiedy coś, a raczej ktoś, chwycił moją szyję, mocno ściskając. Udało mi się uwolnić, szybko odwracając się do napastnika.
To była dziewczyna. Miała rozczochrane włosy, dziki wzrok i czarne szpony zamiast paznokci.

- Jak śmiałaś?! - zagrzmiała, rzucając się w moją stronę, Uniknęłam ataku, odskakując na bok.

- Twój chłopak? - spytałam, wskazując na miejsce gdzie niedawno leżał - Wypadało go pilnować. Zachłanny był koleś, nie powiem.

Rozwścieczona znów się na mnie rzuciła, tylko że tym razem furia dała jej przewagę. Wybiła mi sztylet z dłoni, powalając na plecy. Usiadła okrakiem na moich biodrach, jedną dłonią unieruchamiając moje nadgarstki, drugą uciskając na szyi.

- Agh! - jęknęłam, kiedy wbiła mi w skórę swoje szpony, sprawiając że poczułam szczypienie.

- Suka - syknęła, nachylając się bardziej. Czułam jej odór, odór demona. Jej zielonkawe oczy wwirowywały się w moje. Nie miała źrenic, tylko tęczówkę, która była jak tunel bez końca. Ból w mojej szyi wzrasta.
Nieumyślnie uderzyłam swoją głową o jej, sprawiając że straciła czujność. Kopnęłam ją, powalając na bok. Wszystko trwało ułamek sekundy.
Zimno rączki mojego sztyletu.
Jej krzyk i przerażony wzrok.
I ostrze wbite w jej demoniczną pierś.
Upadłam na kolana, kiedy ona zaczęła znikać. Osunęłam się na ziemię, czując na policzku zimno podłogi.
I tylko anielski głos zdołałam usłyszeć, zanim zapadłam w ciemność.

- Clary? Clary, słyszysz mnie? Nie zasypiaj...

Tak. I tylko ciemność.


--------------------------------------


Krótko, ale musicie mi wybaczyć.
Jest druga, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby czegoś nie dodać. Trochę wyszło tandetnie, ale nie zawsze będzie idealnie XD
Przypominam o moim drugim blogu - http://jestes-inna-niz-wszystkie.blogspot.com/  - błagam, odwieźcie, przeczytajcie, skomentujcie moje Aniołki :*

4 komentarze:

  1. Tandetnie ?! Tandetnie ?! Ja ci dam tandetnie !!!! Jeszcze słowo...
    Rozdział jest SUPER ! BOSKI ! AWW ! Aż brak słów ! Czekam z niecierpliwością na NEXTA !
    Pozdrawiam i Weny !<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest super. Życze weny. <3. Julia

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział Nieziemski kochana jesteś wielka hehe :D
    A zakończenie aż brak mi słów :D
    Kochana dodawaj szybko next :)
    Pozdrawiam i weny <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak dzisiaj z ciekawości weszłam i... BUM niespodzianka !!! Ty nawet nie wiesz jak świetnie piszesz .. czytam dużo blogów i takiego jeszcze nie spotkałam !!! Brak mi słów żeby opisać jak czuje się bo przeczytaniu rozdziałów ... Nieziemsko :') Pozdrawiam i czekam na następny
    /Rose

    OdpowiedzUsuń