sobota, 24 stycznia 2015

33. Tak.


Clary



Następny dzień był trochę burzliwy. Wszyscy, którzy zostali przydzieleni do armii, musieli odbyć treningi, a wolontariusze odbywali kilku godzinowe próbne ewakuacje. Musieliśmy być gotowi na każdą okoliczność.

- Dzisiaj przygotowujemy kolację - powiedziała wesoło Maryse, kiedy siedziałam z nią w kuchni.

- Z jakiej okazji? - ugryzłam kawałek jabłka, krzyżując nogi w kostkach.

- Tak po prostu. Dawno nie byliśmy w Idrysie. Szczególnie dzieci - zajrzała do garnka, zanurzając nos w parze.

- Sama gotujesz?

- Lubię to robić - przyznała - Mam nadzieję, że Celiene przyjdzie trochę wcześniej, aby mi pomóc.

- Celiene?

- Matka Jace'a.

Omal nie zakrztusiłam się kawałkiem owocu, kiedy to usłyszałam. Zakaszlałam kilka razy, co chyba trochę rozśmieszyło kobietę.

- Proszę. Myślałam, że to Jace będzie się denerwował przedstawieniem rodzicom swojej dziewczyny, a tu najwyraźniej jest odwrotnie.

Przetarłam dłonią czoło, nagle zdenerwowana. I to wszystko miało być DZISIAJ?

- Może po protu mi powiedz, że przychodzi cały Krąg?

- A więc - uśmiechnęła się szeroko - Przychodzi cały Krąg.

O matko.






- Czy kiedykolwiek, mieliście takie spotkania? Z całym kręgiem?

Po skończeniu ćwiczeń, Isabelle wróciła dużo wcześniej niż Alec. Zabrała mnie do swojej sypialni, która była trzy razy większa niż ta w Instytucie. Toaletka, była wielkości łóżka - oczywiście tego w Instytucie.

- Tak. Kilka razy. Ostatnio jakieś pół roku temu.

- Mam się spodziewać czegoś.. Szczególnego?

- Może tylko suki, jaką jest matka Kelly - westchnęła - Po kimś musiała to odziedziczyć.

- Gdzie w ogóle jest Kelly?

- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Może dzisiaj nam coś ktoś powie.

Opadłam na miękkie poduszki, wdychając słodki zapach młodej Lightwood. Jak ktoś może pachnieć wanilią?

- Dziwi mnie, że nie pytasz o rodziców Jace'a - zaczęła malować usta czerwoną szminką, podkreślając bladą cerę.

- Mam się bać? - westchnęłam, będąc świadomą, że mogę uzyskać naprawdę różne odpowiedzi.

- Akurat Herondale'owie, to najwspanialsi ludzie jakich znam. Szczególnie Celiene. Nie bój się - odwróciła się do mnie, mrugając - Jestem pewna, że w przeciwieństwie do Kelly, pokochają cię.

- Nie przepadają za Kelly? - uniosłam brew, w głębi ducha szczerze zadowolona.

- Mam być szczera czy miła, jeśli chodzi o ich opinie na temat tej..

- Już, spokojnie - zaśmiałam się, wymachując ręką - Wystarczy.

Rozmowa z Isabelle pozwoliła mi chociaż na chwilę zapomnieć o czyhającym niebezpieczeństwu. Jednak kiedy znowu o tym pomyślałam, wysunęło się to na pierwsze miejsce w moim umyśle.

- Jak było na próbnej ewakuacji?

- Więcej gadania niż działania - przewróciła oczami, nakładając odrobinę różu - Serio, nie wiem kiedy zaczniemy cokolwiek robić.

Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, nie będąc w stanie spojrzeć na dziewczynę. Nawet w grupie ewakuacyjnej, było zbyt niebezpiecznie. Podczas kiedy ja, miałam najspokojniej w świecie siedzieć w ukryciu.

- Przynajmniej robisz cokolwiek - szepnęłam, nagle czując konieczność hamowania łez.

- Ejj - wstała z miejsca, żeby do mnie podejść i położyć dłoń na kolanie - Jaki byłby sens, chronienia ciebie, z twoją obecnością na polu bitwy?

- Isabelle, nie mów tego tak, jakby to była zwykła potyczka w dodatku na papierowe miecze! - podniosłam się gwałtownie, wymachując rękoma - Nie wiesz, na co go stać! Ja wiem! Dość go poznałam, aby móc tak twierdzić! Chociażby na przykładzie tego - warknęła, podwijając lekko koszulkę, by móc pokazać bliznę - Zabije bez względu na wszystko. Jest zbyt silny.

- Clary - spojrzała na mnie czule, nawijając na palec kosmyk włosów - Jestem tego świadoma. Nie potrafię wybaczyć Jii tego, że rozdzieliła nas z Alekiem. To mój brat.

- To nie ma żadnego związku..

- Boję się o niego. Nie będziemy w stanie ochraniać siebie nawzajem. Ja mogę zginąć, ewakuując ludzi. Jednak większe prawdopodobieństwo, że on zginie walcząc. Wszyscy się obawiają. Nie wiemy nic. Czy wojna zacznie się zaraz po świcie, czy w środku nocy. Musimy być gotowi na wszystko.

- Chcę z wami walczyć - załkałam, w momencie jak dziewczyna objęła mnie, mocno przytulając - Chcę tam być. To moja wojna. Moja i mojego brata.

 Poczułam, jak Isabelle przyciska mnie do siebie, głaszcząc delikatnie moje włosy. Starała się mnie uspokoić. Podczas kiedy ja, robiłam z nią to samo.

- Nie myśl o tym. Nim się obejrzysz, będzie po wszystkim.

Kłamała. Isabelle nie była naiwna. Dobrze wiedziała, że nic nie będzie dobrze. Owszem, będzie po wszystkim. I wszystkich.








-  Kiedy oni mają przyjść? - spytałam Maryse, która kończyła nakrywać do stołu.

- Za pół godziny. Celiene nie dała rady przyjść wcześniej.

Cudownie, poznam komplet na raz. Świetnie.

- Oni też biorą udział w..

- Tak - odparła, zanim musiałam dokończyć - Poniekąd to obowiązek. Tworzyliśmy.. Cóż, tworzymy Krąg. Tylko odejście twoich rodziców dało nam.. Mały kryzys.

Kiwnęłam lekko głową, poprawiając w niektórych miejscach naprawdę błahe drobnostki. Tak naprawdę nie miałam po prostu co ze sobą zrobić. Wszyscy - włącznie z chłopakami, mieli przyjść dopiero na kolację. Pozostało mi tylko czekać. A bez Jace'a, stawałam się coraz bardziej nerwowa.

- Widział ktoś do cholery moją czerwoną sukienkę?! - pisnęła ze środka korytarza Isabelle, owinięta w sam różowy szlafrok.

- Język, młoda panno - skarciła ją Maryse - I proszę, nie odstrajaj się. To tylko kolacja. Poważna.

- Wiem, wiem - jęknęła, wymachując dłonią - Świetnie, muszę ubrać się.. Normalnie.

Spojrzałyśmy na siebie z panią Lightwood, przewracając oczami. Rzeczywiście, sukienka w tej sytuacji, to była naprawdę, najważniejsza rzecz.

- To chyba tyle - stwierdziła Maryse, zakładając dłonie na biodra - Niedługo..

Przerwał jej długi, wysoki dzwonek. Zamarłam, wypuszczając z siebie resztki powietrza.

- Otwórz proszę - rzuciła Maryse do jednej z pokojówek, która stała przy schodach. Kobieta posłusznie skinęła głową, ruszając ku drzwiom.

- Może powiemy, że mnie nie ma? - spytałam nerwowo, kiedy nagle obok mnie stanęła Luna.

Wróciła chwilę później po Izzy, zamykając się w pokoju. Chyba też źle znosiła tego typu.. Przyjęcia.

- Spróbuj mnie zostawić, a przyrzekam, że cię zabiję.

Uśmiechnęłam się blado, chwytając ukradkiem jej dłoń.

- Zrobi to za ciebie za chwilę moje własne serce.

Rzeczywiście, czułam jak bije szybko i nierównomiernie. A ból brzucha wcale nie pomagał.

Drzwi się otworzyły, wpuszczając do środka chłopaków. Każdy był przebrany ze swojego stroju bojowego, w miękkie materiałowe koszule oraz jeansy.
Utkwiłam wzrok w Jasie, który z każda milisekundą zbliżał się coraz bardziej. Mogłabym przysiąc, że juz stąd czułam jego zapach i ciepło.

I kiedy tylko wyciągnął swoją rękę, chwyciłam ją, przytulając się do mojego Anioła.

- Hej - szepnął w moje włosy, obejmując mnie w talii.

- Hej.

Spojrzałam na niego, kiedy się odsunął - wydawał się spięty. Zmarszczyłam lekko brwi, zaczepiając palce jednej dłoni o szlufki jego spodni.

- Wszystko w porządku?

Spojrzał na coś, co znajdowało się za mną. Odwróciłam się, natrafiając wzrokiem na dwójkę ludzi - kobietę, w długich blond włosach oaz mężczyznę z lekkim zarostem i czarną czupryną. Rozpoznałam w nim delikatne rysy i dołeczek, kiedy się do nas uśmiechnął. Ojciec Jace'a. Więc to byli Celiene i Stephan.

Jace zwolnił uścisk, zastępując go trzymaniem się za ręce. Zacisnęłam palce wokół jego kostek, kiedy jego rodzice byli już wystarczająco blisko.

- Dobry wieczór - kiwnęłam lekko głową, żałując, że odezwałam się pierwsza.

- Mój Boże - uśmiechnęła się blondynka, tak szczerze i czule, że aż poczułam rosnące ciepło w moim sercu - Ona rzeczywiście niesamowicie przypomina Joc.

Odwzajemniłam uśmiech, czując jak napięcie minimalnie opada.

- Miło cię w końcu poznać, Clarisso - mężczyzna wyciągnął dłoń - była smukła, tak jak u Jace'a. Uścisnęłam ją, lekko potrząsając.

- Mi również.

- Jace nie mówił, że się przyjaźnicie.

- Właściwie, to chodzimy ze sobą - podniósł do góry nasze splecione dłonie, unosząc niecierpliwie jedną brew.

- Och - zamrugała Celiene, ale wydawała się.. Pozytywnie zaskoczona - To cudownie. Kto by pomyślał.

Spuściłam wzrok na myśl, dlaczego od razu się nie domyśliła. Cóż, pewnie Jace często trzymał różne dziewczyny za rękę. I nic to nie znaczyło.

- Może pójdziemy do jadalni? - zaproponował trochę ostrym tonem Jace, ciągnąc mnie w tamtą stronę. Z trudem utrzymałam równowagę.

Nachyliłam się do jego ucha, zerkając na Celiene i Stephana.

- O co chodzi?

- Nie ważne - westchnął, całując mnie w skroń, zanim nie rozdzieliliśmy się, aby zająć miejsca. Postanowiłam go o nic więcej nie wypytywać. Może sam zdecyduje mi w końcu cokolwiek powiedzieć.

Zaczęli się schodzić wszyscy. Rodzice Toma, Willa, Luny oraz matka Kelly. Nie przypominała w żaden sposób córki. Z wyglądu. O charakterze, miałam się dopiero przekonać.

- Świetnie - westchnęła Maryse - Cudownie widzieć nas razem. Od tak długiego czasu. Szkoda że.. Że w takich okolicznościach i..

- Maryse - uśmiechnęła się Celiene, podnosząc do góry swój kieliszek z szampanem - Nie mówmy o tym, co złe. Skoro już tu jesteśmy, postarajmy się, aby był to najlepszy czas, przed tym co nas czeka.

- Celiene, jak zwykle pozytywnie nastawiona - prychnęła pani Penelhow. Tak, cudowny pokaz jak na początek.

- Rosalie, skoro masz pokazywać swoje humory - Robert uniósł dłoń w stronę drzwi - Możesz wyjść. Nic cię tu nie trzyma.

- Oczywiście że nie, Robercie - uśmiechnęła się złośliwie - Wybacz.

Zerknęłam na Jace'a, ale on wpatrywał się tylko w swój pusty talerz. Chciałam położyć dłoń na jego udzie, ale chwycił delikatnie mój nadgarstek, odsuwając go od siebie. Zaskoczona, zacisnęłam palce na materiale swoich jeansów, starając się wyglądać na zainteresowaną rozmową innych. Okazało się to jednak trudniejsze.

- Jia mówiła już wam, o schronieniu Clary?

- Nie - odparła Maryse, nalewając sobie wina - To ma być spontaniczne powiadomienie. Dowiemy się.. Kiedy wszystko się zacznie.

Przełknęłam ogromny kęs mięsa jaki miałam w ustach, zaciskając palce wokół widelca. Temat ten był dla mnie drażliwy. Mówili o tym wszystkim tak, jakbym rzeczywiście miała zostać w tym bezpiecznym miejscu. Chyba nie wierzyli w moje możliwości.

- Wszystko okay? - szepnęła do mnie Isabelle, tak aby nikt oprócz niej nie zwrócił uwagi na moje rozkojarzenie.

- Tak - włożyłam sobie do ust kolejną porcję jedzenie, omal jej nie wypluwając. Smakowała jak tektura. Chociaż przed sekundą było wyśmienite.

- Wszystko okay - potwierdziłam, odkładając sztućce.





Przesiedziałam resztę kolacji w napięciu i milczeniu. Nie byłam w stanie nawet pożegnać gości. Pod pretekstem złego samopoczucia, zamknęłam się w łazience, do uzyskania pewności, że nikogo już nie ma.
Miało to jednak swoją złą stronę. Nie pożegnałam się z Jace'm. Każdy wrócił do swojego domu, włącznie z moimi przyjaciółmi.
Wychodząc z toalety, natknęłam się na Isabelle, która szła do sypialni.

- Już poszli. Spokojnie - uśmiechnęła się słabo, zamykając za sobą drzwi od pokoju.

Przeczesując palcami włosy, wróciłam do mojego - tymczasowo - pokoju, rzucając się na łóżko. Było miękkie, ale zdecydowanie za duże, puste i zimne. Brakowało mi wspólnego spania z Jace'm. Wtedy nawet wąska, jednoosobowa kanapa, byłaby idealnym miejscem do spania. Bo musielibyśmy być bliżej siebie.

Teraz, byliśmy dalej niż mogłabym pomyśleć.

Zaczęłam ściągać z siebie jeansy, następnie czarne body i skaretki. Pomyślałam, że ciepły prysznic, po całym stresującym dniu, dobrze mi zrobi. Stojąc pod prysznicem, wpatrywałam się w spływającą po kafelkach wodę, znikającą w brodziku. Działała ona na mnie jak balsam, kojący naprężone ciało. Czułam, że siedzę tam wieczność, co w końcu zmusiło mnie do wyjścia i owinięcia się grubym ręcznikiem.

W pokoju ubrałam się w czystą koszulę nocną i luźne bokserki, wślizgując się pod kołdrę, tworząc z niej kokon.

Zamknęłam oczy, wsłuchując się w tykanie zegara, które z czasem mnie uśpiło.





- Clary?

Zamrugałam, kiedy któryś już raz usłyszałam swoje imię. Rozchyliłam szerzej powieki, aby ujrzec pochylającego się nade mną Jace'a. Uśmiechnął się delikatnie, opierając się na łokciach, po obu stronach mojej głowy.

- Wybacz, że cię obudziłem.

- Która jest.. - spojrzałam na budzik i kiedy ujrzałam drugą w nocy, posłałam mu niedowierzające spojrzenie.

- Ups? - zrobił minę niewiniątka, pochylając się bardziej - Spójrz. Dwie minuty po drugiej. Czekałem aż siedemnaście minut, aby właśnie o tej cię obudzić.

- Jesteś taki tandetny - zaśmiałam się cicho, podnosząc się lekko, aż nasze usta się zetknęły. Jace natychmiast pogłębił pocałunek, zwalając na mnie cały swój ciężar. Owijając nogi wokół jego pasa, wplotłam też palce w miękkie, puszyste włosy. On odwdzięczył się wsunięciem dłoni pod moją koszulkę, zahaczając palcami o rąbek moich bokserek.

- Hej - westchnęłam, kiedy przesunął się ustami na moją szyję - Zaczekaj.

Spojrzał na mnie, lekko niezadowolony, ale odsunęłam go od siebie, siadając.

- Nie odzywałeś się do mnie przez cały wieczór, a teraz..

- Byłem trochę.. Zły, że przyszli moi rodzice - starał się to argumentować, ale wahał się. Wyczułam to w jego głosie.

- Nie udawaj.

- Clary..

Wstałam, odwracając się do niego z krzyżowanymi rękoma na piersi.

- Powiedz mi. Okay? Bądź ze mną szczery.

Przewrócił oczami, również wstając. Nie poruszyłam się, kiedy zbliżył się do mnie, kładąc dłonie na moich biodrach.

- Po prostu.. Przemyślałem kilka spraw i..

- Chcesz ze mną zerwać? - palnęłam, wystraszona początkiem jego słów.

- Co? Nie! Na Anioła, nie - zmarszczył brwi, a ja zamknęłam rozluźniona powieki.

-  Przypominałem sobie dni, kiedy się pojawiłaś w Instytucie. Mała, ruda, śliczna dziewczyna, która tak strasznie mnie intrygowała - szepnął, całując otwartymi ustami moją szyję. Uśmiechnęłam się lekko, ujmując jego twarz w dłonie - To, jak się w tobie stopniowo zakochiwałem. I byłem zazdrosny o Toma - przyznał, co wywołało u mnie motyle w brzuchu.

- Byłeś? - zachichotałam, muskając o siebie nasze usta.

- Tak trochę - ujął moje dłonie - Tak trochę bardzo - wzruszył ramionami, oblizując moją dolną wargę.

- I dzisiaj przemyślałem to wszystko.. Chciałem - szeptał między naszymi pocałunkami, które - niech będzie - tym razem ja pogłębiałam i uniemożliwiałam rozmowę.

- Poczekaj, Clary - szepnął, odsuwając się o kilkanaście centymetrów. Zmarszczyłam brwi, ponieważ ton jego głosu był poważny. W mojej głowie zaczęły krążyć myśli, że jest na mnie zły, ale nie byłam w stanie zgadnąć o co.

Ale on tylko westchnął, upadając na kolana, trzymając w dalszym ciągu moje dłonie. Wpatrywałam się w jego złociste oczy, kiedy uniósł jeden kącik ust, wykrzywiając je w uśmiechu.

- Clarisso Adele Morgenstern. Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię. I pragnę cię również chronić, nie ważne jak wielkiego poświęcenia by to wymagało. Jeśli to przeżyjemy.. Czy sprawisz mi ten zaszczyt.. I wyjdziesz za mnie?

Moje serce zamarło. a ja chyba zapomniałam o oddychaniu. Poczułam, jak zaczynają piec mnie oczy, a oszołomiony wyraz twarzy nie znikał.

"Wyjdziesz za mnie?"

Zdołałam zmusić mięśnie mojej twarzy do pracy, by w końcu móc się uśmiechnąć. Wywołało to ulgę z jego strony, bo wypuścił lekko drżący oddech, uśmiechając się jeszcze szerzej.

Pociągnęłam go do góry, zderzając ze sobą nasze ciała. Widziałam swoje odbicie w lśniących tęczówkach, w których igrały iskry wesołości.

Uwolniłam łzy, które spłynęły w dół po moim policzku, spadając swobodnie na obojczyk. Nie mogłam wydusić ani słowa. Zamiast tego kiwnęłam energicznie głową, obejmując go wokół szyi.

- Tak - wyszeptałam w końcu dla pewności, kiedy on złączył nas do namiętnego pocałunku.

Ciągle się uśmiechałam, błądząc rękoma po jego plecach.
 - Tak. Tak, tak, tak, tak - słowa wypływały ze mnie jak z maszyny. Blondyn chwycił mnie jedną dłonią pod kolana, drugą na plecach, podnosząc i obrócił nas kilka razy wokół własnej osi.

 - Kocham Cię - szepnął, ciągle trzymając mnie w ramionach. Przycisnęłam do siebie nasze czoła, zastanawiając się, czy moje serce za chwilę nie wyskoczy na wierzch.

- Kocham Cię - odpowiedziałam, ostatecznie rozpływając się w jego ramionach.








Dziękuję za liczne komentarze :*  Jesteście cudowni <3
Jeśli chodzi o nowe postacie, zapraszam do zakładki Bohaterowie :)

Jeśli czytasz mojego bloga, zostaw po sobie jakiś ślad.



25 komentarzy:

  1. No kochana z niecierpliwością czekałam aż dodasz nexta i teraz znów czekam więc dsodawaj szybko .
    Roździał boski :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaa nie mogę uwierzyć !!!!!! On jej się oświadczył !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Rozdział brak słów !!!!!!!!!! O matko, aż się wzruszyłam :D <3<3<3<3<3<3<3<3<3 KOCHAM CIEBIE I TO OPOWIADANIE<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. O MÓJ BOŻE!!!!!! Aaaaaaaa! Jak super! Tak tak bezie slub! Clace! Aaaa! UWIELBIAM CIE DZIEWCZYNO, ROZDZIAL JEST MEGA! ♥♥♥♥♥
    dodaj dzisiaj nexta bo umre! :D
    Jak ty to robisz?! Piszesz jak prawidziwa swiatowej slawy pisarka!!! Kocham Twojego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa Clace oświadczyny i "tak" jakie to piękne *****.*****.Rodzice Jace'a nie mogli uwierzyć że są razem. Rozdział ogółem cud,miód,malina.Ja cię wręcz błagam dodaj dzisiaj następny. Dalej takich pomysłów życzę./Karolcia

    OdpowiedzUsuń
  5. *_*
    nie zabijaj Toma xd mam nadzieję ze doczekam się zazdrosnego Jace'a

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG !!!! Cudowny, wspaniały, nieziemski!!!! Po prostu nie wiem czy wytrzymam do następnego . Będę cały dzień wchodzić i patrzeć czy jest już więc błagam żeby się pojawił dziś bo oszaleje :* Kocham twojego bloga i twoje pomysły na opowiadania <3

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG. To takie słotkie. Będę ryczeć. Zaręczyny Clary z Jacem. Boskie. Czekam niecierpliwie na next. <3. Julia

    OdpowiedzUsuń
  8. Slub *.*
    Rozdzial super jak zawsze i czy jest jakas szansa ze bedzie dzisiaj nowy rozdzial? Prosze odpowiedz :(
    PS. Dodasz do bohaterow postac Sebastiana?:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aaaaaaaaaaa jejku jak słodko jak fajnie!!!!! :D
    To jest takie kochane Jace on on on jest taki Ooooo sorry za takie głupie pisanie ale po prostu brak mi słów :)
    Kocham ♥ i jeszcze raz kocham twój blog
    Tess-Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wieżę!!!On jej się oświadczył<3 WOW.
    Rozdział, brak słów!!!!
    Kocham tuj blog<3 <3 <3
    Pozdrawiam i weny. ;-D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale słodko! On się jej oświadczył! Omg!
    Rozdział powalający.
    Dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały rozdział i te zaręczyny prze piękne.Życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. O MATKO JA NIE ŻYJE BOSKI NIEBIANSKI CUDOWNY NIESAMOWITY UWIELBIAM ....

    OdpowiedzUsuń
  14. Dodaj dziś następny. Rozdział super.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bedzie dzisiaj nowy? :*

    OdpowiedzUsuń
  16. A jutro postarasz się napisać 2? ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obiecuję aż dwóch ale na pewno będzie nowa notka ❤

      Usuń
  17. Oświadczył się!!!!!!!!! :-) A ona powiedziała TAK. Jestem taka HAPPY.
    Świetny rozdział. Weny i czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  18. Boże tak Długoo na to czekałam i sie doczekałam <3 Ludzie trzymajcie mnie bo na zawał zlece xd Kiedy następny <3
    /WERA

    OdpowiedzUsuń
  19. Aaa Kocham <3 to niemożliwe jak to na mnie działa *-* Więc dla mnie do szczęścia potrzeba tylko nowego rozdziału :*
    Z wyrazem szacunku WERA

    OdpowiedzUsuń