piątek, 9 stycznia 2015

23. Nie zostawiaj mnie.



Clary


Obudziłam się w ramionach Jace, z policzkiem na jego nagiej piersi.
Nie spał.
Bawił się kosmykami moich włosów, najwyraźniej uważając że śpię. Starałam się nie wydać i dalej oddychać miarowo i spokojnie. Ale nie potrafiłam ukryć uśmiechu. Nie teraz. Nie po tym.

- Słaby z ciebie kłamca, Clary. Wiem, że nie śpisz.

Podniosłam głowę, uśmiechając się delikatnie. Jedną ręką obejmował mnie w talii, jednocześnie nawijając na palce pasemka włosów, drugą podbierał się pod szyją.

- Dzień dobry - głos miałam lekko zachrypnięty, więc odchrząknęłam.

- Dzień dobry - odparł z uśmiechem, całując mnie w czoło. Czułam narastające w moim brzuchu uczucie lekkości. Ciepło rozeszło cię po moich nerwach, kiedy wsunął jedną dłoń pod kołdrę i przebiegł nią po moim udzie, talii i zostawił na plecach.

- Jak się czujesz? - spytał, jak odgarniałam jego włosy z czoła. Nachyliłam się do jego ucha, muskając płatek ustami.

- Doskonale - szepnęłam.

Rozluźnił się nieco, ale nie do końca. Owinęłam go jedną nogą w pasie, ocierając nas o siebie.
To dziwne. Nie byłam już w żadnym stopniu skrępowana tym, że leżymy nadzy w jednym łóżku, przylegając do siebie ciałami. Wręcz przeciwnie. Czułam, że wreszcie jest jak należy. Wszystko na swoim miejscu.

Tylko czemu on był taki spięty?

- Jace?

- Hm?

Podniosłam się na łokciu, aby mieć lepszy widok na jego twarz. Zaparło mi dech w piersiach na jego jeszcze nie dobudzone oczy, potargane włosy i świetlistą cerę.

- Coś nie tak?

- Jeszcze się pytasz?

Serce mi omal nie stanęło w miejscu, na jego - delikatnie mówiąc - zimny ton.

- Ja.. Tak?

- Błagam cię, nie udawaj, okay?

Uniosłam brwi niemalże do linii włosów, nie rozumiejąc całkowicie nic.
Przecież.. Wydawało się wszystko okay.

- Czego mam nie udawać? Jace - zakryłam się pod pachy pościelą - Wybacz, jeśli tylko mnie to co zrobiliśmy wydawało się niesamowite. Ale..

- Słucham?

Odwróciłam wzrok, lekko się rumieniąc.

- Dobrze wiesz, że nie jestem w tym świetna. Nie dorównam chociażby Kelly - mruknęłam, odsuwając się lekko.

W ułamek sekundy przyciągnął się nade mnie, tworząc klatkę z własnych ramion.

- Clarisso Adele Morgenstern.

Uśmiechnęłam się, przewracając oczami. Po co mu moje pełne imię i nazwisko?

- Wczorajszy wieczór, był tym najwspanialszym ze wszystkich. Zrobiłbym wszystko, żeby kiedykolwiek to powtórzyć. A ty - pocałował mnie w szyję, ssąc delikatnie skórę, wywołując mój cichy chichot - Byłaś najlepsza.

- Najlepsza? - podrapałam go lekko w dół pleców.

W odpowiedzi pocałował mnie w usta, głęboko i namiętnie.
Tak, to był idealny pretekst na skończenie rozmowy.







Dopiero z rana przyjrzałam się pokojowi Jace'a. Panował niezwykły porządek - żadnych plakatów, zdjęć. Zamknięta szafa, poukładane książki, posegregowana broń.
Jak to możliwe, że chłopak ma taki porządek?!

- Pożyczysz mi coś do ubrania?

Siedziałam owinięta w kołdrę, z nogami zwisającymi swobodnie kilka centymetrów nad podłogą, kiedy blondyn przebierał coś w szafie.
Rzucił mi przez ramię szarą koszulkę i czarne krótkie spodenki z sznurkami. Na szczęście Jace był wystarczająco szczupły. Zatonęłam w słodkim zapachu Jace'a i miękkości bawełnianych ubrań.

- Jestem okropnie głodna - jęknęłam, zawiązując włosy w koński ogon, puszczając swobodnie po obu stronach twarzy cienkie kosmyki.

- Podobno seks wzmaga apetyt - zamruczał, przyciskając do siebie nasze usta, chwytając mój tyłek. Zaśmiałam się, obejmując go w pasie.

- Jaki apetyt? - uniosłam brew, kiedy oderwaliśmy się aby złapać oddech.

- Nawet mnie nie prowokuj.







W kuchni byli tylko Will i Kelly. Dziewczyna najwyraźniej dostrzegła fakt, że przyszliśmy razem, a ja mam na sobie ubrania Jace'a. Wbiła z całej siły nóż w drewnianą deskę, wrzucając pomidory do szklanej miski.

- Hej - przywitałam się z Willem, siadając na wysokim krześle, podczas kiedy Jace wyciągnął z lodówki karton mleka.

- Od kiedy pijesz rano mleko? - spytał Will, odgarniając włosy z czoła.

- Po dobrej zabawie zawsze - odparł, akcentując słowo "zabawie", przez co się zarumieniłam.

- Do tej pory nie piłeś - fuknęła Kelly, mrożąc nas po kolei wzrokiem.

- Usłyszałaś PO DOBREJ zabawie? - zaśmiał się Will, wkładając do ust grubą kanapkę.

Zacisnęła usta w wąską kreskę, ja natomiast bardziej się zarumieniłam, chowając twarz w dłoniach.
Jace prychnął śmiechem, obejmując mnie w talii, kładąc podbródek na mojej głowie.

- Po najlepszej - wyszeptał tak, że tylko ja mogłam to usłyszeć.








Kelly


Po niemal jedenastu dniach od spotkania młodej Morgenstern i Herondale'a, Sebastian ani razu się ze mną nie skontaktował. Może już nie było tego Podziemnego w Instytucie? Jeśli w ogóle był.


Kelly?

Z bijącym sercem ścisnęłam za bransoletę.

Sebastian.

Już czas, Kelly. Już czas.

Cokolwiek karzesz, Sebastianie. Cokolwiek.

Zaprowadź Maryse na poddasze. Dalej, wszystkim zajmę się sam.


Głos chłopaka zniknął. Wstałam ze swojego łóżka, czując jak euforia i adrenalina wypełnia moje żyły.
Już czas.







Clary



- Nie wydaje ci się, że ta jest cudowna? - spytała mnie Isabelle, kiedy siedziałyśmy w bibliotece, a ona trzymała gazetę za książką, pokazując mi czarną sukienkę - No powiedz, że jest!

- Isabelle, miałyśmy się uczyć, a nie gadać o twojej setnej, zbędnej sukience.

- Och, z tobą to o czymś pogadać - nachmurzyła się, przewracając na kolejną stronę.

Przewróciłam oczami, zagłębiając się w kolejnym akapicie naprawdę nudnej historii kolejnego wielkiego Nephilim, który "Zmienił coś na lepsze". Oczy same mi się zamykały od nadmiaru liter.

- Co powiesz o..

- ISABELLE!

Podskoczyłyśmy na donośny krzyk Maryse. Niemalże wbiegła do biblioteki, podchodząc do nas.

- Obie do gabinetu! Ale to już!

Obróciła się na pięcie, odchodząc wojskowym krokiem. Oniemiałe spojrzałyśmy na siebie. I w tej samej sekundzie, szepnęłyśmy jedno słowo, wyjaśniające wszystko.

- Simon.






- Usiądźcie.

Jeszcze nigdy nie byłam w gabinecie Maryse. Był duży, zapełniony mapami, listami i obrazami.
Usiadłam na skórzanym fotelu, Izzy na drugim. Czułam jak bije mi serce. Czułam promieniujący gniew od pani Lightwood.

- Macie mi coś do powiedzenia?

Przełknęłam głośno ślinę, ale nie wykonałam żadnego ruchu. Podobnie jak Isabelle.

- Jak mogłaś? Jak mogłaś Isabelle? Kryć Podziemnego? W INSTYTUCIE?! - uderzyła pięścią w biurko. Zacisnęłam dłonie na kolanach, przygryzając wargę.

- Mamo..

- Zrozumiałabym, gdyby to był.. Zwykły Podziemny. Ale on jest z tych, co łamią prawo!

- On tego nie robił!

- Nie waż się na mnie krzyczeć! Ty złamałaś zasadę! A ty - zwróciła się do mnie - Kryłaś ich! Jesteście tak samo winne!

Zamknęłam oczy, hamując wypuszczenie drżącego oddechu. Liczyłam w myślach do dziesięciu, chcąc się uspokoić.

- To w żadnym stopniu nie jest jej wina! A Simon mi pomógł! Uratował mi życie w Dumort, zabijając swojego pobratymca!

- To nic nie zmienia!

- Gdyby nie on, nie stałabym tu, abyś mogła na mnie wrzeszczeć! Gdzie jest Simon?!

Maryse oparła się o krzesło, zaciskając powieki.

- Tam, gdzie jego miejsce.

- C..

- Dumort, przyjęło go z otwartymi ramionami, zapewniam cię.

Dziewczyna ledwo utrzymała się na nogach. Zakryła usta dłonią, wybiegając z gabinetu.





- Isabelle! - krzyknęłam, doganiając ją dopiero na schodach.

Odwróciła się z załzawionymi oczami.

- Kto jej powiedział?! Kto?!

- Izzy - szepnęłam, przytulając ją do siebie.

Wybuchnęła płaczem, przyciskając się do mnie. Czułam, jak cała się trzęsie, a łzy moczą mój podkoszulek.

- On tam nie zostanie - potarłam jej plecy w kojącym geście - Obiecuję.

- Błagam... Nie zostawiaj mnie..

- Nigdy.




-----------------



- Jesteś tego pewna?

Zapięłam pas z bronią, wkładając rękawiczki.

- Tak.

- To dotyczy mnie. Ty nie jesteś zobowiązana do..

- Isabelle, pomogę ci. I nie zniechęcisz mnie do tego.

- Nie chcę cię narazić.

- A ja nie puszczę cię samej. Chodźmy już.





-------------------------





Wyciągnęłyśmy swoje kamienie z Runą, oświetlając sobie drogę. Okropnie cuchniało. Starą i świeżą krwią.
W jednej dłoni trzymałam sztylet, uważnie nasłuchując najmniejszy dźwięk, szelest. Panował tu okropny bałagan. Stara recepcja.. Kompletnie recepcji nie przypominała. Co tu się musiało wydarzyć?

- Clary.

Isabelle skręciła w główny korytarz, prowadzący do jadalni. Podążyłam za nią, czując że coś jet nie tak.
Tylko za bardzo nie wiedziałam co.

- Słyszałaś? - zatrzymała się raptownie, sprawiając że wpadłam na nią.

- Auć. Co?

- Simon.

- Co? - powtórzyłam, rozglądając się dla pewności - Izzy, nikogo tu nie ma. Nic nie słyszałam.

- Simon! - rzuciła się do biegu, upuszczając świecący kamień.

- Isabelle - syknęłam, ale było za późno. Zniknęła już za kolejnym zakrętem, wołając imię wampira.

Poszłam w innym kierunku, mając nadzieję że w końcu na nią wpadnę. Kiedy natknęłam się na coś, przez co omal się nie przewróciłam.

- Co.. - zakryłam usta dłonią, tłumiąc krzyk. Na podłodze leżało martwe ciało. Nie miał znaków. Ani innych cechujących detali.

Przyziemny.
Wyminęłam go, idąc coraz szybszym krokiem. Gdzie jest Isabelle?

- Izzy - rozglądałam się jak opętana - Isabelle!

- Clary?

W cieniu stała wysoka postać. Wydawało mi się, że był to chłopak.
Podeszłam bliżej, ale on jakby rozpłynął się w powietrzu.

- Kto tu jest? Isabelle! Simon!

- Ich tutaj nie ma, Aniołku.

Zamarłam, kiedy poczułam na karku zimny oddech. Moja pierś unosiła się i opadała szybko.

- To ty.

- To ja, Clarisso.

Zacisnęłam powieki, nie odważając się na to, by spojrzeć na nieznajomego.

- Kim jesteś?

- Wydaje mi się, że nie ja powinienem na to odpowiadać.

Odwróciłam się w końcu. Chłopak stał w cieniu, tylko jego jasne włosy oświetlało wpadające przez szczeliny światło.

- Gdzie Isabelle? Gdzie Simon? Kim..

Poczułam mocne uderzenie w głowę, a jedyne co pamiętałam, to to, jak osunęłam się w ramiona nieznajomego.







Ocknęłam się, czując jak dotykam policzkiem zimnego podłoża. Dźwignęłam się ledwo na dłoniach. Ból pulsował z tyłu mojej głowy a obraz z wolna stawał się wyraźny.

- Clary? Clary, to ty?

Simon?

Spojrzałam przed siebie, dostrzegając postać zza krat.
Znajdowałam się w celi. Tak, jak Simon. Podczołgałam się do krat, chwytając je pokaleczonymi dłońmi.

- Simon - wydukałam. Głos drżał mi z zimna i przemęczenia - Ty żyjesz..

- W zasadzie to nie - uśmiechnął się krzywo, wyciągając do mnie dłoń. Zdołałam zetknąć ze sobą nasze palce.

- Isabelle.. Cię szukała. W Dumort. Byłam z nią, kiedy..

- Też byłem w Dumort. Ale.. Nagle znalazłem się tutaj. Ale chyba w łagodniejszy sposób, niż ty.

Uśmiechnęłam się słabo, odgarniając kosmyki włosów.

- Czemu jesteśmy w celi?

- On zaraz tu przyjdzie.

- Kto? - zmarszczyłam brwi, próbując usiąść - Kto Simon?

- Wydaje mi się, że o mnie mowa.









Wkracza Jonathan (przez Kelly nazywany Sebastianem XD). Nie zabijajcie mnie za błędy, lub marny przebieg akcji, ale pisałam to tak naprawdę na śpiąco xd. 

Jeśli czytasz mojego bloga, zostaw po sobie jakiś ślad.

11 komentarzy:

  1. Wow !!! Rozdział, aż brak słów <3<3<3 "Ich tutaj nie ma, Aniołku." KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM I JESZCZE RAZ KOCHAM <3 Musisz dodać szybko NEXT <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaa!!!!! Niesamowite, cudowne, genialne! Kocham tego bloga! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial jak zwykle super! Masz naprawde wielki talen do pisania! Dawaj czasami rozdzialy z perspektywy Jace;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Roździał był świetny ;).
    Dodasz dziś kolejny ? Prosze :D
    czekam;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brak słów dla świetności tego rozdziału. Jesteś wspaniała. Jace i Clary tacy słodcy. Kelly niecierpie baby dobrze jej tak Clary górą. Izzi taka biedna bez Simona. Wreszcie Clary i Simon porwani przez jej brata? Weny i czekam na,ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam pytanie odnośnie tych gifów :D
    Z jakiego filmu pochodzą ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zawsze nieziemski. Mam nadzieję że odnajdą Clary i Isabelle. Czekam na next :).Weny.
    P.S. Jeśli te gify są z filmu to jakiego/Karolcia

    OdpowiedzUsuń
  8. JONATHAN ^^ <3 pięknie pięknie pięknie !!! Cudowny rozdział :* :") Kelly oczywiście jak to suka z natury ... A teksty Jace'a najlepsze "Po dobrej zabawie zawsze " XD Pozdrawiam i czekam na następny :*
    /Rose

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow wow wow wow. Akcja z hotelem i Jonathanem genialna. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej.
    Tess - Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko. Akcja the best, a początek taki piękny.
    Jestem zbyt ciekawa aby dalej pisać.
    Dużo weny.

    OdpowiedzUsuń