czwartek, 19 marca 2015

17. Witaj z powrotem.



Clary





Poczułam, jak znajome mi palce gładzą moje kostki. Chciałam rozchylić powieki, ale te stawiały mi opór.

- Proszę, obudź się.

Jace. Och, Jace.

Serce zacisnęło mi się na tęsknotę, która przepełniała jego głos. Nawet moje dłonie odmówiły mi posłuszeństwa, kiedy chciałam odwzajemnić jego uścisk.

- Tak bardzo cię kocham - szepnął, a ja jedynie co chciałam zrobić, to rzucić mu się na szyję i poczuć jego usta na swoich. Po tak długim czasie.





***




Stoję przed Luną. Ma na sobie żałobną sukienkę do kostek, jej włosy są idealnie uczesane, a twarz promienieje, jakby co narodziła się ze słońca.

- Luna - szepnęłam, upadając na kolana. Ona powtórzyła mój czyn, po czym uniosła mi palcami podbródek.

- Wszystko jest w porządku.

- Tak bardzo cię przepraszam - wyjąkałam, czując jak łamie mi się głos - Gdybym mogła cofnąć czas...

- To i tak by się wydarzyło - posmutniała - Nie z twoich, to z rąk kogoś innego. Teraz, musisz się obudzić.

- Luna..

Zamarłyśmy obie, kiedy dostrzegłam, co się dzieje - dłoń miałam zaciśniętą wokół rączki sztyletu, którego ostrze tkwiło w brzuchu dziewczyny,

- Obudź się - szepnęła, upadając na twarz.



***




Ocknęłam się zalana potem. Wokół było duszno, a kłopot z oddychaniem w cale nie ułatwiał sprawy.

Salę szpitalną oświetlały nieliczne pochodnie, których płomień pomału przygasał.

- Jace?

Rozejrzałam się wokół, ale stwierdziłam ze smutkiem, że go tu nie ma. Nic dziwnego - zegar wskazywał trzecią w nocy. Przerzuciłam nogi przez materac, dotykając stopami chłodnej podłogi. Długa koszula w którą mnie przebrano, sięgała mi do połowy ud. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że to koszulka Jace'a.

Objęłam się ramionami, odrętwiałymi nogami stawiając małe kroki, chcąc jak najszybciej wydostać się na korytarz.

Rozchylając delikatnie drzwi, wyszłam na długi hol, który niemal tonął wbieli. Poczułam, jakby ktoś przebił mi serce i przekręcił ostrze.

To moja wina.

Pospiesznie pokonałam piętro, kierując się do miejsca, gdzie czułam się najbezpieczniej na całym świecie.





***




Drzwi do pokoju Jace'a na szczęście były otwarte. Po cichutku weszłam do środka, przyzwyczajając do panującego tu mroku.

Dzięki odsłoniętym żaluzjom i wpadającemu do środka światłu księżyca, dostrzegłam wyciągniętego na łóżku Jace'a - miał na sobie czarne rurki bez koszulki i boso. Uśmiechnęłam się smutno, podchodząc i siadając obok niego na materacu. Wyglądał tak uroczo i niewinnie.  Pogłaskałam go po karku, ale nawet się nie poruszył. Nachyliłam się i pocałowałam go tuż za uchem. Zamruczał cicho i ewidentnie się rozluźnił.

Pozwoliłam sobie wślizgnąć się pod kołdrę, w momencie kiedy on przez sen odwrócił się w moją stronę. Ledwo zdążyłam się poprawnie położyć, kiedy jego noga oplotła moje uda a ramię owinęło się wokół talii. Zwinęłam się w kłębek, uśmiechając się z faktu jak idealnie pasują do siebie nasze ciała.

W końcu usnęłam, przy rytmicznych uderzeniach jego serce, które rejestrowałam z policzkiem przyciśniętym do jego torsu.





***

Obudziłam się, kiedy moje oczy zarejestrowały zbyt dużą ilość światła, padającą na moją twarz, a zachłanne usta kreśliły linie pocałunków na mojej szyi.

- Jace- westchnęłam, rozpoznając jego słodki zapach, zatapiając przy okazji palce w jego puszyste włosy.

Nie odpowiedział mi, tylko kontynuował pocałunek, złączając ze sobą nasze usta. Jęknęłam cichutko, oplatając go nogami w pasie, kiedy przygniótł mnie swoim ciałem do materaca.

- Tak bardzo za tobą tęskniłem, księżniczko - szepnął mi do ucha, kiedy ja badałam dłońmi jego ciało. Kości biodrowe ewidentnie bardziej wystawały niż kiedykolwiek, ale skóra pozostała tak samo miękka i po prostu doskonała.

Wyczułam, że powrócił do swojego tak dawna nie noszonego kolczyka w języku, co tylko bardziej pobudziło moje pragnienie i tęsknotę za nim.

Przerzuciłam nas tak, że siedziałam na nim okrakiem. Wodziłam dłońmi po jego nagiej piersi, czując jak noszony w sercu od kilkunastu dni smutek za chwilę eksploduje.

- Jace - westchnęłam, a on ujął w dłonie moją twarz, przyciskając nas do siebie. Chciałam z nim porozmawiać. Powiedzieć, jak bardzo tęskniłam. Jak dużo bez niego wycierpiałam. Ale nie potrafiłam. Nie teraz, kiedy on potrzebował desperacko mnie, tak jak ja jego.

Jedyne co pamiętam, zanim całkowicie się w nas nie zatraciłam, to jego dłonie, sięgające po skrawek jego koszulki, by ją ze mnie zdjąć.




Leżąc na Jasie, delektowałam się dotykiem jego palców, które kreśliły różne wzory na moich plecach. Uśmiechnęłam się lekko, co zapewne wyczuł.

- Nigdy już nie pozwolę ci odejść. Nawet, jeżeliby to miało znaczyć nie odstępować od ciebie choćby na krok.

- Hm.. - trąciłam nosem jego mostek - Jak dla mnie, takie pilnowanie mnie, możesz sprawować do końca życia.

Zaśmiał  się cicho, a ja poczułam jak moje serce rośnie na ten dźwięk - taki szczery i beztroski.

Podciągnęłam się trochę, tak, że ułożył głowę na mojej piersi, wypuszczając odprężony oddech.

- Uwielbiam cię z moich koszulkach - wyznał, pociągając za czarny materiał bluzki, którą przed chwilą ubrałam.

- Też siebie taką lubię - przyznałam z rozbawieniem. Mój ukochany spojrzał na mnie, mrużąc delikatnie oczy od światła.

- Niedługo będziemy razem dzielić szafę - uniósł brew, oczekując na moją reakcję.

Przewróciłam oczami, uśmiechając się lekko.

- Wątpię, aby spódnice były dla ciebie dobre.

- Kwestionuje pani mój ubiór, pani Herondale?

Uśmiechnęłam się szerzej, nachylając się do niego w momencie kiedy owinął ramię wokół nie a nasze usta się zetknęły. Dotknęłam jego policzka, dostrzegając na palcu pierścionek z czerwonym oczkiem.



- Kocham cię, Jace.

Przygryzł delikatnie moją wargę, na co potrafiłam zareagować tylko wygięciem się w łuk, sprawiając że otarliśmy się o siebie delikatnie.

- Wiem.





Leżałam w łóżku Jace'a, kiedy on brał prysznic. Zaciskałam niepewnie palce na materiale kołdry, upewniając się że nie śpię, że to wszystko, powrót i cudowny poranek przy boku mojego Anioła, nie okazał się kolejną, dręczącą wizją, jaką męczyła mnie Lilith.

Rozchyliłam powieki, z zadowoleniem stwierdzając, że naprawdę jestem bezpieczna.

- Byłbym szczęśliwy, gdybyś mnie nie prowokowała.

Podniosłam na niego wzrok, kiedy wyszedł z łazienki. Miał na sobie szare dresy, biały podkoszulek i czarne trampki.

Przechyliłam głowę, uśmiechając się delikatnie.

- Byłabym szczęśliwa, gdybyś się jednak dał sprowokować.

Pokręcił głową, ale dostrzegłam, że również się uśmiecha. Oparł się kolanami o materac, nachylając się ku mnie.

- Wszyscy chcieliby z tobą porozmawiać - powiedział, obejmując dłonią mój prawy policzek.

Spuściłam wzrok, przygryzając wargę.

- Tak - szepnęłam, wzruszając ramionami.

- Coś się stało? Clary..

- Nie. Po prostu...

Spojrzałam na niego, wypatrując w jego oczach troskę. Uśmiechnęłam się smutno, ale to raczej go nie przekonało. Och, czemu tak dobrze mnie zna?

- Kilka dni temu.. Przeze mnie, pochowaliście Lunę. Zabiłam własną przyjaciółkę - wyszeptałam, czując jak zaczynają mnie szczypać oczy - Jace, jak ja mam teraz komukolwiek spojrzeć w oczy?

- Mi patrzysz.

- Nie wiem czy powinnam - znowu spuściłam wzrok, ale podniósł mój podbródek, zmuszając bym na niego patrzyła.

- Każdy wie, dlaczego tak się stało. To nie byłaś ty. Widziałem, tam w klubie, że próbowałaś z nią walczyć. Wtedy to ona wygrała - szepnął, ujmując moją całą twarz w obie dłonie, po czym pogładził moje kości policzkowe kciukami - Ale teraz, jest po wszystkim.

- Ale Will..

- Jest oszołomiony. To zrozumiałe. Gdyby to mnie spotkało - wzdrygnął się na samą myśl. Oparłam swoje czoło o jego, dzięki czemu kontynuował - Ale wie, że to nie byłaś ty.

Przymknęłam oczy, starając się uwierzyć w to co mówi. Tylko jak?

- Nie wiem...

- Będę przy tobie. Już zawsze, tak?

Kiwnęłam głową, desperacko ocierając o siebie nasz usta. Nasza dalsza niema rozmowa, pozwoliła mi chociaż na trochę się rozluźnić.







- Nie mogę zostać? - spytałam, kiedy wyszliśmy z mojego pokoju, gdzie się przebrałam w czyste legginsy oraz bordową bluzę przez głowę.

- Nie.

Skrzywiłam się lekko, ale mimo wszystko pozwoliłam się zaciągnąć w stronę schodów. Tak dawno nie przemierzałam korytarzy Instytutu. Teraz, wszystko było przykryte białym materiałem. Zamknęłam powieki, odpychając od siebie powód tego wszystkiego.

Po chwili kroczyliśmy długim holem, prowadzącym do jadalni. Serce zaczęło mi uderzać jak u kolibra, sprawiając lekki ból. Wzięłam parę głębokich oddechów, zanim Jace położył dłoń na klamce.

- Gotowa?

Ścisnęłam jego dłoń, postanawiając go nie okłamywać.

- Nie. Ale chodźmy.

Pewnie nacisnął na rączkę, uchylając przed nami drzwi. Poczułam ciepłe powietrze, uderzające w moją twarz, któremu towarzyszyły ciche, gwałtownie łapane oddechy.

Wszyscy siedzący przy stole zwrócili swoją uwagę na mnie. Poczułam się jak zapędzone w róg dzikie zwierzę. Przełknęłam ślinę, kiedy Jace pociągnął mnie lekko za sobą, stając zaledwie kilka metrów od moich bliskich.

Nie miałam odwagi spojrzeć im w oczy. Spuściłam wzrok, czekając na obelgi, oskarżenia, płacz lub nienawiść. Jace zabrał swoją dłoń, co wywołało u mnie nagłą panikę. Chciałam zaprotestować, ale w tamtym momencie przerwała mi Isabelle, która w niezwykły sposób znalazła się krok przede mną.

Widziałam w jej oczach smutek, ale też radość i ulgę. Zamrugałam kilka razy, wyczuwając zbliżające się łzy. Zanim jednak cokolwiek zdążyłam powiedzieć, zrobić, czy pomyśleć, ona przytuliła mnie do siebie, przyciskając twarz do mojej szyi.

- Witaj z powrotem, Clary.










Jeśli czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad.




18 komentarzy:

  1. Jeju <3 / Rose

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta końcówka była piękna. Myślałam że się popłacze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooo piękny rozdział <3333333

    OdpowiedzUsuń
  4. Izzy jak dobrze ze Cie mamy.
    Mam nadzieje ze Will nie będzie sie wyzywal na Clary.
    Życzę weny
    Ummm emm nie wiem cxy powinnam
    Ale chce napisać ze założyłam bloga gdzie pojawil sie prolog
    http://nowe-zycie-clary-morgnstern.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 <3 <3 / Hughesa

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest swietne, naprawde podziwiam cię, że tak piszesz. Masz niezwykłe pomysły na fabułę i oczywiscie niespodziewane zwroty akcji. Ta historia naprawde mnie wciągnęła i nie chce puscić. PISZ DALEJ, BO WSZYSCY ZAPEWNE CZEKAJĄ NA CIĄG DALSZY
    I POWODZENIA <3 Jace i Clary <3

    OdpowiedzUsuń
  7. O ja cię. Popłakałam się, ta końcówka:')
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  8. Oh jak ja kocham twojego bloga! Po prostu czekam w niecierpliwości na kolejne twoje cudowne rozdziały. Wszysto jest piękne i wraca do normy, ale boję się reakcji Willa... Czekam na kolejny niesamowity rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  9. I kolejny świetny rozdział. A końcówka najlepsza. Po prostu genialna. Nic dodać nic ująć :`) No i jeszcze duużo Clace! Czekam na reakcje innych
    Tysja

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny rozdział. ♥♥♥ Zwłaszcza końcówka.Ciesze się że dawna Clary wróciła. ;-)
    Czekam na NEXT z niecierpliwością!!! Oby się pojawił szybko!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękny rozdział jestem ciekawa co będzie dalej <3 <3
    Pozdrawiam i życzę duuuuuuuużo weny
    Tess-Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie mogę się doczekać następnego *o*

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy NEXT ???

    OdpowiedzUsuń
  14. Plis dodaj szybko next

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak zwykle swietny, zapraszam do mnie, dopiero zaczynam :)

    http://slowianskanephilim.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń