Clary
Po tradycyjnym i trochę długim pocałunku, zalała nas fala gości, chcących nam pogratulować. Niechętnie puściłam dłoń Jace'a, kiedy dostrzegłam wyciągnięte do mnie ręce.
- Och, Clary! - pisnęła Isabelle, która pomimo łez, miała cały czas idealny makijaż - Tak bardzo się cieszę!
- Izzy - uśmiechnęłam się, przytulając ją do siebie. Zaśmiała się, a oddech miała drżący.
Trafiłam jeszcze tak w ramiona wielu osób. Ojca, Lightwood'ów, Aleca, Willa, Sophie i Magnusa.
- Gratulacje - westchnął Tom, kiedy nadeszła jego kolej. Uścisnęłam go, opierając policzek o jego ramię.
- Dziękuję.
- Obyś była szczęśliwa, Clary - pogłaskał mnie po plecach, po czym wysilił się na uśmiech i odszedł.
Tak, cóż, jeden cień tego ślubu.
- Przepraszam?! Chciałabym uściskać moją synową!
Parsknęłam śmiechem, kiedy Celiene zdołała się do mnie przecisnąć. Zamknęła mnie w czułym uścisku, podobnie jak ja ją.
- Och, Clary... To takie cudowne, że jesteś częścią naszej rodziny.
- Nadal nie potrafię w to uwierzyć - zaśmiałam się cicho, kiedy Stephan objął nas obie. Poczułam jego ciepłą dłoń na plecach.
- Lepiej uwierz - uśmiechnął się szeroko - Celiene może trochę nadużywać matczynej dobroci i opieki.
- Stephan - żachnęła się, klepiąc go lekko w ramię.
- Clary?
Obróciłam się na dźwięk głosu Camille. Wyglądała perfekcyjnie w długiej, złoto-czarnej sukience, z zaczesanymi na jeden bok włosami.
- Przepraszam - zwróciłam się do rodziców Jace'a, odchodząc na bok. Dziewczyna złączyła dłonie przed sobą, wymuszając uśmiech.
- Gratuluję. Oboje wyglądacie na naprawdę szczęśliwych.
- Bo tak jest - uniosłam jedną brew, uśmiechając się delikatnie - Dziękuję, Camille.
Kiwnęła głową, wbijając wzrok w coś, co najwyraźniej było ponad moim ramieniem.
- Masz niesamowite szczęście. Przynajmniej ty - wykrzywiła usta w dziwnym grymasie, po czym kiwnęła głową i zaczęła się cofać. Kiedy była już zwrócona do mnie tyłem, miałam doskonały widok na głębokie wcięcie materiału sukienki, które odkrywało całe plecy.
- Mocno cię zamęczyli?
Rozluźniłam się, kiedy poczułam obejmujące mnie ramiona. Uśmiechnęłam się, spoglądając na złoty materiał jego marynarki.
- Nie narzekam.
Odsłonił nosem włosy z mojej szyi i delikatnie pocałował mnie w kark.
- Naprawdę, chciałbym już opuścić to miejsce - jęknął, a ja zwróciłam się do niego przodem.
- Wierz mi, ja też - uśmiechnęłam się lekko, obejmując go w pasie. Przycisnął swoje ciało do mojego, sprawiając że poczułam swoje serce aż w gardle - Ale to nasze święto i wypadałoby w nim brać udział, nie sądzisz?
Pocałował mnie w czoło, ujmując moją twarz.
- Skoro to nasze święto, to nie możemy robić tego, co nam się podoba?
Przewróciłam oczami, co wywołało u niego cichy śmiech.
- Wiesz, nigdy nie byłam na ślubie. Mam nie brać udziału nawet we własnym?
Westchnął ciężko, odrywając jedną dłoń od mojej twarzy, aby splątać ją z moją własną.
- Okay. Niedługo zacznie się pierwszy taniec, pani Herondale - mówiąc to, pociągnął mnie w stronę oświetlonego przez zawieszone na sznurku lampiony parkietu, który powoli zapełniał się gośćmi.
- Ach, jeszcze coś - westchnął, zatrzymując się gwałtownie, sprawiając, że zrobiłam to samo.
Uniosłam brew, ale nim zdążyłam o cokolwiek zapytać, wolną dłoń zacisnął na moim biodrze i pochylił się, składając na moim ustach słodki pocałunek. Kontynuowałam to bez chwili zastanowienia. Nagle odczułam brak tego sposobu całowania - niewinnie i uroczo, bez języczka. Uśmiechnęłam się z ustami przy jego ustach, po przez szumiącą mi w uszach krew, doszły mnie też krzyki i brawa.
- Robimy z siebie małe widowisko - zachichotałam, kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy.
- Więc zróbmy jeszcze większe.
Pociągnął mnie w stronę parkietu, który wypełniała cudowna muzyka. Nie widziałam kto grał na fortepianie, ale radził sobie z tym nieźle.
Nieźle, ponieważ tylko Jace potrafił grać perfekcyjnie.
Blondyn przyciągnął mnie do siebie, jedną dłoń kładąc na moim biodrze, drugą chwytając moją dłoń.Uniósł je na wysokość naszych ramion, po czym zaczęliśmy kołysać się w uwodzące dźwięki muzyki.
- Pamiętasz? - wyszeptał, kiedy przywarłam do niego całym ciałem, a otoczenia niemal dla mnie zamarło. Był tylko on. Oparł policzek o moją skroń, splatając ze sobą nasze palce.
- Pamiętasz? - wyszeptał, kiedy przywarłam do niego całym ciałem, a otoczenia niemal dla mnie zamarło. Był tylko on. Oparł policzek o moją skroń, splatając ze sobą nasze palce.
- Moonlight Sonata - wyszeptałam, oddychając w jego szyję - Wtedy starałeś się mnie nauczyć grać.
- Tego samego dnia zdałem sobie sprawę.. Jak bardzo jesteś dla mnie ważna - dodał, a ja poczułam, że się rumienię.
- Tego dnia - szepnęłam, muskając ustami jego szyję - Zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo się w tobie zakochałam. Z tego, że nie ma już odwrotu.
- Tego dnia - postanowił kontynuować grę, a ja czułam, jak się uśmiecha - Zdałem sobie sprawę, że należę już tylko do ciebie.
Uśmiechnęłam się, całując go w szczękę.
- To jest nas dwoje.
Również się uśmiechnął, a kiedy muzyka ucichła, pocałował mnie w czoło, wywołując tym ciche westchnienia wokół. Zarumieniłam się, szybko chowając twarz w jego szyi. Pogłaskał mnie po głowie, zaplątując palce we włosy.
- Dlaczego akurat mnie, Razjel obdarował tobą?
Objęłam go w pasie, przyciskając do siebie.
- Anioł, Aniołowi Aniołem.
***
Siedziałam na kolanach Jace'a, kiedy już chyba dwunasta osoba próbowała swoich sił w towarzyszeniu kapeli jako wokalista. Najlepiej - nie ukrywam - wypadła Camille. Pomimo że nie żywię do niej sympatii, jej głos działał na mnie niczym balsam dla zmysłu słuchu. Zaraz na drugim miejscu. Przecież na podium stał głos Jace'a.
Och, Boże, jestem taka tandetna.
- Jace, może ty byś coś zagrał? - usłyszałam nad sobą głos Celiene, która złożyła ręce jak dziecko, proszące o lizaka.
Zerknęłam na niego, posyłając mu podobne spojrzenie co jego matka. Tak dawno nie słyszałam jak gra...
Pocałował mnie w ramię, po czym pozwoliłam mu wstać i zajęłam jego miejsce. On powolnym krokiem ruszył ku fortepianowi, uśmiechając się do mijanych ludzi.
Ujęłam dłoń Isabelle, która wyciągnęła ją ponad stołem. Uścisnęłam ją, wpatrując się w ukochanego, siadającego na drewnianej ławeczce od fortepianu. Dotknął delikatnie klawiszy i po chwili oranżerie wypełniła nowa melodia. Zamknęłam oczy, rozkoszując się każdym tonem.
***
Stanęliśmy na przygotowanym podium, z którego widzieliśmy wszystkich, a wszyscy widzieli nas. W dłoniach trzymaliśmy ogromny lampion, z narysowanymi Runami miłości.
Mimo że zbliżała się zaledwie północ, większość zebranych chwiało się lekko na nogach i śmiało wniebogłosy. Obserwowałam twarz Jace'a, oświetlaną przez lekki płomień lampionu. Był taki przystojny i beztroski. Uśmiechnął się lekko, kiedy tłum kończył odliczanie.
- Trzy, dwa, jeden....
Na słowo "zero" wypuściliśmy lampion, który poleciał ku górze. Światełko znajdowało się już ponad dachem oranżerii, kiedy zaczęły gonić go setki kolejnych, mniejszych lampionów. To był jeden z najwspanialszych widoków mojego życia. Każda para wypuszczała swoje "światło miłości", które nigdy nie miało zgasnąć.
Jace po raz kolejny tego wieczoru pochylił się do pocałunku, a ja z największą chęcią mu go oddałam. Po raz kolejny, otoczyły mnie wiwaty, gwizdy i oklaski Łowców.
Podniosłam wzrok, kiedy poczułam jak coś delikatnego niczym piórko opada na moje ramiona. Jace pochwycił w palce płatek róży, niemal w całości pokryty złotym pyłem.
Zadarłam głowę - przywitał mnie deszcz tysięcy takich płatków. Uniosłam dłoń, delikatnie zginając palce, chwytając kilka z nich.
- Mała wizja Sophie - wyszeptał Jace, a ja odruchowo spojrzałam w stronę czarownicy. Posłała mi całusa, a ja odwzajemniłam ten gest.
- Mała wizja Sophie - wyszeptał Jace, a ja odruchowo spojrzałam w stronę czarownicy. Posłała mi całusa, a ja odwzajemniłam ten gest.
- Czy to już ten moment, kiedy mogę prosić o opuszczenie imprezy? - wyszeptał, łaskocząc mnie swoim oddechem. Zaśmiałam się cicho, chwytając przód jego marynarki i przyciągając do siebie.
- To właśnie ten moment.
Pogładził kciukiem moją dolną wargę, a ja stałam się go nagle niezwykle spragniona. Byłam gotowa rzucić się na niego, nie zważając na zebranych wokół Nephilim.
Jace zeskoczył z podium i pomógł mi zejść. Ujęłam jego dłoń kiedy mi ją podał, po czym pozwoliłam się zaciągnąć w stronę rodziny.
- Magnus - kiwnął głową Jace, jakby dawał mu jakiś znak. Czarownik zrobił to samo, a ja posłałam zdziwione spojrzenie Isabelle. Uśmiechnęła się tylko, wzruszając ramionami.
Chwila, o co chodzi?
Jace jednak przyciągnął mnie do siebie, zanim zdążyłam wypowiedzieć to pytanie na głos.
- Co się dzieje? - szepnęłam, kiedy Magnus klasnął w dłonie.
- Niespodzianka.
I nagle wszystko wokół zaczęło się rozmazywać, a serce zaczęło mi bić poza pierś. Zacisnęłam palce na ramieniu blondyna, zaciskając oczy najmocniej jak potrafiłam.
Kiedy rozchyliłam powieki, z zaskoczeniem stwierdziłam, że nie jesteśmy już w oranżerii. Staliśmy w obcym mi pokoju, umeblowanym w nowoczesnym stylu, przepełnionym kremowymi i białymi barwami.
Zdezorientowana oderwałam się od chłopaka, podchodząc do okna. Omal przy tym nie zdeptałam sukienki, ale nie dbałam o to. Wyjrzałam przez okno, dławiąc okrzyk zaskoczenia.
- Wenecja?!
Jeśli czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad.
Piękne!! Inaczej nie da się tego opisać! Ja chcę jeszcze!
OdpowiedzUsuńWenecja !? :) ale bardziej mnie ciekawi kiedy mu powie ... Jace i tak taki słodki ... no dobra dosyć tego marudzenia kiedy,co,jak . Mam nadzieje że jutro też bedzie taki wspaniały rozdział :* :* :* ;* weronika
OdpowiedzUsuńCudowne wesele. Jace i Clary Horondale, jak to pięknie brzmi. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńCudo cudo cudo błagam daj jeszcze dziś next ewentualnie jutro
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ NIEZIEMSKI AŻ BRAK MI SŁÓW
Świetnie <3 Jestem zachwycona, dodajesz ostatnio dużo rozdziałów. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to cieszy. Bardzo spodobał mi się ten fragment ''- Anioł, Aniołowi Aniołem.'' To jak piszesz jest niesamowite. Jak tak dalej pójdzie to dorównasz bestsellerowym autorom, do czego jest ci już blisko. Pozdrawiam i zyczę dużo weny :*
OdpowiedzUsuńSuperowy rozdział. Chcę więcej:))) Zapraszam na mojego nowego bloga http://jaceiclary-przeznaczeniepowstaje.blogspot.com/2015/03/nazywam-sie-clary-morgenstern-i-jestem.html?showComment=1427214684807#c8898528357189186340
OdpowiedzUsuńPIĘKNE, PIĘKNE I JESZCZE RAZ PIĘKNE <3
OdpowiedzUsuńCUDO ! <3 Och, ten Jace <3
OdpowiedzUsuń/Paulaaa
Komentuję za ten i wcześniejszy. Hmm... cieszę się, że wzięli ten ślub. I ten twój był taki oryginalny. Bardzo ciekawa mieszanka ślubu Nefilim i Przyziemnych. I świetnie napisana. Ogólnie całe opowiadanie batdzo płynne i proste do czytania, ale jednocześnie bardzo emocjonalne. Dziękuję Ci za to, że piszesz i dzielisz się z nami twoją twórczością.
OdpowiedzUsuńTysja
Cudowne <3333
OdpowiedzUsuńWesele cudne, ale teraz czekam na miesiąc miodowy... Z twoim talentem do pisania napewno nie będzie nudno.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, ale pewnie to wiesz.
Dużo weny i czekam na next.
Super rozdział! Ale mam pytanie, co z twoim drugim blogiem Team uoGood? Będziesz go kontynuować?
OdpowiedzUsuńWłaśnie co z team good? Kiedy będą rozdziały??
Usuń<3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPiękny <3 <3 <3 Można dziś liczyć na next? ;*
OdpowiedzUsuńDzisiaj nie :( może jutro ale to też nie jest pewne :(
OdpowiedzUsuń