piątek, 13 marca 2015

15. Ave Atque Vale


Isabelle



Wpatrywałam się w swoje zamglone odbicie, kiedy stałam przed ogromnym lustrem, przykrytym delikatnym jedwabiem. Dotknęłam delikatnego materiału, czując jak drży mi ręka.
Byłam ubrana w białą sukienkę do kolan, z wyciętym w kwadrat dekoltem. Koronkowy materiał okalał moje ręce, a przez niego przebijały się czarne runy.

- Isabelle?

Odwróciłam się na głos Aleca. Brat stał oparty o framugę drzwi. Zdjął kolczyk z brwi, włosy zaczesał lekko do góry, odsłaniając oboje oczu. Powstrzymałam łzy, kiedy mój wzrok przykuł jego biały strój, który mówił tylko jedno.

- Już czas. Cisi bracia już są.

Kiwnęłam lekko głową, ostatni raz spoglądając na swoje odbicie. Dziewczyna w lustrze patrzyła na mnie z udręką, żalem i niesamowitym roztargnieniem.
Odsunęłam się o krok, a ona powtórzyła mój ruch.

- Chodźmy.



***


Maszerowaliśmy wzdłuż korytarza, na którym wszystkie obrazy i okna były zasłonięte białym materiałem, a drogę oświetlały jedynie nieliczne pochodnie. Trzymałam Simona pod rękę, który ubrał jedynie białą koszulę i marynarkę, spodnie pozostawił czarne.
Przed nami kroczyli Jace z Maryse i Camille, przed nimi Alec, Sophie i Magnus. Przy samych Cichych Braciach kroczył Will, który niemal wlókł się za unoszącą się w powietrzu platformie, na której spoczywało ciało Luny.
Blond włosy rozrzucone wokół jej głowy, wyglądały jak złota aura. Rzęsy rzucały długie cienie na lekko już zapadnięte kości policzkowe, dłonie miała splecione na piersi, tak jak zrobił to dwa dni temu Alec. Miała na sobie śliczną, białą sukienkę do kostek, posypaną białymi płatkami róż. Całe ciało, było przykryte cienkim jedwabiem.

Słyszałam za sobą ciche szlochanie pani Wayland, która nie była w stanie iść przy córce. Mąż przytrzymywał ją na nogach, z czym sam ledwo sobie radził. Zacisnęłam palce na ramieniu Simona, który tylko pogłaskał mój nadgarstek, bo nic nie był w stanie innego zrobić.

Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie przywitało nas chłodne powietrze. Miałam wrażenie, że moje włosy niemal natychmiast zaczynają się kręcić od panującej wokół wilgoci.
Uniosłam oczy ku niebu, wpatrując się w burzowe chmury. Poczułam zbierające się pod powiekami łzy, kiedy poczułam jak Simon zatrzymując się, sprawiając że zrobiłam to samo. Staliśmy przed kamiennym kręgiem, w który powoli zaczęła wchodzić platforma z Luną. Will chciał za nią podążyć, ale Jace w porę chwycił go za ramię.

- Co teraz? - szepnął Simon, kiedy Cisi bracia zaczęli rozstawiać się wokół kręgu. Sophie i Manus stanęli obok siebie, chwytając się za ręce.

- Teraz? Teraz, to koniec.

Czarownicy unieśli dłonie, nawet te złączone, wywołując wokół platformy Luny płomienny krąg. Przymknęłam oczy, kiedy tłum niemal obcych, zaproszonych Nephilim, uniósł ręce z potężnym, czarnym krukiem na ramieniu. Zbliżyłam się kilka kroków, wymijając mamę i stając między Camille a Jace'm. Chłopak ścisnął moją dłoń, nie odrywając wzroku od powiększającego się ognia.

- To nigdy nie powinno się wydarzyć - szepnął, jakby chciał wziąć na siebie całą winę.

- Jace, to nie twoja wina.

- To ja powinienem tam pójść. Nie ona - pokręcił głową i wyrwał mi dłoń, po czym ruszył w stronę Willa.

- Wszystko w porządku?

Dłoń Jace'a, zastąpiła dłoń Aleca, z drugiej strony - Toma. Nie oglądałam się za Simonem - prawdopodobnie stał gdzieś na końcu. Nie był nigdy z Luną na tyle blisko, aby ją opłakiwać.

- Nie może już być gorzej.

Sophie zaczęła wymawiać zaklęcia z języku łacińskim, kiedy Magnus wypuszczał ze swoich dłoni niebieskie płomienie. Nagle ogień dotarł do Luny, co wywołało okropny krzyk, niemal wycie, które wydostało się z gardła Waylandów.

Łowcy wyrzucili ramiona do góry, wypuszczając tym samym kruki. Gromada ptaków utworzyła czarną drogę, przebijającą się przez gęste chmury.
Z kolei te rozstąpiły się, uwalniając granatowe, rozgwieżdżone niebo. Zastanawiałam się, jak to wygląda z perspektywy innego miejsca w Nowym Jorku.

Obserwuję jak ogień pochłania ciało przyjaciółki, kiedy czarownicy kończyli wymawiać modlitwę pożegnalną. Został ostatni fragment.

- Ave Atque Vale, Luna Wayland - powietrze przeszyły chóralne szepty Nephilim.

Zobaczyłam, jak z płomieni wyłania się świetlisty pył, który tylko na chwilę utworzył postać Luny. Zarówno ja, jak i moi przyjaciele oraz rodzice Luny, chcieliśmy się rzucić w jego kierunku. Jednak jej postać kiwnęła lekko głową i gubiąc jakąkolwiek formę, wzniosła się ku niebu. Zamrugałam kilkakrotnie, kiedy się całkowicie rozpuścił, a wśród gwiazd, pojawiła się nowa - pomimo że oddalona tak bardzo, lśniła najmocniej ze wszystkich gwiazd.

- Ave Atque Vale Luna - szepnęłam, ściskając dłonie chłopaków. Pozwoliłam łzom swobodnie wydostać się na wierzch i spłynąć po policzku - Żegnaj.










W dzisiejszym rozdziale, chciałam ukazać tylko pogrzeb Luny. Mam nadzieję, że w weekend uda mi się dodać normalną notkę. 

Jeśli czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad.

Ave Atque Vale, Luna Wayland


14 komentarzy:

  1. LadySheeran, popłakałam się. Luna była moją ulubioną postacią w tym opowiadaniu. Chyba dlatego, bo miałyśmy podobne charaktery :''''((((
    Ale przepięknie to wszystko opisałaś i w ogóle. Szczególnie ten koniec <3 :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest piękny. Tak bardzo żal mi Luny aż chciało mi się płakać jak to czytałam. AVE ATQUE VALE, LUNA WAYLAND

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Luna :( polubiłam ją.... :( weny :*
    /Paulaaa

    OdpowiedzUsuń
  4. 1)Rozdział cudo !!!!!!!!!!!!
    2) Po raz kolejny zostałaś nominowana do LBA :)
    więcej informacji tutaj
    http://daryaniolamilosctowszystkocomamy.blogspot.com/2015/03/libster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko :'( Ave Atque Vale Luna Wyland :-(

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękne
    ... Już czekam na konfrontację z Clary.

    OdpowiedzUsuń
  7. AVE ATQUE VALE, LUNA WAYLAND
    Tess-Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  8. WOW! Normalnie płakałam. ;'( Będę tęsknić za LUNĄ.
    AVE ATQUE VALE, LUNA WAYLAND.

    PLIS! Przywróć normalną Clary.
    Pozdrawiam i weny oraz dawaj mi tu NEXT!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. O boże ryczę. NIE! Dlaczego?! Polubiłam ją:'(

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne! Po prostu cudowne!!
    Lubie ciebie i twojego bloga (w szczególności ten rozdział) dlatego nominuje cię do Liebstera więcej tutaj:
    http://nocnilowcy.blogspot.com/2015/03/liebster-award_15.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostałaś nominowana do Libster Award!
    Więcej tu:
    http://miasto-walki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Biedny Will..moge tylko zgadywać co teraz czuje. Rozdział mimo to booski ^^
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ( dopiero zaczynam :3 ) http://wszystkokiedysupada.blogspot.com/ :)

    PS: Duuuuużo weeny życze i czekam na neexta :D

    OdpowiedzUsuń