piątek, 20 lutego 2015

12. Teraz, to jest twój dom.


Jace



Całą noc przesiedziałem przy Valentinie. Obserwowałem jego miarowo unoszącą się i opadającą pierś, oblaną znakami Iratze.
Przyłapałem się kilka razy na tym, że przymykam oczy i odpływam, ale starałem się nad tym panować.
Co chwila zmieniałem miejsce, aby pozostać w miarę przytomnym - chodziłem od łóżka do łóżka, od ściany do ściany.
Niecierpliwiłem się. Im dłużej on był nieprzytomny, tym bardziej oddalaliśmy się od Clary.

A ja nie mogłem jej stracić.








Isabelle



Minęły dokładnie trzy dni, od pojawienia się Valentina w Instytucie. Od tamtego też momentu się nie obudził.
Każdy z nas pragnął, aby w końcu się ocknął. Naprowadził nas na jakikolwiek ślad.

Kiedy świtem, czwartego dnia przechodziłam obok skrzydła szpitalnego i zastałam w nim Jace'a, moje serce dosłownie zaczęło pękać.
Chłopak siedział tu, czekając na wybudzenie ojca Clary. Tak desperacko pragnął, aby powiedział nam, gdzie znajdziemy dziewczynę. Tak bardzo chciał mieć pewność, że ją jeszcze zobaczymy. Że wróci.

Podeszłam do niego po cichu, ostrożnie kładąc dłonie na jego spiętych ramionach. Nie poruszył się. Dalej uporczywie wpatrywał się w Morgensterna, który spał, odzyskawszy zdrowy wygląd.

- Jace, proszę, połóż się spać.

Pokręcił głową, przecierając dłońmi zmęczoną twarz.

- Jeszcze chwila...

- Funkcjonujesz niczym trup - mruknęłam, uderzając go lekko w kark - Serio, połóż się spać. Ja przy nim posiedzę.

Popatrzył na mnie zza ramienia, uśmiechając się lekko.

- Zrobisz to?

Kiwnęłam głową, również się uśmiechając.

- Tylko błagam, idź się prześpij.

Leniwie podniósł się z miejsca, wyciągając się niczym kot. Jego jasne włosy niemal odbijały smugi światła padającego do środka.

- I tak tu niedługo wrócę - westchnął, klepiąc moje ramię.

- Wiem.








Clary




Całe cztery dni spędziłam na samotnym leżeniu w łóżku, zamknięta w sypialni podarowanej przez Jonathana. Nikogo do siebie nie wpuszczałam. Nawet Renee.
Kiedy przynosiła mi jedzenie, chwilę później wracała, by zabrać je spod drzwi.
Czułam narastające skurcze głodu, jakie mi doskwierały. Ale starałam się je ignorować. Przekręcałam się z jednego boku na drugi, myślami uciekając do Jace'a. To był najlepszy sposób na to, by tutaj całkowicie nie zwariować.

"On cię znajdzie" - wmawiałam sobie co minutę "Szuka cię i nigdy nie przestanie"

- Clary?

Podniosłam się na stłumiony głos Renee zza drzwi. Po raz setny próbowała mnie przekonać do otwarcia drzwi - jak dotąd, bezskutecznie.

- Clary, proszę. Proszę, wpuść mnie.

Przerzuciłam nogi przez materac, dotykając stopami zimnej podłogi. Podniosłam się na nogi, ostrożnym krokiem zbliżając się do drzwi.

- Clary.. Proszę, nie odtrącaj mnie. Porozmawiaj ze mną.

Przyłożyłam policzek do zimnego drewna, podobnie jak umieściłam na nim płasko swoje dłonie.

- Czy.. On tam jest?

- Clary, nie ufasz mi? Proszę, wpuść mnie.

Moje zaufanie chyba jest ostatnio zbyt naiwne. Ale przekręciłam wszystkie zamki, otwierając drzwi. Na korytarzu stała Renee. Włosy miała luźno puszczone na ramiona a jej ciemna sukienka podkreślała śniadą cerę.

- Nareszcie - westchnęła, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi.

- Zamknij na zamek - poprosiłam, wracając do łóżka. Zrobiła tak, po czym powolnym krokiem podeszła do mnie i usiadła obok na materacu, sprawiając że się pod nią ugiął.

Poczułam na swoim udzie jej ciepłą dłoń, kiedy schowałam twarz w poduszkę.

- Oczywiście, możesz tu spędzić całe życie. Ale.. Co to za życie?

Skuliłam ramiona, jakbym chciała się obronić przed uderzeniem.

- Lepsze, niż to, jakie miałabym spędzić w jego towarzystwie.

- On i tak cię stąd wyciągnie. Nie masz na to wpływu.

Oczywiście że nie miałam.

- Chcę po prostu wrócić do domu - szepnęłam, czując jak zaraz się rozpłaczę.

- Teraz, to jest twój dom.

Wtedy po prostu przekręciłam się na plecy, pozwalając łzom spłynąć na poduszkę. Moje serce chyba całkowicie się zapadło, a ja byłam bliska umieraniu. Po trochu. W cierpieniu.

- Czemu nie mogę być szczęśliwa? Czemu wszystko w moim życiu musi być tak skomplikowane? Dlaczego..

- Ród Morgensternów jest przeklęty. Tak jak każdy, kto nosi to nazwisko. Od chwili, kiedy twój ojciec wezwał Demona i umieścił jednego w ciele twego brata.

- Przynajmniej jest ciekawie - prychnęłam, ocierając mokre kąciki oczu.

Renee westchnęła, a aja mogłabym przysiąc, że właśnie unosi oczy ku górze.

- Gdzie teraz jest.. Mój brat?

W dalszym ciągu ciężko mi było go tak nazywać.

- Wyszedł wczoraj w nocy. Od tamtego czasu nie wrócił.

- Co?! - pisnęłam, siadając tak gwałtownie, że prawie ją uderzyłam - I nic mi nie mówisz?!

- A co miałam ci powiedzieć?

Ale ja tylko nerwowo zeskoczyłam z łóżka, podbiegając do szafy. Nie było w niej zbyt normalnych ubrań - zmuszona więc byłam ubrać szarą, falbanową sukienkę z opuszczonymi rękawami na ramiona.

- Zamierzasz ubrać się dla niego? - spytała zdezorientowana, kiedy związałam włosy w koński ogon.

- Nie - odparłam, szukając gdzieś jakiejś torby - Uciec.

- Ty-co?! Zwariowałaś?

Pokręciłam krótko głową, zrezygnowana zatrzaskując drzwi szafy.

- Jeśli sądzi, że mnie tu przetrzyma, to się grubo myli.

- Clary - podeszła do mnie w mgnieniu oka, chwytając za łokieć - Sądzisz, że cię nie znajdzie?

Wyrwałam się jej, czując narastającą we mnie adrenalinę.

- Pomożesz mi?

Wytrzeszczyła oczy, a ja mogłam domyślić się odpowiedzi.

- Co,Clary, nie. Nie, on mnie zab..

- Nie pozwolę mu na to - warknęłam - Wie, że jeśli skrzywdzi kogokolwiek, ja mu nigdy tego nie wybaczę i prędzej sama odbiorę sobie życie, niż miałabym żyć z nim.

Wpatrywała się we mnie niepewnym wzrokiem, kiedy ja czułam promieniujący od niej niepokój. Widziałam w jej oczach strach i niezdecydowanie.
Tak samo jak ona, widziała to w moich.

- Nie wiem - szepnęła, kręcąc głową - Boję się..

- Proszę - ścisnęłam jej kostki, a mój głos stał się desperacko błagalny - Proszę, Renee.









Jace



***


Dotarłem do pokoju Clary. Zdziwiłem się, bo drzwi były uchylone. Wszedłem do środka, natykając się na chłodne powietrze.
Znieruchomiałem, bo tyłem do mnie stała Clary. Zwrócona do okna, w czarnej sukience z poszarpanym dołem i rękawami. 
Rzuciłem się momentalnie w jej stronę, ale nagle nogi odmówiły mi posłuszeństwa.

- Clary? Clary! - wyciągnąłem dłoń, na szczęście na tyle, by móc dotknąć jej ramienia. Była zimna.
Zabrałem rękę, w momencie kiedy odwróciła się powoli. Miała spuszczoną głowę w dół a brudne i skołtunione włosy zasłaniały jej twarz.

- C-clary?

Podniosła wzrok, a ja omal się nie przewróciłem. Była blada, podrapana i posiniaczona. Ale nie to było najgorsze. Miała czarne oczy tak jak Jonathan. Płakała krwią, brudzącą jej piękną twarz szkarłatem.

- Jace...





Wybudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Stłumiłem okrzyk w poduszce, kiedy zdałem sobie sprawę, że to tylko sen. 
Dźwignąłem się na łokciach, mrużąc oczy z natarczywego hałasu. Kto do cholery tak się dobijał?

- Czego? - warknąłem, przecierając zaspane oczy.

- Jace?

Jęknąłem, kiedy rozpoznałem głos tej Camille. 
Czego ona chciała?

Zsunąłem się z łózka i leniwym krokiem dotarłem do drzwi. 
Stanąłem twarzą w twarz z dziewczyną, która po zdaniu sobie sprawy że mam tylko dres - uśmiechnęła się zalotnie.
Nie, no błagam.








Clary



- Nie wydaje mi się, że to dobry pomysł - syknęła, kiedy przedostałyśmy się do tylnego wyjścia z rezydencji. Korytarze były oświetlone jedynie przez pochodnie a ściany zrobione z cegieł.

- Skąd znasz każde zakamarki? - szepnęłam, kiedy po omacku zaczęła dotykać kolejnych cegieł.

- Jestem tak jakby mapą Jonathana. Są miejsca, o których nawet on sam nie wie - przyznała, w końcu naciskając na kawałek betonu. Ciche chrapnięcie sprawiło, że ściana się odsunęła, a przede mną ciągnął się zamglony, ciemny las. Pomimo, że było popołudnie.

- Nie dostaniesz się nigdzie portalem, bo na odległość kilku mil, jest założona bariera ochronna - powiedziała, podając mi płaszcz. Zarzuciłam go na plecy, sznurując na szyi - Ale możesz przemieszczać się pieszo.

- Jak szybko zorientuje się, że mnie nie ma?

- Najprawdopodobniej od razu, kiedy wejdzie do środka - szepnęła, pocierając dłoń o dłoń - Musisz się spieszyć. 

Wzięłam głęboki oddech, robiąc pewnie krok do przodu. Moje stopy dotykały trawy, która łaskotała opuszki palców.

- Uciekaj. Już! - ponagliła mnie, sama cofając się o krok - Szybko!

Nie odwróciłam się, bo nie zdążyłam. Ściana nas oddzieliła, zmuszając mnie do natychmiastowego biegu. 









Jace




- O co chodzi? - syknąłem, może zbyt przesadnie, opierając się o framugę drzwi.

- Chciałam zobaczyć, jak się czujesz - wzruszyła ramionami, ani trochę nie urażona. Przewróciłem oczami, krzyżując ramiona na piersi.

- Żyję. A teraz jeśli pozwolisz, wracam do łóżka - oznajmiłem i chciałem się cofnąć o krok, ale chwyciła mnie za ramię.

- Przykro mi z powodu Clare - wydęła usta, a ja skrzywiłem się na jej przekręcone imię - Chyba się przyjaźnicie, prawda?

- Jest moją dziewczyną - warknąłem, o mało nie rzucając "narzeczoną". Nie powinno ją to interesować - I ma na mię CLARY - poprawiłem ją, strzepując jej dłoń.

 Zatrzepotała rzęsami co-Boże, naprawdę jest śmieszne, kiedy próbuje być "niewinna".

- Och, wybacz - szepnęła, chowając ręce za plecy - Przepraszam, że zajęłam ci czas i.. Przerwałam w drzemce.

- Tak - rzuciłem oschło, cofając się o krok - Tak więc.. Na razie.

I nic nie myśląc, zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem, naprawdę wściekły.
Co popieprzyło ten świat?









Clary





Zdawało się, że biegłam już dobre dwie godziny. Smugi światła stawały się pomarańczowe, padając na źdźbła trawy. 
Brakowało mi tchu, ale wiedziałam, że nie mogę zwolnić czy się zatrzymać. Byłam już tak daleko. Nie mogłam tego zaprzepaścić.
Gałązki łamały się pod każdym moim krokiem, raniąc gołe stopy. Cóż, Jonathan nie wyposażył mojej szafy w trampki, a pantofle nie były w żadnym stopniu odpowiednim obuwiem do biegu. Tak samo, jak ta sukienka.

- Niech to szlag - syknęłam, kiedy potknęłam się o szary materiał, upadając na kolana. Kreacja była cała ubłocona, podarta i strzępiona u stóp. Dźwignęłam się na nogi, kontynuując bieg.

"Clary"

Moje serce zamarło, ale ja biegłam dalej. Nie. Nie, nienienienie. Nie mógł mnie znaleźć. Nie mógł!
Przeskoczyłam mniejsze krzaki i wystające korzenie drzew, chwytając w dłonie materiał sukienki, by go nie przydeptywać. Brakowało mi tchu, przez co kroki stawały się chwiejne. Zerknęłam przez ramię, czy ktoś za mną nie biegnie. Ale byłam tylko ja.
Jęknęłam cicho, kiedy kamień wbił się w moją stopę. Ból przeszył mnie od kostki po niemal kolano, uniemożliwiając bieg. Upadłam na kolana, raniąc też przy okazji nadgarstki o suche patyki.
Świetnie.
 Odgarnęłam włosy z czoła - przez bieg, mój kucyk uległ zniszczeniu a włosy nabrały dużej ilości kołtunów.

"Naprawdę sądziłaś, że mi uciekniesz?"

Zacisnęłam powieki, oczekując za chwilę jakiegoś uderzenia lub utraty przytomności. Czułam zbliżającą się obecność Jonathana. Upadłam na jeden bok, przyciągając kolana pod brodę.
 Nie było już ucieczki. Jak daleko udało mi się zajść? To i tak było za mało.
Moje policzki zaczęły pokrywać łzy bezsilności a obraz stał się zamazany. Delikatne światło wypełniało przestrzeń między drzewami, dając mi szansę ostatni raz oglądania ich, z tej perspektywy.

Pisnęłam, kiedy moje nadgarstki i kostki owinęła czarna mgła. Zaczęłam się miotać, ale to było na nic. Spojrzałam w dół, na coś, co zbliżało się w moją stronę. To była kobieta. Ale.. Inna. Oczy miała tak czarne jak Jonathan, ale biała były... Czerwone jak lawa. Włosy niczym posypane popiołem a skóra pokrywa pęknięciami. 
Kiedy dostrzegła, że ja przyglądam się jej z obrzydzeniem i strachem, uśmiechnęła się szyderczo, odsłaniając swoje śnieżnobiałe zęby, które składały się z samych siekaczy.

- Proszę bardzo - syknęła, nachylając się nade mną. Mogłam wyczuć jej odrażający zapach. Demon.

- Jesteś tak podobna do matki. Jaka szkoda...

- C..

Nie dokończyłam, bo na ruch dłoni kobiety, czarna mgła owinęła się wokół mojej szyi, mocno się zaciskając. Czułam, jak napiera na moją tchawicę, uniemożliwiając oddychanie. Odgłosy lasu i śmiech kobiety zaczęły dochodzić do mnie jakby znad powierzchni wody, a wzrok przesłoniły mi mroczki.
A potem, całkowita ciemność.








Jace



Wieczorem, Isabelle przyszła do mnie, aby poinformować o przybyciu Sophie i Magnusa. Czarownicy przybyli jak najszybciej tylko mogli z podróży z Indyjskiego Instytutu. Na wieść o tym, że Clary znowu została uprowadzona - zareagowali podobnie jak cała reszta na początku.

- Valentine się jeszcze nie wybudził - dodałem, kończąc tym wyjaśnienia całej sytuacji.

- Przez to nie możemy niczego od niego wyciągnąć - szepnęła Isabelle, wtulona w Simona. Poczułem ukłucie zazdrości. Też chciałem przytulić tak Clary. Przyciągnąć jej plecy do swojej piersi, zatopić twarz w jej rudych włosach. Oddychać nią.

- On jest naprawdę nieobliczalny - westchnęła Sophie, nawijając na palec kosmyk swoich włosów.

- Zawsze można poszukać wspomnień, jakie posiada Valentine - zaproponował Magnus, pocierając swój kark - Być może pamięta, gdzie znajduje się kryjówka Jonathana.

- Wątpię, żeby Jonathan był tak nieumyślny i przeniósł się w inne miejsce, pozwalając ojcu na całkowitą świadomość gdzie.

- Ale może kojarzy jakiś szczegół!

- Nie, Magnus - pokręciła głową, marszcząc brwi.

- A masz lepszy pomysł? - wtrącił zniecierpliwiony Tom, wyrzucając ręce do góry.

- Tak - odparła bez chwili namysłu, tworząc w otwartej dłoni mały płomień.

- Wiedziałam, że Clary nie jest całkowicie bezpieczna. Postanowiłam więc stworzyć.. Zabezpieczenie. W wypadku takim, jak ten. Aby móc ją szybko znaleźć.

- Co?! - pisnęła Luna, wybiegając niemal na środek - O czym ty mówisz?!

- W pewien sposób.. Połączyłam nas ze sobą.










Clary



- Długo zamierzasz być tak nieprzytomna?

Rozchyliłam powieki i omal nie krzyknęłam. Twarz Jonathana, była niebezpiecznie blisko mojej. Widziałam w jego oczach swoje odbicie. I wiedziałam, że mam kłopoty.

- Nie ładnie tak łamać obietnice, siostrzyczko - syknął, dotykając mojego policzka. Wtedy, kiedy chciałam odtrącić jego dłoń, zorientowałam się, że jestem unieruchomiona - dłonie, zawiązane wysoko nad głową do krat, podobnie jak nogi.

- Wypuść mnie - warknęłam, wyginając się w łuk - Wypuść mnie sukinsynu!

Przekręcił głowę, mrużąc oczy.

- Nie ładnie też tak rzucać mięsem.

- Nie mów mi co jest słuszne a co nie!

Cofnął się o krok, taż że mogłam go zobaczyć w pełniej krasie.

- Co właściwie sobie myślałaś, uciekając ode mnie, Clarisso?

Zacisnęłam usta w wąską kreskę i postanowiłam odpowiedzieć pytaniem na pytanie.

- Kim była kobieta z lasu?

Uniósł jedną brew, co tylko mnie rozzłościło.

- Nie udawaj! Kim ona była!

Uśmiechnął się zadziornie, wzruszając ramionami.

- To była Lilith.

Wytrzeszczyłam oczy i rozdziawiłam usta.
Wielki Demon?

- C-co ona tam robiła?

Jonathan zniknął w cieniu, jednak nie na tak wielkim, abym nie mogła go dostrzec, Stał do mnie tyłem, a pomieszczenie wypełnił dźwięk stukających o siebie kieliszków.

- Lilith, jest moją matką.

- Wiem, kim ona jest dla ciebie. Czego chciała ode mnie?!

Znów wrócił, ale tym razem z kielichem w dłoni.

- Teraz, to będzie nasza wspólna matka.

Na początku nie zrozumiałam, ale kilka sekund sprawiły, że moje serce zamarło a mózg eksplodował.

- NIE! - wrzasnęłam, szarpiąc się i miotając, mimo że mój brat nie wykonał żadnego ruchu - NIE!

- Jesteśmy tak samo mroczni - szepnął, a głos miał taki.. Dziwny. Półszeptał, mówił wieloma głosami - Jesteśmy bratem i siostrą. Czystość naszej krwi, niszczy twoja słabość, Clary.

- Nie jestem potworem! I nie jestem słaba! Zostaw mnie, ty..!

- Twoją słabością, jest Anielska krew. Nie rozumiesz? - szepnął, stając krok przede mną - To ciemność, jest pisana jako dominacja. To demony, zapanują nad światem. A my, staniemy na ich czele. To obiecała Lilith naszemu ojcu. A nasz ojciec, obiecał jej nas.

Pokręciłam głową, kiedy zbliżył kielich do mojej twarzy.

- Będziesz silna. Potężna. Niezwyciężona. Pomyśl.

Splunęłam na jego twarz, sprawiając że się krzywił, ale nie odsunął. Nie odsunął kielicha, aby wytrzeć oczy. Po prostu znieruchomiał.

- Nie możesz temu zapobiec - syknął i uderzył mnie w brzuch, przez co krzyknęłam. Wykorzystał tą sytuację i wlał zawartość kielich a do moich ust. Niekontrolowanie połknęłam część zawartości, część wypluwając. Zakrztusiłam się, plując na podłogę szkarłatno-czarną substancją.

Uścisk na moich kostkach i nadgarstkach zniknął, pozwalając mi upaść na podłogę.
Poczułam się źle. W ciągu sekundy dostałam zawrotów głowy a serce biło niemal poza pierś.
Nagle żyły wypełnił ogień, podobnie jak płuca i skórę. Zaczęłam krzyczeć i pluć, chcąc oddać to, co połknęłam.
Niestety. Upadłam na plecy, wyginając się w łuk. Ból przeszywał moje nerwy, kręgosłup, mięśnie, żyły. Wszystko. Krzyczałam, mając wrażenie, że słyszą mnie aż w Instytucie.







Sophie



- W pewien sposób.. Połączyłam nas ze sobą.

- Coś jak.. Parabatai? - spytał Will, drapiąc się w tył głowy.

- Coś jak.. - zaczęłam, ale w tamtym momencie poczułam przeszywający moje ciało ból. Zgięłam się w pół, upadając na kolana. W porę schwytały mnie silne ramiona Magnusa, w momencie kiedy wydobyłam z siebie długi krzyk. Jednak był on niczym, z przeraźliwym, głośnym wyciem Clary, które rozbrzmiewało w mojej głowie. Czułam, jakby płomienie wypełniły moje płuca i gardło, ale chwilę później ustało.
Zakaszlałam, wytrzeszczając z przerażenia oczy. Każdy się nade mną pochylał, z przestraszonym i dopytującym wzrokiem. Ja ciągle słuchałam krzyku Clary, który był słyszalny tylko dla mnie.

- Boże - szepnęłam, a oczy zaczęły mnie piec. 

Z bólu, niezrozumienia i przerażenia.
Co on jej robi?









Jonathan




Kiedy moja siostra przestała się w końcu miotać i krzyczeć, podszedłem do niej, nachylając się nad jej drobnym ciałem. Oddychała już miarowo, jej cera była blada, a każda rana zniknęła.
Poczułem, jak delikatnie kwaskowaty zapach, wydobywa się z jej lekko, rozchylonych, różanych ust.

- Otwórz oczy, Clarisso.

Dostrzegłem, jak jej gałki poruszają się pod zamkniętymi powiekami. Zupełnie, jakby śnił się jej koszmar. 
Dotknąłem jej policzka i natychmiast się uspokoiła.

- Popatrz na mnie, Clary.


I wtedy.
Otworzyła je. Czarne, tak bardzo doskonale czarne oczy. Tęczówki i gałki. Całość. Jak kompletna nicość. w której zwykły śmiertelnik byłby w stanie oddać życie, by w niej zatonąć.

- Teraz, jesteśmy tak samo mroczni, siostrzyczko - szepnąłem, gładząc jej policzek kciukiem - Tak samo mroczni.











Jeśli ktokolwiek ma do mnie pytania, to jest mój ASK - chętnie odpowiem na każde wasze pytanie :* 

Jeśli czytasz, zostaw po sobie jakiś ślad :)

22 komentarze:

  1. Wow wow wow ale mnie zaskoczyłaś tego się nie spodziewałam. .... Ciekawe co teraz będzie z Clary i Jacem :/ mam nadzieję że szybko będzie next :D weny weny i jeszcze więcej tak długich rozdziałów :* Julka K :D

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDOWNY proszę dodaj dzisiaj next wręcz błagam jesteś genialna rozdział aż brak słów błagam błagam o next
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Tylko jedno słowo mi przychodzi do głowy... W O W ! <3
    Proszę o NEXTA !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. WOW !!!!!!!!!!
    Kiedy NEXT????????

    OdpowiedzUsuń
  5. NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! Masz jakos odkręcic! BŁAGAM! Kocham Twoje rozdziały i mam nadzieje ze to jakos odkręcisz! Jak zawsze cudowny i blagam o szybkiego nexta! I mowie smiertelnie powaznie, masz to jakos odkrecic! :D/Bunia

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z Bunia proszę , proszę odkręć :P Rozdział ja zawsze świetny i znów nie mogę się doczekać nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  7. GENIALNE!!!!!!! Rozdział boski. Kocham twojego bloga, ale mam cichą nadzieje, że jakoś odkręcisz tą przemiane Clary. Z niecierpliwością czekam na next. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie! Nie! Nie! To niemożliwe! Błagam niech to będzie sen ona nie może być taka!! Musi być na to jakieś lekarstwo!!! Błagam niech to nie będzie prawda nie możesz tego zrobić z Clary! Błagam dodaj szybko nexta i niech Clary będzie taka jak wcześniej!! Rozdział genialny podziwiam Cię! Świetnie piszesz! ❤❤❤❤ Czekam na nexta i błagam odkrec to!!

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG!!! Ten rozdział trzymał cały czas w napięciu jeszcze na koniec ta przemiana Clary i ten gif który idealnie pasuje WOW :)
    Bardzo dobrze wymyśliłas to z tym połączeniem między Sophie i Clary. Biedny Jace :( Camille jest taka wkurzająca!
    I jeszcze sytuacja z perspektywy Jonathana po prostu genialne.
    Życzę weny
    Tess-Zuzia

    OdpowiedzUsuń
  10. normalnie się zakochałam <3 byle clary nie była mroczna <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie nie możesz tego zrobić!!! Clary musi być normalna!!! Musisz to odkręcić!!!! Rozdział poprostu boski czekam na więcej! <3 nie możesz nam tego zrobić błagam odkrec ta przemianę Clary! Czekam na nexta! Mam nadzieje ze dodasz dzisiaj!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nieeeeee!!! Dlaczego mi to robisz?! Musisz to odkrecic ja chcę Clace z normalną Clary!! Kocham tego bloga wchodzę na niego kilka razy dziennie i patrze czy nie ma nexta. Zamarlam gdy przeczytałam końcówkę! Tak nie może być błagam odkrec to proszę!! Życzę Ci mnóstwo weny i masy genialnych jak do tej pory pomysłów i czekam na nexta! <3 <3 /Delena Salvatore

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie jestem w stanie napisać nic oprócz WOW. PISZ DALEJ <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Będzie dzisiaj rozdział ? Czekam :-D

    OdpowiedzUsuń
  15. Wow! Super rozdział! :* chociaż mam nadzieje ze Clary będzie normalna. Czytałam ten rozdzial kilka razy i tak sobie pomyślałam że może przez to ze Clary ma więcej krwi Anioła to może działanie kielicha będzie krótkotrwałe i po kilku godzinach będzie normalna. Mam ogromną nadzieję że tak będzie. Czekam na nowy rozdział! Mam nadzieje ze dzisiaj się pojawi ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie moge opisać tego co czuje! Moje serce pękło na pół gdy przeczytałam koniec. Proszę Cię Clary musi być taka jak dawniej ❤❤

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy pojawi się next? Juz nie mogę się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Super !
    Zmieniałaś perspektywy jak jakś profesjonalistka .
    Dzięki czemu jeszcze bardziej mi sie podobało ;).
    Kiedy next?
    ( wiktoria meller)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ps : u mnie jest już roździał 6 bd wdzięczna jeśli zajrzysz

    OdpowiedzUsuń
  20. Czytamy :D Sorki, że tak późno :D I że długo nie komentowałyśmy :( Clary nie może być Mroczną!!!!!!!!!! NIEEEEEEE!!!!!!!! Odkręć to jakoś!!!!!!!! Prosimy... :'( Daj next :P

    OdpowiedzUsuń
  21. Jesteś niesamowita kocham twojego bloga nie śpię przez niego. Proszę niech Clary nie będzie mroczną, pozdrawia twoja wierna fanka <3

    OdpowiedzUsuń