Jace
- Mógłbyś ją wykąpać?
Odsłoniłem ramię z twarzy, aby spojrzeć na stojącą przy łóżku Clary z Julie na rękach. Dziewczynka bawiła się włosami mojego Anioła, starając się upleść je w nieudolny warkocz.
- Eh, okay - westchnąłem, opierając się na łokciach - Ale przyrzekam, jeśli mnie ochlapie, to ją utopię.
- Mamo! - pisnęła rozbawiona Julie, chowając twarzyczkę w jej szyi. Uśmiechnąłem się szeroko i zeskoczyłem z łóżka, porywając naszą małą księżniczkę z ramion Clary.
- A może zrobię to od razu? - zaśmiałem się, łaskocząc ją nosem po karku.
- Nie! Mamusiu! - pisnęła, ciągle chichocząc.
Wanna była do połowy wypełniona wodą. Jednym ruchem pozbyłem się letniej sukienki swojej córki i białych skarpetek, teatralnie wsadzając ją do wanny.
- Siii! - pisnęła, wymachując rączkami.
- Co? Chcesz siku? - uniosłem brew, wlewając jej płynu do kąpieli.
- Nie!
- No to co?
- Sii!
Przewróciłem oczami, hamując parsknięcie.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Zimna!
Po tonie jej głosu i niekontrolowanego piszczącego śmiechu zdałem sobie sprawę, że żartuje.
- Ładnie tak kłamać? - spytałem, mocząc gąbkę i ściskając ją nad główką córeczki. Woda zmoczyła jej blond włoski.
- Tatusiu, czy mamusia jest królową?
Uśmiechnąłem się lekko, mydląc obie dłonie, po czym zacząłem myć jej głowę.
- Dlaczego pytasz?
- Bo mamusia nazwała mnie księżniczką. Spytałam się czy skoro ja jestem księżniczką to czy ty jesteś królem. A mama powiedziała że jesteś królem jej serduszka - odparła, dotykając swoją mokrą piąstką mojego nosa. Uśmiechnąłem się, kiedy zostawiła na niej odrobinę piany.
- Tak powiedziała? - spytałem, spłukując pianę z jej włosów.
Kiwnęła energicznie główką, dźwigając się na swoich kolankach i wprawiając w ruch wodę.
- A ona jest twoją królową?
Pocałowałem ją w czółko, nie mogąc przestać się uśmiechać.
- Mamusia jest wszystkim co mam. Dała mi najwspanialszy skarb, jakiego nie będzie miał żaden inny król.
- Co takiego? - wyszeptała, opierając się dłońmi o brzeg wanny.
- Ciebie.
Uśmiechnęła się uroczo, ukazując szereg malutkich ząbków.
- Czekaj - powiedziała, machając mi przed nosem rączką.
- Co się stało?
Położyła swoje dłonie na obu moich policzkach i rozejrzała się dookoła, jakby obawiała się że nas ktoś usłyszy.
- Powiem ci coś na ucho - ciągle szeptała, po czym nachyliła się, aż poczułem jej ciepły oddech na skórze.
- Kocham cię tatusiu.
Pocałowałem ją w skroń, ciągle się uśmiechając.
- Ja ciebie też, kochanie.
Trzy lata później (Jace 22 lata, Clary 21 lat, Julie 4 lata)
Clary
Leżałam wtulona w Jace'a, przyglądając się lego unoszącej się i opadającej piersi. Uwielbiałam ten widok - tak spokojny i rozluźniony Jace, obejmujący mnie swoim ramieniem.
- Śpisz?
Spojrzałam na niego, jednak oczy miał zamknięte.
- Hm.. Nie.
Uśmiechnął się lekko przyciskając mnie do siebie.
- Wiesz, jak bardzo cię kocham?
Przewróciłam oczami, opierając brodę na jego piersi?
- Och, doprawdy?
Spojrzał na mnie, a ja przygryzłam wargę na widok jego złotych oczu, które ciemniały tylko na mój widok.
- Dałaś mi tyle cudownych wspomnień i zmian - wyszeptał, opierając się na łokciach, tak że nasze twarze dzieliły centymetry.
- Tak? - uśmiechnęłam się, całując go lekko. Przechylił głowę, oddając mi się z cichym jękiem, ale przerwał, aby móc mówić dalej.
- Nauczyłaś mnie kochać. Dostrzegać świat inaczej niż postrzegają go inni - wymruczał, śledząc opuszkami palów wzór na moich nagich plecach - Zrobiłaś ze mnie najszczęśliwszego człowieka, kiedy zgodziłaś się za mnie wyjść. A przede wszystkim - wyszeptał, muskając o siebie nasze usta -
Dałaś mi Julie.
Uśmiechnęłam się, kiedy pocałował mnie poprawnie, przewracając nas tak, że leżałam pod nim.
- Nigdy nie powiedziałam ci, za co ja cię kocham - wyszeptałam, chowając twarz w jego szyi.
Poczułam, jak napiął się lekko całując mnie w czubek głowy.
- Sprawiłeś, że zaczęłam wierzyć w siebie. Stałam się silniejsza. Czułam się przy tobie bezpiecznie. Zawsze zastanawiałam się - wyszeptałam, kreśląc na jego piersi kółka - Dlaczego mnie właściwie kochasz. Z samego początku obawiałam się... Że to wszystko jest udawane. Że odejdziesz, kiedy pojawi się ktoś o wiele lepszy niż ja.
Spojrzałam mu w oczy, dostrzegając w nich lekki niepokój. Zamrugałam, a w moich oczach pojawiły się niechciane łzy.
- Ale kiedy zapytałeś się mnie.. Czy za ciebie wyjdę.. Byłam pewna że to co czuję do ciebie, jest naprawdę odwzajemniane. Pierwszy raz poczułam, że nie zostanę zraniona - przytuliłam dłoń do jego policzka, przymykając oczy - Pamiętam, jak powiedziałeś, że wprowadzam światło. Do tego wszystkiego. Ale to ty stałeś się moim słońcem. Wprowadziłeś do mojego życia ciepłe promienie, które zlikwidowały chłód, jaki nosiłam w sercu. Którego nikt nie był w stanie ocieplić. Ty dałeś radę. Za to będę do końca życia dziękowała Razjelowi. Obdarował mnie czymś, na co niczym sobie nie zasłużyłam. Jedynie jak mogę ci podziękować, to kochać cię, tak mocno jak potrafię.
Po moich słowach nastąpiła krótka cisza, ale szybko się jej pozbyliśmy. Jace łapczywie złączył ze sobą nasze usta w namiętnym pocałunku. Poczułam budujące się napięcie w dole brzucha, kiedy zgiął mi nogę w kolanie, tak że dotykałam nim jego biodra. Zachichotałam, kiedy wsunął palce pod materiał moich spodenek, ale ostatecznie się powstrzymał.
- Miejmy nadzieję, że to będzie David - pokręcił głową, stykając ze sobą nasze czoła. Parsknęłam śmiechem, obejmując go mocniej nogami.
- Kocham Cię - wyszeptał, całując mnie w nos.
W momencie kiedy do sypialni wpadła Julie, Jace zsunął się ze mnie, cmokając szybko w usta
Śmiejąc się wskoczyła na łóżko i podpełzła do nas, wślizgując się między nas.
- A ja mam chłopaka! - pisnęła uradowana.
Wybuchnęłam śmiechem, a Jace tylko zasłonił sobie oczy ramieniem, ale również się uśmiechnął.
- Zaczyna się. Z tym do twojej matki, Julie.
- Mamo, a czy kiedy będę duża, będę z Noah jak ty i tatuś?
Popatrzyłam na Jace'a, który tylko wzruszył ramionami.
Noah oraz jego rodziców poznaliśmy na ceremonii oznakowania Julie przez Cichych Braci. Urodził się dwa dni wcześniej niż nasza córeczka i był pół Nephilim pół Fearie. Oczywiście, nie trzeba było długo, aby zdobył serce Julie.
- Może - uśmiechnęłam się, głaszcząc ją po główce.
- A będziemy mieć dzidziusia?
W tamtym momencie naprawdę musiałam mocno się hamować, aby nie zacząć się śmiać. Jednak Jace'owi się to nie udało.
- Jak będziesz starsza - kiwnęłam głową, przygryzając wargę.
- A będę mogła się zajmować Davidem?
Spojrzałam na swój brzuch. Cóż, nie byłam pewna czy to będzie David czy Layla, ale moja córka upewniła się, że niedługo będzie mieć brata.
Tym razem nie z wpadki.
- Oczywiście że tak - uśmiechnęłam się.
Julie przysunęła się do mnie i położyła główkę na moim brzuchu. Zmarszczyła w skupieniu brwi, nasłuchując. Pomimo że nie mogła go usłyszeć, po drugi miesiąc na to nie pozwala, to uśmiechnęła się, głaszcząc moją skórę.
- Hej, David.
KONIEC
Dziękuję tym, którzy byli od początku. Tym, którzy przeznaczyli te kilkanaście minut, aby przeczytać kolejne rozdziały. Jesteście najwspanialsi.
Chciałabym, aby pod tą ostatnią notką, pojawił się komentarz od każdego kto czyta. Nawet, jeśli nigdy nie komentował. Chciałabym wiedzieć, ilu czytelników miało "Miasto Cieni"
Jeszcze raz dziękuję <3