niedziela, 30 listopada 2014

3. Nawet wyjście z pokoju, potrafisz połączyć z nokautowaniem ludzi?

Veronice i  Kamie - tym, których komentarze przytrzymują na duchu i motywują do dalszego pisania :*




- W końcu jakby nasza elita jest pełna.

Kroczyłyśmy korytarzem na drugim piętrze, kiedy to jedno z tak bardzo licznych jej zdań, pytań czy stwierdzeń mnie w końcu zainteresowało.

- Elita?

- Och, widzisz - wymachnęła ręką - Lightwood, Herondale, Blackwood, Wayland. Penelhow, Arrow i w końcu Morgenstern.

Czyli zależy im na skompletowaniu najbardziej znanych rodów Nephilim?

Nie skomentuję.

- Och.

- Mam nadzieję, że ci się u nas spodoba - skręciła w korytarz pełen drzwi z numerami - Jocelyn pragnęła żeby jej syn lub córka uczyli się tutaj.

Mój żołądek podskoczył na wieść o tym, że mama chciała tego  samego co ojciec.
Ale skoro tak tego pragnęła, to musiała mieć pewność, że tutaj rzekomo jest tak świetnie.
Czy ona uczyła się w jednym z Instytutów?

- Hm, czy mama tutaj... Studiowała?

- I twój ojciec, ja z Robertem... Każdy z rodów, które wysłały teraz swoich potomków.

Lightwood. Herondale. Wayland.
I Morgenstern.
Kiwnęłam głową, w momencie kiedy zatrzymałyśmy się przed jednym z pokoi.
374.

- Mam nadzieję, że dobrze wybrałam na twoją sypialnię - nieśmiało chwyciła za klamkę, przekręcając nią. Kurczowo trzymając pasek swojego worka marynarskiego, zajrzałam do środka. Wystrój panował podobny, co w mojej sypialni w Idrysie. Białe ściany i ciemne meble, grube zasłony w oknach i puszysty dywan.
Moje bagaże stały pod ścianą, poukładane według rozmiaru. Było nawet biurko i przygotowane przybory.

- Skąd...

- To wszystko? - wskazała na moją pasję, uśmiechając się lekko - Val.

Tata?

- On...

- To wszystko zaplanował. Chciał, żebyś czuła się jak w domu.

O mój Boże.

- Eee.. Cóż, dzięki? W zasadzie, to chyba jemu powinnam to powiedzieć.

- Nie miej mu za złe to szybkie zniknięcie. Taki już jest.

Jakbyś znała go lepiej niż ja.
A może zna?

- Tak. Taki jest - przyznałam, siadając na łóżku. Materac był idealnie miękki, a pościel pachniała jak róże. Mój ulubiony zapach.
To też wiedział? Czy po prostu przypadkowa kwestia proszku do prania?
Zatopiłam palce w bawełnianej pościeli, na chwilę się odprężając. Ale myśl, że za chwilę mam poznać wszystkich mieszkańców Instytutu, przyczyniło się do ponownego zdenerwowania.

- To co? Idziemy?

- Uhm, tak jasne.

I-o mój Boże, no to ruszamy.




Po drodze czułam jak bicie serca niemalże sprawia mi ból. Bo cholera-zaraz poznam więcej osób na raz, niż kiedykolwiek mogłam sobie wyobrazić.
Po prostu - wejdę tam, podam każdemu dłoń, udam że jest okay i wyjdę.
To chyba najlepszy plan.
W głębi zobaczyłam światło, wypływające zza przymkniętych drzwi. Cały korytarz, wypełnił już zapach wanilii.
Zmarszczyłam nos, no bo- bez przesady!

Maryse wdzięcznym krokiem podbiegła do drzwi, otwierając je na oścież. Oślepiło mnie trochę światło, ale starałam się w miarę do niego przystosować.
Ukazała mi się biblioteka i - wow, nigdy nie widziałam tylu książek. Nawet w naszej rezydencji.
Po środku sali stał ogromny, drewniany stół, gdzie siedzieli... Właśnie.
Pierwsza rzuciła mi się w oczy dziewczyna, niezwykle podobna do Maryse. Miała niebieskie oczy i długie, czarne włosy. Na rękach wiły się Runy niczym pnącza, skórzany strój podkreślał jej idealną figurę.
Każda dziewczyna - szczególnie ja - wolałaby się zapaść pod ziemię, niż stać obok niej. Może z wyjątkiem tej drugiej, w lekko bordowych włosach, mlecznobiałej cerze, rumianych policzkach i brązowych oczach.
Była jeszcze urocza blondynka, która była tak zaczytana w książkę, że nie uniosła głowy od razu. Ale w końcu... Zastanawiałam się, czy nie jest półkrwi fearie. Była taka słodka, a jej zielone oczy, lśniły jak gwiazdy. Na szyi spoczywał pierścień Wayland.

- Dziewczęta - zaświergotała pani Lightwood, ciągnąc mnie za sobą - Przyprowadziłam do was nową uczennicę Instytutu. Isabelle, pamiętasz córkę wuja Valentine'a?

Oczy młodej Lightwood wyskoczyły prawie na wierzch. Szybko jednak się opanowała.

- Och, Clary Morgenstern?

Przewróciłam oczami, bo czy to takie oczywiste?

- Tak - przytaknęłam, sprawiając że blondynka oderwała się od czytania.

- Miło cię poznać - uśmiechnęła się, a ja to odwzajemniłam, bo to było takie szczere.
Przynajmniej jedna osoba mnie tu może zaakceptuje.
Dobre i to.

- Jestem Luna - podała mi dłoń. Była ciepła i gładka, jak u dziecka.

- Hm, Clary.

- Kto by tu ciebie nie znał? - zaśmiała się, a brzmiało to jak pęczek dzwoneczków.

Wzruszyłam ramionami, kiedy podeszła do mnie Isabelle.

- Izzy - powtórzyła ruch Luny, wyciągając dłoń. Oplatał ją srebny wąż i Znaki.

- Miło cię poznać.

Uhm, powiedzmy że formalności mamy za sobą.

Ostatnia była ona. Miedziano-brązowa dziewczyna.

- Kelly - przywitała się, a ja zadrżałam.

Cóż, głos ba obrzydliwie, sztucznie słodki.

Tak, tutaj sympatii nie widzę.

- Wspaniale, A teraz może powiecie mi dziewczęta, gdzie są chłopcy?

- Wyczuwam trening - mruknęła Izzy, siadając na stole z nogą na nodze.

- Jak zwykle. W porządku. Może zajmijcie się Clary, a ja zwołam chłopców na obiad?

Co? Mam zostać tu z nimi... Sama?

O nie, dziękuję.

- Właściwie... Byłabym wdzięczna, gdybym mogła się rozpakować -  rzuciłam niepewnie, chcąc jak najszybciej się stąd wydostać.

- Och, no dobrze. W takim razie... Może niech... Luna! Może Luna cię odprowadzi?

Chciałam odmówić, ale dziewczyna była zachwycona tym pomysłem tak, że poddałam się mu.

- Dobrze.




- Słyszałam o tym, że córka Valentine'a ma się tu pojawić. Zastanawiałam się jak wygląda.

Całą drogę rozmawiałyśmy. Właściwie, to ona mówiła, a ja się tylko przysłuchiwałam. Ale w sumie, pasowało mi to.

- Mam nadzieję, że nie rozczarowana? - uśmiechnęłam się, wchodząc po schodach.

- Ani trochę. Pokażę ci coś - chwyciła moją dłoń, pociągając w stronę przeciwną niż powinnyśmy iść. Zatrzymałyśmy się w pewnym momencie.

- Patrz - obróciła mnie do obrazu, a ja oniemiałam.

- To Maryse i Robert. To moi rodzice - wskazała na wysokiego mężczyznę o brązowych włosach i niziutką, drobną blondynkę - To Herondalowie, Arrow'owie, Blackwoodowie i Penelow'ie. No i...

Rozpoznałam ostatnią parę. To był ojciec, tylko o wiele młodszy. I mama. Tak bardzo podobna do mnie.

- Tworzyli krąg.

- Krąg? - spytałam, dotykając złotej ramy.

- Walczyli tylko z tymi, którzy łamali zasady. Nie dlatego, od kogo pochodzili. A kiedyś takie zasady panowały.

Zabrałam dłoń, bacznie przyglądając się Kręgowi. Szczególnie moim rodzicom. Jacy byli wtedy?

- Co sprawiło, że się rozpadł?

Przygryzła delikatnie wargę, patrząc na obraz.

- Śmierć Jocelyn.


Kiedy pożegnałam się z Luną przy mojej sypialni, zamknęłam się na zasuwkę, rzucając na łóżko.
Pomyśleć, że to tak naprawdę przeze mnie, krąg się rozpadł.
Bo gdyby nie ja...
Mama by tu była.
Jasna cholera.
Muszę skończyć na obwinianiu się, bo źle to się dla mnie skończy.
Przyzwyczajałam się do nowego otoczenia. Pokój co prawda był niezwykle podobny, ale jednak nie ten sam.
Szybko wrzuciłam jak leci ubrania do komody, broń schowałam do szafy. Tylko pojedyncze sztylety zostawiłam na komodzie. Kosmetyki i ręczniki odłożyłam w łazience
Kiedy zobaczyłam, że zbliża się wyznaczona pora obiadu, postanowiłam się szybko umyć i przebrać. Ubrałam koszulę jeansową i wygodne legginsy w kwiatki. Wtedy pomyślałam, że lepiej zrobić to dobre pierwsze wrażenie. Poprawiłam paznokcie niebieskim lakierem, oczy cieniem do powiek tego samego koloru, po czym prysnęłam się swoimi ulubionymi perfumami i włożyłam pierścień który podarowała mi Dorothea na 15 urodziny.

Wiązałam włosy w kok, kiedy wsunęłam stopu w czarne baletki. Sprawdziłam szybko godzinę w telefonie.
Och, ok mam jeszcze pięć minut.
Schowałam komórkę w dużej kieszeni koszuli, kierując się do wyjścia. Chwyciłam za klamkę i odruchowo otworzyłam drzwi na oścież. Wtedy doszedł  mnie stłumiony głos.

- Auć. Nawet wyjście z pokoju, potrafisz połączyć z nokautowaniem ludzi?




-----------------





Ok, tyle na dzisiaj :)

Zachęcam do odwiedzenia zakładki "FRAGMENTY" oraz komentowania :*





7 komentarzy:

  1. Ha! Pierwsze!!! :D
    OMG świetny rozdział, jesteś boska.
    Kiedy next??? XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahhahah ! Na końcu na pewno był JACE !<3 Rozdział MEGA ! Czekam na NEXT !

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no, dam sobie odciąć rękę, że te stlumiony głos to Jace :D
    Ah.
    Idę czytać kolejny rozdział!
    Jesteś genialna. ;*

    OdpowiedzUsuń